Rozdział 17. Larysa

209 13 11
                                    

Kochani, jako że mnie w poniedziałek nie będzie w mieście, toteż nie będę miała wtedy możliwości opublikować, zgodnie z rutyną, poniedziałkowego rozdziału. Czynię to więc teraz :)

Miłego wieczorku!


PERCY

- Miło mi - uśmiechnął się. - Percy Jackson.

Uniosła brew, nadal mając nieco rozbawiony wyraz twarzy.

- Przynależysz do jakiegoś rodu, Percy?

Wzruszył ramionami.

- Nic mi o tym nie wiadomo.

Skinęła na niego, aby poszedł za nią, co też zrobił bez słowa sprzeciwu. Wtopili się w tłum, schodząc ze świątynnych schodów. Odwróciła się na chwilę do niego i uśmiechnęła się.

- Dojdziemy do tego. Na pewno jesteś uosobieniem któregoś z zwierząt. Tymczasem oprowadzę Cię po Podziemnych Atenach. Niestety nie całych, bo sam rejon Aten jest dość spory, ale główne budynki.

Zgodził się z nią w duchu. Był to już długi i ciężki dzień, ale nie mógł odmówić zwiedzania Larysie. W jego wnętrzu coś zapłonęło, a nowa dziura nie potrafiła tego wchłonąć. Zmarszczył czoło w zamyśleniu, co Larysa odebrała zapewne jako oznaka wątpliwości, bo chwyciła go delikatnie za ramię i poprowadziła na drugą stronę bocznej uliczki.


- Tu jest nieco mniej ludzi - odgarnęła włosy na plecy. - Po południu i wieczorem zawsze panuje taki gwar, ponieważ wtedy kwitnie handel. Trudno się poruszać po mieście. Trzeba wiedzieć którędy. O ile zostaniesz na tyle długo, by to ogarnąć, to potem bez problemu będziesz wiedział jak unikać takich tłumów.

Skinął głową, chociaż nie mogła tego widzieć. Ruszyli w kierunku głównej ulicy, którą Larysa określiła jako Athina Spiti. Przy niej znajdowały się rezydencje Archontów Młodszej Izby i Archontów-doradców. Mieszkania króla i Wielkiego Dowódcy, znajdowały się w prawym skrzydle pałacu, a gabinety doradców w lewym. Na zachód od pałacu, jak już zdążył zauważyć, znajdowała się świątynia Ateny, w której urzędowała Pytia. Z daleka pokazała mu też teatr, stadion wyścigowy i Gimnazjon.

- Chyba nie uczycie tam jak przerażać nowych przybyszów? - zapytał z lekką ironią.

Larysa parsknęła śmiechem i zrównała się z nim.

- A przerazili cię nasi chłopcy?

Wzruszył ramionami.

- Nie było za przyjemnie, gdy poczułem kilka ostrzy, w różnych częściach ciała.

Potrząsnęła głową.

- To prawdziwi patrioci. Reagują tak tylko wtedy, gdy widzą zagrożenie - uśmiechnęła się miękko. - Już nie masz się czego obawiać. Nie stanowisz dla nich zagrożenia. No chyba, że...

Mrugnęła do niego.

- No chyba, że co? - uniósł brew. - Pokonam ich w walce na miecze?

- Oczywiście - skręciła w boczną uliczkę, która reprezentowała się nie gorzej niż główna droga. - Najpierw będziesz musiał się wykazać, że cokolwiek umiesz. Potem, jeśli pokażesz ponadprzeciętne umiejętności, to będą cię nękali tak długo, póki się do ciebie nie przekonają - roześmiała się cicho. - Dwoma słowami - wykaż się.

- Nie ma sprawy - wyszczerzył zęby - Dajcie mi miecz i tarczę.

- Interesujące - przyjrzała mu się uważnie. - Kapłan posiadający umiejętność walki. Wśród naszych się to nie zdarza. Może posłańców Morosa obowiązują inne zasady.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz