Rozdział 11. Nowy obowiązek

229 15 5
                                    

PERCY

Długo zastanawiał się co wziąć na misję. Nie była to wyprawa, którą znał. Nie miał pojęcia co ze sobą wziąć. Los jednak postanowił mu być przychylnym. Kilka dni później, po rozmowie z Rachel, po raz pierwszy spotkał swoich towarzyszy w podróży. Siedział akurat w fotelu i bawił Jonasa, który był zachwycony tym, że jego tata właśnie udawał konia. W rogu salonu zaczęło dziwnie falować powietrze, temperatura delikatnie podniosła się. Percy nie zauważył by tego, gdyby nie donośny trzask, wywołany nieostrożnością jednego z bogów.  Znieruchomiał i przytulił mocniej swojego syna, jednocześnie sięgając do kieszeni po Orkana. Jonas gruchał radośnie, jakby ten uścisk miał być częścią zabawy. Smukła klinga pojawiła się tuż przy udzie Percy'ego, który uważnie wpatrywał się w róg pokoju.

- Bierz mnie, ale zostaw mojego syna - oświadczył zimnym głosem. - Jeśli już musisz.

Usłyszał ciężkie westchnięcie. Na jego oczach zmaterializowały się dwie postacie, które zdążył już poznać. Jedna z nich zamiast twarzy miała gwiazdozbiór, druga zaś była odziana jak sama śmierć. Zwróceni w stronę syna Posejdona, nie drgnęli. Czekali aż to on wykona ruch.

- Spokojnie - zaczął Fanes, a gwiazdy na jego twarzy zamigały. - Nie jesteśmy twoimi wrogami.

- Przybyliśmy by ci pomóc - Moros uśmiechnął się, ukazując białe jak śnieg zęby. - Rudowłosa młoda dama dobrze zrobiła, wzywając nas na pomoc. Zginąłbyś bez nas.

Percy schował miecz i odetchnął z ulgą. Zdecydowanie to nie byli wrogowie.

- Nie do końca wiem jak się teraz zachować - przyznał i ułożył Jonasa w łóżeczku, które stało obok fotela. - Nigdy o was nie słyszałem.

- Doprawdy? - jedna z prostych linii w górnej części gwiazdozbioru uniosła się. - Musiałeś o nas słyszeć. O śmierci i wszechświecie słyszy każdy.

Skrzywił się.

- O śmierć niejeden raz się otarłem... o wszechświat? Nie mam pojęcia. Teraz to jest moim najmniejszym zmartwieniem.

Moros zaśmiał się.

- Z tym zgadzam się w stu procentach. Najwyżej za tydzień powinieneś już ruszać do Aten, chłopcze.  - i znowu się uśmiechnął.

Jak na boga gwałtownej śmierci i losu dość często lubił się śmiać. Percy z ironią pomyślał, że chichot losu towarzyszy herosom dość często. Przynajmniej wiedział już, kto był jego sprawcą.

- Za tydzień - powtórzył głucho. - A co z moim synem? Nie zabiorę go ze sobą. To zbyt niebezpieczne.

Fanes okrążył stół dwa razy po czym zatrzymał się parę kroków od syna Posejdona.

- Doprawdy... - mruknął w zamyśleniu. - Powinieneś go oddać w bezpieczne ręce. W ręce kogoś, z kim cię absolutnie nie skojarzą.

- O tak - potwierdził jego towarzysz. - To jest kluczowa czynność. Pomyśl dobrze.

Myślał więc od tamtej pory nad odpowiednimi opiekunami dla Jonasa. Niechętnie się z nim rozstawał, ale doskonale wiedział, że Moros i Fanes mają rację. Jego życie było kluczowe. Cały czas po głowie chodziły mu słowa Rachel. "Przepowiednia z grubsza mówi o nowej dynastii na tronie Podziemnych Aten. Ty ją rozpoczniesz i przejdzie na twojego syna" Dziewczyna zapewniała również, że on musi podjąć się tej misji, aby Jonas mógł potem wykonać to, co do niego należy. Nie miał pojęcia jak brzmi Przepowiednia, ani o czym dalej mówi. Skupił się na fragmencie, który dotyczył jego. Miał nadzieję, że jeśli go zrealizuje, będzie w stanie w jakiś sposób pomóc Jonasowi w przyszłości z drugą częścią. Jego myśli pomknęły w kierunku rodziny. Myślał o Estelle, mamie, Paulu i Annabeth. Coś w jego głowie uporczywie domagało się uwagi, gdy zastanawiał się nad Fryderykiem Chase'm. Wiedział jednak, że nie mógł wybrać ojca Annabeth. Była to jedna z osób, z którą łatwo można było skojarzyć syna Posejdona. W tym momencie zrozumiał, co domagało się jego uwagi. Magnus. Niewielu ludzi wiedziało o tym, że Magnus jest kuzynem Annabeth. Jeszcze mniej osób powiązałoby Percy'ego z Samirą Al-Abbas, przyjaciółką Magnusa, o której wspominała Ann. Dotknięty przeczuciem postanowił skontaktować się z synem Frejra.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz