Guilt. {54}

3.1K 225 93
                                        

Poczułam, że zaczynam tracić oddech. W tym momencie byłam tylko ja i ten lekarz. Przynoszący wybawienie albo przekleństwo.

-Czy państwo czekają na wiadomość o panu Jonesie? - Pokiwałam nieprzytomnie głową, wbijając wzrok w mężczyznę. - Muszę powiedzieć, że operacja była trudna i skomplikowana. Pacjent stracił dużo krwi i miał uszkodzoną wątrobę, ale... Udała się. - Ulgą uderzyła mi do głowy bolesnym ciosem. Zalała mnie całkowicie. Poczułam, że ktoś mnie łapie i zorientowałam się, że prawie upadłam. W następnym momencie byłam przytulana przez Toni i Archiego, który zaczął bezwstydnie szlochać. Przez chwilę nie czułam nic oprócz obezwładniającej ulgi. Udało się. Udało się! On żyje. 

Wyplątałam się z uścisku przyjaciół i spojrzałam na lekarza.

-Jak on się czuje? Czy moglibyśmy do niego wejść? - Usłyszałam głos pana Jonesa.

-Jeszcze nie. Jest na razie na intensywnej terapii, ale za dwie, trzy godziny przewieziemy go na normalny oddział. Wtedy będziecie mogli go odwiedzić. Zresztą, na razie jest nieprzytomny. - Odetchnęłam, wykręcając dłonie. Przeżył. Mój Jughead. Przeżył...

-Co się dzieje? - Korytarzem szły zatroskane Cheryl z Veronicą. Archie zaczął im coś tłumaczyć, ale ja już nie słuchałam. Skupiłam się na własnym oddechu, co nie było takie łatwe. Czułam coraz bardziej, jak świat ucieka mi spod stóp. Oparłam się o Toni i zaczęłam ciężko oddychać.

-Betty? Betty? Betty...

•••

Wokół mnie tańczyły czarne cienie. Wykrzywiły swoje twarze, sycząc, że wiedzą coś, czego nie wiem ja. Czułam, że coś blokuje moje płuca. Jakby zalewała mi je woda, której nie byłam w stanie się pozbyć. Potem jednak to wszystko ustało i zachłysnęłam się swieżym powietrzem.

-Przyszłaś mnie odwiedzić w piekle, córeczko? - Usłyszałam obok siebie zjadliwy głos. Wiedziałam, że to ojciec. - A może chcesz zobaczyć specjalnie przygotowane dla ciebie miejsce? Już niedługo do mnie dołączysz, morderczyni. - Wysyczał mi wprost do ucha. - A jego nigdy nie zobaczysz.

Wszystko zaczęło wirować.  Poczułam, że unoszę się parę stóp nad ziemię, a wokół mnie słychać zaniepokojone głosy.

-Betty. Betty! Betty! BETTY!

•••
-BETTY!

Ocknęłam się gwałtownie. Leżałam na podłodze w szpitalu. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, co tu w ogóle robię.

-Co się stało? Co z Jugiem? Ile byłam nieprzytomna? Co...

-Spokojnie, B. Cuciliśmy cię parę minut. Wszystko jest w porządku. - Archie powoli podniósł mnie do pionu i podtrzymał, bo zachwiałam się lekko. - Może wezwiemy lekarza? Obejżałby cię... - Pokręciłam stanowczo głową.

-To nic. Nadmiar emocji. Nic mi nie jest.

-Betty... Może pojechałabyś do domu, ogarnąć się i odpocząć... I tak nie możemy teraz wejść do Juga, a nie wpuszczą cię w takim stanie. - Zawahałam się, ale po chwili pokiwałam głową. Cały czas miałam na sobie zaschniętą krew, a prysznic to byłoby moje wybawienie.

-No dobra. To pojedziesz ze mną i z Archiem. - Zadecydowała Cheryl, ciągnąc mnie delikatnie za rękę. Poddałam się temu bezwolnie.

•••

Stałam pod prysznicem, pozwalając, żeby woda zmyła ze mnie cały brud dzisiejszych wydarzeń. Rozczapierzyłam palce u rąk. Nimi, właśnie dzisiaj, zabiłam człowieka. Nieważne, jak bardzo był zły i jak bardzo mnie to cieszyło. I to mi chyba najbardziej ciążyło. W tamtej chwili byłam zadowolona. Nawet... Szczęśliwa, że go zabiłam. Moje dłonie zaczęły mimowolnie drżeć. A jeśli jestem potworem, takim samym jak on? Jeśli... Jeśli to, co zrobiłam, to tylko początek mojej drogi ku szaleństwie i okrucieństwie? Jeśli zacznę krzywdzić tych, na których najbardziej mi zależy... Co, jeśli skrzywdzę jego? Mojego ukochanego, niewinnego Jugheada. Co, jeśli...

Dark souls // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz