Rozdział 34. Nieme wyznanie

208 10 7
                                    

PERCY

Patrzyli sobie długo w oczy, stojąc przed drzwiami sypialni. Oboje drżeli, z powodu emocji, które buzowały w każdej komórce ich ciała. Nie mogli się zdecydować... czy wejść i to zrobić? Co będzie potem? Jakie będą ich relacje? Jak wytłumaczą się przed innymi... a przede wszystkim przed samymi sobą, przed swoim sumieniem?

Larysa zacisnęła dłonie na jego i z lekkim półuśmiechem schyliła głowę. Odkryli, że nie potrzebują słów. Jakby między nimi powstała zupełnie nowa więź, o której wcześniej nie mieli najmniejszego pojęcia. Serce Percy'ego biło w szaleńczym tempie, ale jego umysł był nadzwyczaj czysty i klarowny. Wiedział, że tego chce. Jednak coś stanowiło przeszkodę... Coś cały czas...

Co pomyślała by Annabeth?

Wpatrywał się z szokiem w Larysę, zastanawiając się nad tym. Podniosła głowę i ich spojrzenia na nowo skrzyżowały się. Wzdłuż jego kręgosłupa przebiegły dreszcze. Kobieta przysunęła się i delikatnie musnęła jego usta swoimi. Nie odsunęła się, ani też nie przybliżyła. Pozwoliła, aby pomiędzy nimi były milimetry różnicy. Percy również nie zamierzał tego zmieniać. Może chciał... ale nie chciał? Co powinien zrobić?

Jak w amoku, położył dłoń na klamce i otworzył drzwi. W oczach Larysy błysnęły ogniki. Odwróciła się do niego przodem i przestąpiła próg, nie spuszczając z niego wzorku. Cofała się w miarę, jak Percy posuwał się na przód, aż w końcu mógł zamknąć sypialnię na klucz. Nie było to konieczne, ponieważ oboje doskonale wiedzieli, że nikt nie miałby powodu ich tu szukać o tej porze, ale to była kwestia komfortu. Stanęli na środku, nadal nie mogąc przerwać chwilowej bariery, która się między nimi pojawiła. Młoda kobieta odwróciła się do niego plecami i zgarnęła włosy z pleców.

- Rozepniesz? - zapytała cicho.

Zrobił krok i uniósł drżące dłonie, chwytając za zamek sukienki. Przez chwilę się wahał, a potem rozpiął ją płynnym ruchem. Materiał opadł na ziemię, a Percy stał, zafascynowany patrząc na prawie nagie ciało Larysy. Nie mógł się powstrzymać i pogładził tę niesamowicie jasną i jak się okazało, miękką skórę. Słyszał jak wciąga głęboko powietrze. Dostrzegł, że przez jej ciało przebiegł dreszcz. Położył dłonie na jej ramionach i zsunął je powoli w dół, kciukami przesuwając po jej łopatkach. Wydała z siebie ciche westchnienie, odchylając głowę do tyłu.

- Percy...

Przytulił ją do swojej klatki piersiowej. Przez moment trzymali się w objęciach, ciesząc się swoim ciepłem i dotykiem. Wdychał głęboko jej zapach, uświadamiając sobie, że podoba mu się bardziej niż jakikolwiek inny. Delikatna nutka jaśminu, przyjemnie mąciła jego nozdrza. Przesuwał delikatnie dłońmi po jej ciele, a kobieta drżała pod wpływem jego pieszczot. Obróciła się w jego ramionach i stali teraz zwróceni ku sobie twarzą w twarz. Wiedział doskonale na co czekała, ale nadal się wahał. Musiała to dostrzec, bo zrobiła krok do tyłu i spojrzała na niego z powagą.

- Percy... jeśli coś jest nie tak...

Przymknął na moment oczy. Czy rzeczywiście musiał tracić szczęście ze względu na przeszłość? Czuł się tak, jakby coś trzymało go z całej siły na uwięzi, nie dając oderwać się od ziemi. Pragnął wzlecieć, przeżyć po raz kolejny to piękne uczucie, gdy ktoś szepcze ci do ucha słowa, które każdy chce usłyszeć... problem cały czas był w tym, że nie mógł przestać myśleć o Annabeth. Mogła wrócić. Rachel nigdy jasno nie powiedziała, że ona nie żyje... Przestań - usłyszał w swojej głowie. - Chcesz zmarnować najlepsze lata życia na żałobę i czekanie na coś, co być może nigdy nie nadejdzie? Jak poczułaby się z tym Larysa? Nie będzie czekać wieki...

Chciał doświadczyć szczęścia i uczucia wolności, a jedyną rzeczą, którą mógł zrobić by to poczuć...

Otworzył oczy i przyciągnął Larysę ku sobie. Ostatnie co zapamiętał, zanim urwał mu się film, to jej piękne i nagie ciało wygięte w łuk.


Jakiś czas później leżeli wtulenie w siebie - wyczerpani i senni. Mimo tego nie chcieli marnować czasu na sen, zdając sobie sprawę, że takich nocy jak ta, będzie niewiele. Percy delikatnie gładził dłonią ramię Larysy i raz do czasu całował w czubek głowy. Kobieta wygodnie ułożyła się na jego klatce piersiowej, nasłuchując bicia jego serca. Młody mężczyzna czuł, że nie będzie żałował dziś podjętej decyzji. Myślał nad obecną sytuacją, zastanawiając się jak pogodzić rolę szpiega i partnera Larysy. Czy to nie przeszkodzi mu w jego misji? Jeśli na jednym razie się nie skończy, a wszystko na to wskazywało, to będzie musiał jej o tym powiedzieć. Nie łączyła ich tylko potrzeba seksualnego spełnienia, ale  również namiętne i żarliwe uczucie. Jak wtedy na to zareaguje? Również z tego powodu miał opory, by się zaangażować. Prawda ją zrani, co robi zresztą dość często, a praktycznie zawsze.

Larysa najwyraźniej musiała myśleć o czymś zupełnie innym, bo nagle musnęła delikatnie jego szczękę.

- Percy? - wymruczała.

- Hmmm?

- Miałeś już kiedyś kogoś?

Zaskoczyło go to pytanie. Zaśmiał się cicho. Czego w zasadzie się spodziewał?

- Hm - uśmiechnął się lekko. - Mam być zupełnie szczery?

Przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej. Bardziej wyczuł niż zobaczył, że odpowiada mu uśmiechem.

- Oczywiście, a czego się spodziewałeś?

Poprawił poduszkę pod swoją głową i westchnął cicho.

- Miałem - przyznał. - Była jedna dziewczyna... może nawet dwie - pomyślał o krótkim epizodzie z Reyna - Jak widzisz, sypnęło się.

Milczała przez moment.

- Czy z tobą może się cokolwiek sypnąć?

Pogłaskał ją po ramieniu i pocałował znowu w czubek głowy.

- Staram się aby nic się nie sypało - wyszeptał w jej włosy. - Boję się. To znaczy, że mi zależy.

Podniosła się na łokciu i spojrzała na niego. Jej czarne włosy opadały teraz wszędzie - na ramiona, na jego tors, na jej piersi. Pochyliła się i pocałowała go, wkładając w to nutkę namiętności.

- Też mi zależy - szepnęła, gdy oderwali się od siebie. - Niech to się nie kończy, Percy i niech nie stanie na jednym razie.

- Co powiedzą inni? - miał poważne wątpliwości.

Nie poznał jej ojca, ale słyszał, że był szanowanym dowódcą i strategiem. Teoretycznie miał doświadczenie z ojcami dziewczyn, ale co innego jest bycie chłopakiem dziewczyny, której ojciec jest historykiem, a co innego bycie partnerem kobiety, której ojciec może wydać na ciebie wyrok śmierci. Nie był też pewien co do Lanisa, który najwyraźniej był o nią zazdrosny i mógł chcieć o nią zawalczyć. Larysa spojrzała na niego z rozbawieniem, mrużąc oczy.

- Od kiedy kapłan Morosa przejmuje się tym, co myślą lub powiedzą inni?

Potrząsnął głową.

- Nie jestem pewien czy ujawnienie tego teraz, było by rozsądnym pomysłem. Nasi wrogowie mogli by to wykorzystać...

Przerwała mu, całując go raz jeszcze, tym razem długo i żarliwie. Przez jego ciało przebiegły iskry. Gdy odsunęli się od siebie, oddychali ciężko.

- Po prostu powiedz, że potrzebujesz czasu - wydyszała. - To mi wystarczy.

Skinął głową, a ona wtuliła się w jego bok. Wplotła nogi między jego, ściśle przylegając każdym fragmentem ciała. Leżeli w milczeniu, powoli przysypiając. Pomyślał o tym długim dniu i stwierdził, że zakończył się dobrze. Nawet bardzo dobrze. Gdy powoli jego umysł  wyłączał się, usłyszał chiche i miękkie "Dobranoc". Uśmiechnął się jeszcze i zapadł w sen.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz