Rozdział 45. As w rękawie

139 6 0
                                    

PIPER

Nastroje w obozie pogarszały się coraz bardziej, co nikogo nie dziwiło. Od dwóch miesięcy Greccy i Rzymscy herosi siedzieli ukryci za barierą ostrzy i pułapek, którą uszykowano na przybycie wojsk Podziemnego Państwa. Mimo tego, że wojnę wypowiedziano już dawno, to ataku nie było widać, co wprawiało wszystkich w jeszcze gorszy humor. Piper nie miała pojęcia co z sobą zrobić, a w szczególności z snami, które ją nawiedzały. Martwiła się też o Rachel, która coraz częściej zamykała się w swojej jaskini i przyjmowała podejrzanych gości. Nikt nie zarzucał jej niczego, ani nie robił wyrzutów, ponieważ dobrze wiedziano, że ma plan, który w tej chwili być może ratuje ich tyłki. Piper chciała aby było już po wszystkim. Były chwile, gdy siadała z Jasonem na dachu jego domku i wpatrywali się w gwiazdy. Wówczas myślała, że chce aby ich wrogowie już zaatakowali. Gwiazdami będzie mogła się również cieszyć w Elizjum, jeśli tam trafi. I Jasonem.

Ostrożnie wymknęła się spod kołdry, pod którą leżał również syn Jupitera i ubrała się. Musiała porozmawiać z Wyrocznią. Był to dobry moment, ponieważ późno w nocy Rachel rzadko kiedy spała. Starała zachowywać się jak najciszej, aby nie zbudzić zmęczonego chłopaka. W końcu wymknęła się na chłodną noc. Wiatr próbował wedrzeć się w najbardziej chronione zakamarki jej ciała, ale ubranie spełniło swoją rolę. Opatuliła się szczelniej fioletową bluzą i ruszyła w kierunku jaskini. Zapukała ostrożnie, wahając się cały czas przed podjęciem decyzji, jednak gdy usłyszała "proszę", uznała, że nie było już odwrotu. Pchnęła drzwi, które niedawno zamontowały dzieci Hefajstosa. Zaskoczyło ją przyjemne ciepło, które ogarnęło ją, gdy weszła do środka. Młoda dziewczyna siedziała przy stole, jak zwykle ubrana w obdarte dżinsy i zieloną koszulę, rysując coś. Przerwała i spojrzała na nią uważnie, gdy Pipes weszła do środka i stanęła niepewnie za drzwiami.

- Hej - córka Afrodyty uśmiechnęła się słabo. - Masz chwilkę?

Przez moment wieszczka patrzyła na nią, jakby nie rozumiała pytania, po czym ocknęła się.

- Pewnie, wchodź.

Pipes przygarnęła krzesło spod ściany i przysunęła do stołu, siadając na nim.

- Co rysujesz? - zapytała.

- Wizja, którą miałam niedawno. Jeszcze nie wiem co oznacza.

- Chyba ostatnio pojawia się sporo takich wizji... - mruknęła Piper.

Wieszczka spojrzała na nią z powagą i skinęła głową.

- Dużo się dzieje i trudno nad tym zapanować. Co cię tu sprowadza Pipes?

Córka Afrodyty zawahała się. Już wcześniej próbowała wyciągnąć od rudowłosej kilka informacji, ale za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Mimo wszystko dziś już nie chodziło tylko i wyłącznie o zdobycie wiedzy..

- Nie jestem w stanie zapanować nad snami - wyrzuciła z siebie. - Męczą mnie, co noc są inne i bardziej realne.

- Wszystkich męczą koszmary, szczególnie teraz gdy jesteśmy bierni. Czas ciągnie się w nieskończoność.

Z trudem zachowała cierpliwość, którą miała na ostatku.

- Nie filozofuj, Rach. Dobrze wiesz, że to jest poważna sprawa. Moje ostatnie sny się spełniły. Tak samo może być teraz.

Rudowłosa westchnęła ciężko i odchyliła się do tyłu.

- W tym właśnie problem...

- Chcemy wiedzieć co będzie. Każdy chce - przerwała jej. - Co jest złego w tym, jeśli zobaczymy co czeka Obóz Herosów?

- Nie powinno się zbytnio zaglądać w przyszłość, Pipes. Dobrze o tym wiesz. To nigdy się nie kończy dobrze.

Córka Afrodyty miała ochotę tupać ze złości. Co wstąpiło w Rachel? Jak mają się przygotować na to, co nadejdzie, nie wiedząc nic o zagrożeniu?

- Rach... te sny z jakiegoś powodu objawiają się mnie. Nie zastanowiło cię nigdy... dlaczego? To ty powinnaś je mieć, a tymczasem mam je ja. Skoro już się komuś śnią, to chyba przyszłość chce być poznana.

- Wiesz co robili z tymi, którzy zbyt szybko ujawniali to, co nadejdzie? - zdawała się nie słyszeć tego, co powiedziała Piper. - Topili ich żywcem w gorącej smole. Uwierz mi, nie chcesz skończyć tak samo jak oni.

Piper nic nie odpowiedziała. Patrzyła tylko w milczeniu na wieszczkę. Nie było sensu dyskutować. Wstała i odsunęła krzesło.

- Wiesz co, przyjdę później.

Odwróciła się do wyjścia. Usłyszała jak dziewczyna wciąga głęboko powietrze.

- Pipes, poczekaj. Znajdź Jonasa, dobrze?

Zamarła. Syna Percy'ego i Annabeth? Po co? Co on miał z tym wszystkim wspólnego?

- Dlaczego? - zapytała ostrożnie.

- Będzie potrzebny Percy'emu. Powiem Ci kiedy masz wyruszyć i dam Ci pewne urządzenie, którego użyjesz, gdy odnajdziesz Jonasa.

Zacisnęła usta, w pierwszej chwili chcąc odmówić, ale nie mogła. Powstrzymywała ją przed tym miłość do przyjaciółki, która na pewno liczyła na to, że zrobi wszystko co w jej mocy, aby Jonas był bezpieczny. Problem polegał na tym, że Rachel miała asa w rękawie, ale nikt nie wiedział jakiego. Wydawała polecenia i rozkazy, nieraz dziwne i pozbawione sensu, ale póki plan działał, dopóty nikt nie zadawał pytań. Jedynie Pipes coś nie grało i męczyła wieszczkę, kiedy tylko mogła, ale dziewczyna była odporna na jej urok. Zaczynało ją to drażnić, ale jak zwykle Rachel była górą.

Pochyliła głowę, próbując zachować spokój.

- Dobrze.

Nic więcej nie mówiąc, wyszła na zewnątrz by ochłonąć. Tym razem nie opatuliła się szczelniej, tylko pozwoliła by wiatr wniknął przez ubranie. Szybkim krokiem pokonała odległość dzielącą ją od domku Jasona. Czas odpocząć.


Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz