PERCY
Po tak niepozornym domku, oczekiwał starych, rozwalających się mebli, w których szleją korniki, ale okazało się, że wnętrze jest nowocześnie urządzone. Wygodne krzesła ustawione były w dość sporym kole, a pod ścianą, zaraz po prawej stronie stał długi stół. Dwaj chłopcy od Lanisa, stanęli przy drzwiach po obu stronach. Reszta rozsiadła się wygodnie, wyciągając nogi.
- Laris zaraz przyjedzie - oznajmił Lanis. - Poczekamy na nią. A ty siadaj.
Wszyscy przenieśli wzrok na Percy'ego, który po krótkim westchnieniu, opadł na najbliższe wolne siedzenie. Czuł się jak więzień i podejrzewał, że w pewnym stopniu właśnie nim był. Ciągle zastanawiał się kim są ci ludzie, którzy uratowali mu życie. Powinien być wdzięczny, jednak nie czuł nic poza odrobiną ciekawości. Moros i Fanem milczeli, ale czuł, że uważnie wszystkiemu się przyglądają i trzymają rękę na pulsie. Z niepokojem obserwował jak nastroje ludności Podziemnych Aten pogarszają się, w miarę jak Sykstus wprowadzał nowe prawa i przepisy, regulujące życie zwykłych ludzi. Zdesperowani i coraz bardziej chętni do wystąpienia przeciwko królowi.
Dookoła niego, toczyły się rozmowy na jakieś z pozoru błahe tematy, jednak on nie zwracał na nie uwagi, zatopiony w myślach. Ten stan przerwało gwałtowne otwarcie drzwi. Do środka weszła osoba, którą zdążył już dość dobrze poznać. W spojrzeniu Larysy błysnęła ulga, gdy zobaczyła go siedzącego na krześle. Mężczyźni zamilkli, skłaniając głowy z szacunkiem.
- Dzięki Atenie - uśmiechnęła się lekko, po czym zwróciła się do Lanisa. - Dziękuję za uratowanie naszego kapłana.
- Nie zrobiłem tego dla siebie, ani dla ciebie, Larys - powiedział gorzko. - Po prostu mu nie ufam.
Kobieta przysunęła sobie krzesło i usiadła pomiędzy Andersem a Hugiem, którzy zrobili jej miejsce. Wyglądała jak zwykle pięknie - tym razem ubrana była w białe spodnie, które idealnie ją opinały. Na sobie miała jeszcze czarną bluzkę i czerwoną, lekką puchową kurtkę. Czarne włosy miała rozpuszczone, w nieładzie po jeździe konno. Uśmiechnęła się miękko do Percy'ego, który zaraz odwrócił wzrok.
- Dobrze. Zaczynajmy - zarekomendowała. - Mamy sporo do omówienia.
Lanis założył ręce na piersi i zmierzył ją twardym spojrzeniem.
- Nie. Nie przy tym śledziu. Nie ma mowy.
- Nie bądź uparty - oczy Larysy zwęziły się. - Jest tu nowy, nie ma o niczym pojęcia.
- Jest tu miesiąc - syknął. - I jest nowy? Jesteś pewna, że nie ma o niczym pojęcia?
Reszta w milczeniu obserwowała wymianę zdań pomiędzy młodym mężczyzną, a jego przyjaciółką.
- Hej, moment - zaprotestował Percy. - Jeśli próbujesz mnie oskarżyć o szpiegostwo...
- Nikt cię nie pytał o zdanie! - warknął.
- Lanis - głos dziewczyny znacznie ochłódł.
Ten, odwrócił się w jej kierunku rozeźlony.
- Ilu jeszcze będziesz chronić?! Tylu, aż w końcu któryś wbije nam sztylet w plecy? Już nam to zrobiono!
- Sugerujesz, że to moja wina? - Larysa zjeżyła się, zakładając nogę na nogę i prostując plecy. - Bardzo ciekawe.
- Nie! Sugeruję, że jest tu wskazana ostrożność! A ty tymczasem sprowadzasz jakiś... - spojrzał na syna Posejdona z pogardą. - jakiś chłoptasiów z księżyca...
- Co powiedziałeś? - zapytał go lodowatym tonem Percy. - Że Larysa puszcza się z każdym facetem, którego spotka?
Jackson, siedź na tyłku i milcz - poinstruował go Moros.
CZYTASZ
Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)
FanfictionNiecałe dziewięć miesięcy później, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem Rzymskich i Greckich herosów, Percy Jackson budzi się. Gdy patrzy w lustro widzi morskie oczy, pełne cierpienia oraz zarośniętą twarz i dość długie włosy. Stracił miłość s...