Przepraszam, że tak późno... :) święta i Internet też miał chyba święta i jajka na stole... bo strasznie wolno chodzi, jakby strasznie się obżarł. Chyba przytył (hmm). Wesołych(już co prawda minionych, aleee...) świąt Bożego Zmartwychwstania! :)
Z jajecznym pozdrowieniem,
autorka ;p
PIPER
Czasami trudno być herosem. Jeszcze trudniej nim być ze świadomością, że możesz zginąć za swoje pochodzenie. Dodatkowo Piper przerażał fakt, że jej sny okazały się prawdziwe. Rok temu, gdy zwierzała się z nich Rachel, miała nadzieję, że się nie spełnią. Gdy Annabeth została w Tartarze, a Percy zapadł w śpiączkę - ciągle wierzyła w to, że wszystko się jeszcze ułoży. Jednak gdy Chejron na pogrzebie Ann, wspomniał o Podziemnym Państwie Ateńskim, jej wiara została mocno podkopana i zaczęła się sypać. Wszystko poszło w dramatycznym tempie. Przez następny rok oba obozy prowadziły zaciętą dyplomację z Podziemnymi Atenami, ale bez większego skutku. Piper coraz częściej męczyły koszmary - Greccy wojownicy napadający i mordujący młodych herosów, wieszający Rzymian. Nadzieja stawała się coraz bardziej krucha, aż w końcu znikła całkowicie, gdy wypowiedziano im wojnę. Wtedy z całą mocą uświadomiła sobie, że wszystko co do tej pory widziała w snach, jest bardziej realne niż kiedykolwiek. Przyznawała rację panice, którą wzbudziła się we wszystkich na wieść o wojnie. Sama nie była pewna, czy dożyje jutra.
Półtorej tygodnia po wypowiedzeniu wojny, w Radzie Starszych Kopytnych i Radzie Obozowej wrzało. Piper jako grupowa domku Afrodyty, była zmuszona być na każdej naradzie. Słuchała więc bezsensownych kłótni o sposób trzymania broni, czy też jakie rodzaje pułapek trzeba by rozmieścić. W końcu ogólną wrzawę przerwał poirytowany Malcolm, który od czasu śmierci Annabeth pełnił funkcję grupowego domku Ateny.
- Wystarczy - wszyscy zamilkli, gdy użył swojego autorytatywnego tonu. - Naprawdę sądzicie, że Grecy będą się zastanawiali nad tym, czy nadziać was na włócznię, czy też może na miecz? Albo może walnąć tarczą i obciąć nogi?
Po sali rozszedł się pomruk. Niektórzy zbladli, a inni skrzywili się z obrzydzeniem.
- Na razie tylko gadamy, ale nic nie robimy. - wstał i spojrzał kolejno w oczy grupowym. - Annabeth nie tego by chciała, jeśli mogę to powiedzieć. La Rue - wycelował palec w córkę Aresa - Gdzie twój zmysł wojenny? Co z zapałem i strategią, którą zazwyczaj masz już przygotowaną? Bracia Hood - wasze pomysłowe wynalazki? Domek Hefajstosa! Gdzie działająca kuźnia, zbroje, miecze i spiżowe smoki?
Wszyscy spuścili wzrok. Piper westchnęła ciężko w duchu. Każdy był przymulony nie tylko perspektywą ponownej walki, ale również tym, że musieli występować przeciwko swoim braciom. Rozumiała Clarisse, która wspomniała mimochodem o mordowaniu własnych ludzi. Nie była pewna, czy będzie w stanie podnieść miecz na kogoś, kto był Grekiem - tak jak ona.
Gdy reszta usłyszała ten argument, obruszyła się.
- Moment - Will nachylił się. - Ponad rok temu byłaś skłonna podnieść rękę na Rzymian, a teraz nie jesteś w stanie podnieść jej na Greków?
- Czy Rzymianie to Grecy?! - warknęła córka Aresa.
- Ma rację - mruknął Polluks, który zazwyczaj niewiele mówił. - Ale nie powinniśmy popadać w nietolerancję.
- Nikt tu nie popada w nietolerancję - oświadczyła Lou Ellen. - To tak jakbyś miał zabić kogoś z swojego własnego domku.
Oczy Polluksa zwęziły się.
- Jesteś tu najmłodsza, licząc spędzone lata w obozie. Co ty możesz wiedzieć o zabijaniu kogokolwiek?
- Ej ludzie - Clovis ziewnął. - To się zaczyna robić nudne.
CZYTASZ
Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)
FanfictionNiecałe dziewięć miesięcy później, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem Rzymskich i Greckich herosów, Percy Jackson budzi się. Gdy patrzy w lustro widzi morskie oczy, pełne cierpienia oraz zarośniętą twarz i dość długie włosy. Stracił miłość s...