Rozdział 10. Egzekucja

240 10 3
                                    

LARYSA

Dwa dni po spotkaniu z Christianem, ciągle nie mogła do siebie dojść. Gdy pomyślała o momencie gdy zadał jej to pytanie, serce waliło jej młotem, a przez jej ciało przechodziły dreszcze. Nie z ekscytacji lub zachwytu - bynajmniej. Propozycja małżeństwa wstrząsnęła nią do głębi, ponieważ nie rozumiała jak mogłaby wyjść za człowieka, który zabił Amona. Kochała tego staruszka jak swojego rodzonego dziadka, a Christian i jego podstępny ojciec, jednym posunięciem jej go odebrali. Sam młody Wielki Archonta nie był zły, nie myślała o nim jak o wrogu. Raczej jak o osobie, która poszła nie tą ścieżką, którą powinna. Kierowana przez ludzi o złym sercu. Za całe zło obwiniała głównie Sykstusa, który od zawsze czaił się na tron i władzę, ale za pierwszym razem jej nie dostał, a za drugim razem sięgnął po nią, idąc po trupach. Wiedziała też, że celowo wysłał jej ojca na wschodnią granicę, aby się go pozbyć z Pałacu i za ten czas móc ogarnąć swoje wpływy. Przejęła wszystkie jego obowiązki, które pełnił na miejscu, miedzy innymi wypełnianie ton papierów administracyjnych i zatwierdzanie najważniejszych, ekonomicznych i wojskowych decyzji. Utrudniało jej to pracę z nowo utworzoną grupą, która powstała tuż po tym, jak na tron wstąpił Christian. Ku jej zdziwieniu, tymi młodymi ludźmi kierował jej najlepszy przyjaciel Lanis, którego znała praktycznie od dzieciństwa. Kilka dni później po koronacji, przyszedł do niej i poprosił o pomoc w prowadzeniu grupy ruchu oporu. Zrobiła wtedy wielkie oczy i odłożyła na bok to, czym się aktualnie zajmowała.

- To szaleństwo, Lani - powiedziała cicho, wstając od biurka w swoim gabinecie.  - Sam dobrze wiesz, jak przeszukują wszystkich, których król podejrzewa o zdradę stanu

Młody mężczyzna chciał splunąć z pogardą na ziemię, jak zawsze, gdy ktoś wspominał o nowym królu, ale powstrzymał się i zacisnął dłonie w pięści.

- To zdrajca, Laryso! Zdrajca i morderca! - oburzył się. - Jak możesz mówić o nim król!

- Ciszej - mruknęła. - Ściany mają uszy.

Wyminęła go i zamknęła drzwi na klucz, po czym wróciła na swoje miejsce i wskazała Lanisowi krzesło, naprzeciwko jej biurka.

- Usiądź i na spokojnie powiedz mi o tym zgrupowaniu.

Zdenerwowany, wykonał polecenie i zgarnął z czoła swoje długie, brązowo-kasztanowe włosy, które Larysa po cichu uwielbiała, gdy odbijały światło słoneczne.

- Nazywamy siebie Zrzeszeniem Talliona - zaczął. - Członkostwo jest tajne, nawet dla potencjalnych rekrutów. Jestem jednym z Przewodniczących, których jest trzech i ich tożsamość jest tajemnicą dla pozostałych członków.

- Moment - uniosła dłoń - Nie wiedzą jak wyglądacie?

- Wiedzą - uśmiechnął się zimno - ale nie wiedzą jaką funkcję pełnimy. Spotykamy się codziennie o innej godzinie i w innym, bezpiecznym dla nas miejscu. Wielu z nas to bogaci synowie arystokracji lub Archontów z Młodszej Izby, którzy nie zgadzają się z polityką Sykstusa i tego psa, Christiana - skrzywił się z obrzydzeniem. - Mamy też kilku z biedniejszych rodzin. Co prawda nie grzeszą umiejętnością walki, ale nadrabiają pomysłami.

- Hmm - mruknęła z zamyśleniu Larysa. - Będziecie ich szkolić?

Lanis wzruszył ramionami,

- Musimy, Larys. Nie mamy innego wyboru. Przyszłościowo chcemy być formacją zbrojną, która strąci z tronu Christiana i wyda na niego wyrok. Musimy być jeszcze lepsi niż wojsko Ateńskie, które jak wiesz, jest jedną z najlepszych formacji zbrojnych od czasów wojny perskiej.

Kobieta wciągnęła głęboko powietrze. Po jej kręgosłupie przebiegły dreszcze strachu. Formacja zbrojna?

- Nie możecie.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz