53. Life

3.1K 93 3
                                    

~Maja~

- Mówiłam, żebyś mu odpuścił. - płakałam i byłam nadal przerażona.

- Słyszałaś co on do Ciebie powiedział? - widać było, że w chłopaku kipi złość.

- Nie zwróciłbym na to uwagi. Przrcież on mógł Cię zabić. - łzy napływały mi do oczu coraz szybciej.

- Mi nic nie jest. Ważne, że tobie nic poważnego się nie stało. - stanął na wprost mnie i złapał za nadgarstek na co ja cicho syknęłam - Boli? - zapytał patrząc na czerwony nadgarstek.

- Nie. - odpowiedziałam patrząc w ziemię - Przepraszam. To moja wina.

- To nie jest twoja wina. - mówił trzymając mnie za ręce - Nie wyobrażasz sobie chyba, że stał bym i parzyłbym jak on coś Ci robi. - wypowiedział te słowa tak spokojnie, że trochę się uspokoiłam po czym pocałował mnie w czoło.

- Boli Cię? - zapytałam patrząc na chłopaka, który trzymał rękę przy nosie a drugą trzymał się mnie.

- Jest ok. - widać było, że nie mówi prawdy. Nie chciał mnie martwić.

Gdy byliśmy pod domem zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła przerażona mama.

- Boże! Co tam się stało? - panikowała.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że on wyszedł z więzienia? - spytałam a z oczu znów zaczęły lecieć łzy.

- Wyleciało mi to z głowy. Przepraszam. - powiedziała mama załamując ręce.

- Idź szybko po jakąś apteczkę. - popędzałam rodzicielkę.

Zaprowadziłam krawiącego chłopaka do łazienki i posadziłam na skraju wanny.

- Przepraszam. Nie chciałam, żeby Ci coś się stało. Mogłeś ze mną nie jechać... - zaczęłam wmawiać sobie, że to moja wina a łzy spływały mi po policzkach.

- No co ty słonko. Gdybym nie był tam z tobą mogłoby Ci się coś stać. - powiedział i objął mnie w tali - Ale powiem szczerze miła okolica. - wytarł łzę z mojego policzka.

- Chyba Cię już nie boli, bo żarty się Ciebie trzymają. - powiedziałam.

Gdy do łazienki weszła mama położyła apteczkę obok rannego i wyciągła potrzebne rzeczy.

- Łuk brwiowy nie jest rozcięty bardzo, więc obędzie się bez zszywania. - gdy mama wypowiadała te słowa Igor cały zbladł a ja złapałam go za dłoń i zaczęłam się cicho śmiać - Ale na twoim miejscu wybrałabym się do szpitala. Nie wiadomo czy nie masz jakichś obrażeń wewnętrznych.

- Obejdzie się bez szpitala. - powiedział.

- Dobra. W takim razie Maja. Masz tu wodę utlenioną, bandaż i plastry. Zajmij się nim. Ja z tatą idziemy na kolację do cioci. Kiedy jutro przyjedziecie będziemy na was czekać.

Potem mama wyszła i zostaliśmy sami.

Na Chwilę | ReTo | (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz