Rozdział 32. Głowa zdrajcy

174 12 0
                                    

SYKSTUS

Wjechał do tego samego obozu, który kilka godzin temu opuścił Syriusz, ale nie mógł mieć o tym pojęcia. Wojownicy utworzyli szyk po obydwóch stronach drogi, witając w ten sposób swojego króla. Zacisnął szczęki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, komu tak na prawdę są lojalni. Jednak wiedział, że jeśli postraszy się ich wymordowaniem rodziny, staną się potulni i posłuszni jak baranki. Podążał na czele orszaku, który się z nim wybrał - musiał pokazać swoją moc i potęgę. Na końcu szeregu, stało dwóch mężczyzn - jeden niższy, młodszy o kanciastej szczęce i lekkim zaroście, a drugi wysoki o rudawej brodzie i wysokim czole. Gdy zsiadał z konia, uklękli, nie podnosząc wzroku. Machnął lekceważąco ręką.

- Wstać. Zaprowadźcie mnie do waszego dowódcy, Syriusza.

Wstali, ale nie zrobili ani kroku. Patrzyli na niego, nie okazując żadnych emocji. Zacisnął szczęki, chcąc im pokazać gdzie ich miejsce, ale odezwał się niższy

- Dowódca Syriusz wyjechał, panie.

Stał przez moment nieruchomo, próbując przeanalizować to, co powiedział mężczyzna.

- Wyjechał gdzie? - zapytał cichym, niskim głosem.

- Wojska na północy potrzebowały jego pomocy - odparł ze spokojem Rudobrody.

Zagotował się w nim gniew. Uderzył bezceremonialnie go w twarz. Jego głowa odskoczyła w bok.

- Kłamcy! - ryknął.

Żołnierze zaczerpnęli powietrza, ale nie poruszyli się. Spoliczkowanie jednego z dowódców oddziałów, na oczach jego wojsk, było bolesnym poniżeniem, które nigdy nie przysparzało sobie przyjaciół. Sykstus zdjął rękawice i wyminął ich.

- Do namiotu! - rozkazał sucho.

Podążyli za nim bez słowa. W środku opadł na krzesło i zmierzył ich wściekłym spojrzeniem.

- Interesujące - wycedził. - Wyjeżdża akurat wtedy gdy przyjeżdżam, zaraz po hańbiącym manewrze.

Niższy drgnął.

- Nie miał pojęcia, panie, o twojej wizycie. Nie poinformowano nas o tym.

- Nie poinformowano?! - trzasnął pięścią o podłokietnik. - Macie być gotowi nawet w nocy o północy, gdybym się tu zjawił! To zlekceważenie króla!

- Absolutnie nie - zaprzeczył beznamiętnie rudobrody. - Przybycie ważniejszych osobistości musi być zapowiadane. Co gdyby król trafił na moment bitwy?

Zacisnął dłonie z całej siły na drewnie, z trudem starając się nie wybuchnąć. Całe jego pogodne przysposobienie znikło w ciągu kilku tygodni, kiedy cały plan zaczął się walić. Najpierw jakimś cudem, ktoś dowiedział się o planie zatrucia Amona, wykorzystując to i dając sposobność poprzedniemu królowi do rzucenia klątwy na Lazuryt. Nie dało się go uruchomić, a gdy Apate wskazała mu sposób, przybył kapłan Morosa i nagle bogini wycofała się z pomysłu. Wtedy Sykstus zaproponował, że jego informator może go uruchomić za pomocą boskiej energii i powiązać z Ateną, ale okazało się, że ostatnia deska ratunku odmówiła, przez wzgląd na stary uraz, który żywiła do Apate. Mógł się wymigiwać rzekomym niebezpieczeństwem, ale zbyt długo go znał, by w to uwierzyć. Ludność i żołnierze na granicach burzyli się nowymi porządkami - między innymi wprowadzeniem kultu Apate. Było to konieczne, ponieważ tylko wtedy mogli dać jej wystarczająco dużo mocy by mogła materializować się sama, bez krwi lub mocy innego boga, na krótką chwilę. Moc od jej wyznawców, którzy znaleźli się siłą lub z ulgą przyjęli powrót tradycji sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy rządził jego ojciec. Bogini wzmacniała się z dnia na dzień, a on z nieaktywnym Lazurytem nie miał broni, z którą mógłby ruszyć na oba obozy. Doskonale sobie zdawał sprawę, że bez niego nie pokona potężnych półbogów. Posługiwali się boskimi umiejętnościami, których im brakowało.

Syriusz był jedną z głów nowego spisku, był tego pewien. Był też pewien, że gdzieś pod jego nosem działa ruch oporu, który na razie się sprytnie ukrywał. Krótko po wyjeździe doszła do niego informacja z patrolu, pilnującego obrzeży miasta o tajemnym spotkaniu, którego członkowie stawili zbrojny opór. Oprócz tego, uciekły dwie osoby, których nie byli w stanie zidentyfikować. Ostatecznie cała dziwna grupa zdołała uciec, a patrol nie rozpoznał ani nie zapamiętał nikogo. Wszystko to sumowało się i powodowało, że Sykstus wpadał w prawdziwy szał. Informacja o wyjeździe Syriusza dodatkowo to spotęgowała.

Dwaj dowódcy oddziałów patrzyli na niego, zupełnie bez emocji. Mógł się tylko domyślać co kryje się pod tą maską wystudiowanej obojętności. Miał ochotę ich powiesić, powiesić wszystkich z góry na dół i ruszyć do walki. Zamiast tego, jednak przyszedł mu do głowy inny pomysł. Uśmiechnął się zimno.

- A więc moi panowie - oparł się wygodnie o krzesło. - Ruszycie aby porozmawiać z królem wężowców i wynegocjować pokój. Dziś.  Teraz ja tu rządzę. I każdy kto stawi opór, zostanie potraktowany jak zdrajca, a jego głowę natknę osobiście na pal.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz