Rozdział 9. Małżeństwo strategiczne

241 13 2
                                    

Christian czekał cierpliwie, aż Larysa podniesie na niego wzrok. Siedziała przed nim - piękna, nieruchoma i roztaczająca swoją aurę, wypełniając jakieś dokumenty. Zastępowała swojego ojca, który z rozkazu Sykstusa, wyjechał pilnować wschodniej granicy Państwa Ateńskiego. To mikro miasto mogło wydawać się tak wielkie jak współczesne Ateny, ale w rzeczywistości rozciągały się na całą długość i szerokość Grecji.

Młody Christian w duchu, złośliwie pomyślał, że podczas nieobecności Syriusza, może zrobić co mu się żywnie podoba z jego córką, ale wiedział, że w praktyce niestety to nie może się tak odbyć. Ród Syriusza był jednym z najbardziej szanowanych rodów w Podziemnym Państwie i gdyby złamał jakiekolwiek zasady, to od razu zostałby zdegradowany przez lud i innych archontów. Tak więc musiał obmyślić plan, dzięki któremu zagarnie całą władzę.

W końcu młoda kobieta wyprostowała się i odłożyła pióro na bok, mierząc go badawczym spojrzeniem.

- Panie - przywitała się.

- Laryso - uśmiechnął się miękko. - Moje imię w zupełności wystarczy dla twoich ust. Wiem, że teraz przybyło ci dość sporo obowiązków po wyjeździe ojca, dlatego chciałbym byś się trochę rozerwała.

- W twoim towarzystwie, Christianie? - uniosła brew.

- Tak, moja pani - skłonił się lekko - Będę zachwycony.

Przyjrzała się papierom i westchnęła krótko.

- Cóż, mojemu królowi nie mogę odmówić - uśmiechnęła się i wstała z wdziękiem. - Dokumenty mogą zaczekać.

Wyciągnął ramię, aby mogła się wesprzeć i gdy to uczyniła, wyszli na korytarz. Szybko znaleźli się na zewnątrz. Christian odetchnął głęboko i spojrzał na Larysę. Lekki wiaterek sprawił, że jej włosy rozpierzchły się na boki, tworząc rodzaj aureoli. Suknia idealnie pasowała do jej oczu, które zdawały się iskrzyć. Pięknie wyglądała w lekkim odcieniu niebieskiego.

- A więc, moja pani - poprowadził ją w kierunku ogrodów - Zrobimy pogrom zdrajców, nikt nie ukradnie nam żadnych kobiet, szczególnie tak pięknych jak ty.

Zaśmiała się cicho.

- Widzę, że bardzo dbasz o nasze kobiety w mieście, Christianie. Mogą być tylko dumne z takiego władcy.

Pokiwał głową.

- Każdy grecki wojownik taki powinien być i takich właśnie mamy. Nasza armia po całkowitej mobilizacji będzie liczyła dwa tysiące - wszyscy są gotowi umrzeć dla naszych pięknych pań.

Poznał po jej minie, że wytężyła uwagę.

- Dwa tysiące, to spora armia.

- Spora - potwierdził - ale naszych wrogów jest równie wiele. Musimy się ich pozbyć, są dla nas zagrożeniem.

"Nieprawda" - pomyślał w duchu - "Stanowią zerowe zagrożenie. Nic nie zrobi nam tysięczna, słabo wyszkolona armia." Ale czego by nie zrobił dla małżeństwo z Larysą. Musiał podnieść swoje potencjalne szanse. Jeśli zaś nie po dobroci, to postawi ją i jej rodzinę przed faktem.

Zachmurzyła się na moment wyraźnie, ale była to tylko krótka chwila, o którą Christian postanowił nie pytać. Spacerowali w milczeniu przez jakiś czas, aż w końcu mężczyzna delikatnym gestem, zatrzymał Larysę.

- Widzisz Laryso - zaczął. - Chciałem byś nie tylko ze mną się przeszła, ale również mam pewne pytanie.

Powiedział to lekko uroczystym tonem. Jej spojrzenie wyostrzyło się lekko, zacisnęła usta.

- Tak, Christianie?

Chwycił jej dłonie i spojrzał głęboko  oczy.

- Wyjdziesz za mnie?

Zachłysnęła się  i gwałtownie cofnęła do tyłu, blednąc. Młody Wielki Archonta, zmarszczył brwi.

- Powiedziałem coś nie tak, Laryso?

Oddychała płytko i szybko.

- Nie... - szepnęła. - Po prostu... zaskoczyłeś mnie.

Z trudem spojrzała mu w oczy. "Kłamie" - pomyślał. - "Gdybym sam tego nie robił, to bym tego nie zauważył." Pokiwał głową.

- Dam ci czas do namysłu, kochana - nachylił się i musnął wargami jej policzek. - Ale nie zastanawiaj się zbyt długo. Nie lubię czekać...

To prawda. Nie lubił czekać na pełnię praw i władzy oraz bogactwo, które go czekało, przy zgarnięciu wszystkich wpływów. Po za tym u drzwi już teraz, czaił się nowy problem. Podejrzewali wraz z ojcem, że zawiązał się przeciwko nim spisek. Zostawiając Larysę samą w ogrodzie, zaśmiał się głęboko w duchu z całej tej ironii sytuacji. Spisek na spisku. Oni knuli intrygi by zepchnąć z tronu Amona, a teraz knuto przeciwko nim. Lecz to było mniej ważne wobec jego armii, która za dwa miesiące ruszy ku obydwóm obozom.


RACHEL

Rachel odetchnęła z ulgą, dwa dni później, gdy otrzymała informacje o dokładnej dacie ataku. Podziękowała informatorowi, który zjawił się w jej jaskini i natychmiast przekazała informację Chejronowi i Lupie. Oboje byli zaskoczeni, że Percy się zgodził i dopytywali jak zamierza go ochronić, ale nie udzieliła żadnych odpowiedzi, mówiąc, że trzyma rękę na pulsie.

Teraz wytężyła uwagę, dokładnie rysując każdy szczegół z jednej z wizji, które miała ostatnio. Ciągle jeszcze zastanawiała się nad jej znaczeniem. Była co najmniej dziwna - młody Jonas pochłonięty przez dziwną wstęgę mroku, która nagle pojawia się w sielskim krajobrazie. Korona Podziemnego Władcy lśniła na jego skroni, a w ręku trzymał lśniący, czerwony miecz. Przeszły ją dreszcze. Czy to była aż tak daleka przyszłość? Co oznaczała ta czarna fala? Przymknęła oczy i odłożyła ołówek. Na wierzch jej myśli, wydostała się jedna z świeższych wizji.


Kobieta uśmiechnęła się do Percy'ego ze smutkiem. Była piękna i młoda z długimi, czarnymi włosami i intensywnie błękitnych oczach. Jasno niebieska suknia, nadawała jej dostojności i pewnej gracji.

- Percy, nie możemy już tak dłużej.

- Dlaczego - wyszeptał.

- Zbyt wiele dzieli nas tajemnic - odparła. - Po za tym mam wrażenie, że przybyłeś do nas w konkretnym celu.

Mężczyzna zerwał się na równe nogi. Był nieco mniej zmęczony życiem, jego wzrok miał ten dawniejszy blask, chociaż broda nadal pozostała ta sama.

- Nie jesteśmy wrogami - powiedział gwałtownie.

- Nie wiem, Percy, kim dla siebie jesteśmy - odparła ze smutkiem.

Milczał przez moment, lustrując coś za plecami młodej kobiety. W końcu skupił na niej wzrok.

- Powiem ci. Powiem ci o wszystkim.


Skąd taka scena? Ciągle nie mogła do tego dojść. Męczyła ją każdego wieczoru, gdy próbowała zasnąć. "Nie możemy już tak dłużej". Nie mogli czego? Kim się dla siebie stali? W końcu westchnęła zrezygnowana i powróciła do obrazu. Percy i Jonas... ale co z Annabeth?

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz