Rozdział 13. Apate

202 9 2
                                    

SYKSTUS

Mężczyzna uważnie rozejrzał się na boki, sprawdzając czy nikt go nie śledzi. Zacisnął dłoń na Lazurycie Ateny, próbując wyczuć jego magię, ale jak zwykle bez skutku. Zacisnął zęby, czując wściekłość. Nie rozumiał dlaczego nie działał - jako Król powinien mieć dostęp do mocy Lazurytu. Tymczasem po zabiciu Amona nadal był ciemny - nie rozjaśnił się nawet na moment. Potrzebował zasięgnąć rady. Opuszczając korytarz służbowy, w którym znajdowały się wszystkie biura Archontów i Wielkiego Archonty, skierował się do sali konferencyjnej. Szybko ją przeciął wzdłuż i znalazł się za tronem. Tuż pod podłokietnikiem, dotknął małej, ledwie widocznej wajchy, która bezszelestnie poruszyła się pod wpływem jego dotyku. W ścianie zaczęły formować się duże, czarne drzwi. Sykstus zdecydowanie przeszedł przez nie i zamknął. Nie martwił się, że ktoś je zauważy lub wykryje. Zaraz po użyciu zasklepiały się z powrotem. Poprawił swoją czarną szatę i uniósł dłoń na której zamigotał płomień. Uśmiechnął się zimno. Moc Apate mu sprzyjała. Od wieków jego rodzina służyła tej bogini zdrady i spisków. Była chyba najbardziej krwiożerczą boginią pośród wszystkich bogów, która wymagała uwagi. W zamian otrzymywali jej moc i błogosławieństwa. Ród Sykstusa - Wąż - od setek lat służył mocom ciemności. Sam Efialtes był wyznawcą Apate i za jej radą poprowadził Persów na tyły Spartan. Teraz Sykstus potrzebował jej pomocy w zniszczeniu Greków i Rzymian.

Płomień na jego dłoni rozświetlał wąski korytarz, prowadzący do Katakumb, które znajdowały się jeszcze niżej niż Podziemia, w których zazwyczaj odbywały się coroczne zawody sprawności fizycznej. Korytarz mocno schodził w dół, aż w końcu Sykstus dotarł do  kolejnych drzwi, które otworzył za pomocą klucza, zawieszonego na jego szyi. Świątynia Apate przywitała go stęchlizną i charakterystycznym zapachem formaliny. Wyrzucił dłoń do przodu. Światło pomknęło na środek sali i oświetliło ją. Jego oczom, wyraźnie ukazały się pięknie zdobione czarnym wzorem, białe ściany. Po drugiej stronie znajdował się ołtarz, wzniesiony z czaszek na kamiennym podwyższeniu. Miska, zazwyczaj pełna krwi, teraz była pusta. Sykstus westchnął głęboko i wyciągnął sztylet z zagłębienia w szacie. Zbliżył się do miski i wysunął dłoń.

- O Apate, moja bogini - zaczął. - Poświęcam Ci moje życie i mą krew

Poruszył ostrzem. Z krawędzi rany zaczęła kapać czerwona ciecz, prosto do glinianego naczynia.

- Przysięgam dozgonną wierność i zachowanie twojej tradycji w pamięci pokoleń rodu Węży.

Przez salę przeszło zimne powietrze, burząc szaty Sykstusa. Mężczyzna osunął się na kolana przed ołtarzem, skłaniając głowę. Nie cofnął ręki znad miski, do której nadal kapała krew.

- Sssykstusss - syczący głos wypełnił pomieszczenie. - Ssykstuss, mój sługo. Czego żądasz tym razem?

- Pani - powiedział drżącym z wyczerpania głosem - Lazuryt Ateny nie działa. Bez niego nie będziemy w stanie pokonać Greków i Rzymian.

Przez dłuższy moment bogini milczała.

- Nie potrzebujesz Lazurytu do pokonania tego motłochu, robaczku. To ja go potrzebuję by Ci dać moc, której użyjesz do dzieła zniszczenia.

- Ale... - szepnął.

- Zanurz go w misie, Sssyksstussie. Nie bój się...

Dopiero wtedy podniósł głowę i zobaczył przed sobą widmo bogini. Pięknej, czarnowłosej kobiety, o oczach czarnych jak onyks, pochłaniających światło. Wiedział z doświadczenia, że gdy naczynie się wypełni, Apate stanie się materialna. Bez słowa sprzeciwu zanurzył Lazuryt w swojej własnej krwi. Potem zarejestrował tylko mrok.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz