Mam newsa... Uwaga... Do końca bliżej niż dalej 😎👌 co Wy na to?
PERCY
Czas zlał się od początku tortur, aż do momentu, kiedy mógł zapaść w bezpieczny półsen, gdzie chociaż na chwilę ból był mniejszy. Był torturowany godzinami tak bardzo, że wyparowały z niego wszelkie emocje, w tym również gniew na Morosa i Fanesa, którzy niedługo potem, jak ich wygonił z swojej głowy, wrócili i zablokowali jego umysł przed wtargnięciem Apate. Kobieta zjawiała się tu coraz częściej, za każdym razem bardziej jaśniejąca i promieniująca mocą. Śmiała się cicho, gdy słyszała jęki Percy'ego, który nie miał siły już krzyczeć. Ujmowała go wtedy czule za podbródek i patrzyła chwilę w jego oczy.
- Spokojnie, kiedyś również twoi protektorzy upadną, mój kochaniutki, a wtedy podczas naszego połączenia, zdradzisz mi wszystko. - szeptała cicho i za każdym razem składała czuły pocałunek na jego rozciętych wargach.
Ból stawał się powoli nieodłączną częścią jego istnienia. Natrętnym pieprzykiem, który był i nie znikał. Na początku przeszkadzał, a z czasem był coraz mniej zauważalny. Tylko Moros z Fanesem utrzymywali go przy życiu, wlewając w niego swoją moc, która raz na czas leczyła najpoważniejsze rany.
Nie miał pojęcia kiedy była noc, a kiedy był dzień. W jego lochu nie było ani jednego okna, które mogłoby mu powiedzieć o porze dnia. Podczas jednego z tych długich momentów, gdy nie był przez nikogo torturowany, drzwi zazgrzytały cicho, ale nikt się nie odezwał, jak to miał w zwyczaju Sykstus lub Apate. Zamknęły się równie cicho, co się otworzyły. Chciał podnieść głowę, ale nie miał siły. Czuł świeżą krew, spływającą z ran na jego ciele. Nowy przybysz stanął przed nim i wydał z siebie westchnięcie pełne przerażenia.
- Och, chłopcze - postać załkała. - Spójrz na mnie, proszę. Dasz radę podnieść głowę?
Chłodna i starcza dłoń, delikatnie pomogła mu w tym zadaniu i dopiero wtedy Percy mógł się przyjrzeć jego twarzy. Przeorana zmarszczkami, sprawiała dobrotliwe wrażenie. Była znajoma, ale nie mógł jej połączyć z żadnym imieniem, które mignęło mu w pamięci.
- Jestem Ruben - szepnął cicho, rozglądając się dyskretnie. - Przychodzę z wiadomością od dowódcy Syriusza, ojca Larysy. Bądź cierpliwy, chłopcze. Lazuryt za niedługo będzie pełen i Sykstus wyruszy razem z armią, zostawiając cię na pastwę losu. Wtedy zobaczysz mnie po raz drugi i uwolnię cię stąd. Rozumiesz, chłopcze?
Odgarnął z jego twarzy brudne, przydługie i skołtunione włosy, zlepione krwią. Westchnął jeszcze raz, a w jego oczach dostrzegł łzy, zanim starzec delikatnie wziął dłoń i po chwili opuścił loch. Syn Posejdona był zbyt otumaniony i wyczerpany by wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z tej wizyty, poddał się więc tępemu odrętwieniu, które na chwilę pozwalało mu pozbyć się bólu.
Jakiś czas później, drzwi otworzyły się ponownie i zamknęły się z trzaskiem. Ktoś stanął przed nim. Wyczuł aurę przepełnioną nienawiścią.
- Jackson! - usłyszał głos Christiana. - Jak miło cię widzieć w takim stanie.
Wbił pięść w jego brzuch, a Percy zakrztusił się i szarpnął w kajdanach, wypluwając kolejną porcję krwi. Nie pamiętał, aby młody Wielki Dowódca był tu chociaż raz od czasu jego pojmania. Najwyraźniej teraz się zdecydował.
- Mam powód by tu przyjść - oznajmił zimno. Wyczuł palące spojrzenie, wwiercające się w jego skórę. - Potrzebuję informacji, Jackson. Powiedz mi co zrobiłeś z Larysą.
Zdumiony, lekko zdołał podnieść głowę.
- Nic - wychrypiał. - Uciekła...
- Bzdura! - ryknął. - Wiem, że ją porwałeś!
Zaczął go okładać pięściami, dopóki napad furii nie minął, a młody mężczyzna cofnął się, dysząc ciężko. Percy'emu pociemniało przed oczami. Kolejne fale bólu, nadchodziły nieubłaganie. Skulił się w sobie i jęknął.
- Porwali ją twoi współpracownicy, kapłanie Morosa. Powiedz! Chcesz ją poddać ofierze!
Ofierze? Kapłanie Morosa? W mózgu Percy'ego doszło do złączenia informacji. On nic nie wiedział o tym, kim jest na prawdę... Sykstus mu nie powiedział... Christian sądził, że Percy współpracował z kimś i porwał Larysę.
Mężczyzna splunął na niego.
- Zresztą nieważne. Zapewne znajdzie się w tym plugawym obozie. Tak powiedział mi ojciec. Podobno kapłani Morosa służą tym greckim miernotom w Ameryce. Jutro już ruszamy i z pewnością ją wydostaniemy...wreszcie też przysłużę się planom ojca i poddam się pod Oblicze, aby mógł z niego skorzystać.
Stał jeszcze przez moment, jakby zastanawiając się o czym mu jeszcze wspomnieć, po czym opuścił komnatę, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Jutro? Co było jutro? Czy minęło już tyle czasu od wizyty Rubena, że Lazuryt zdążył się uruchomić?
Jutro mija dokładnie tydzień, odkąd cię pojmali, chłopcze - oznajmił mu ponuro Moros.
Tylko tydzień? Miał wrażenie, jakby minęły miesiące, a nie zaledwie tydzień.
To krótko trwa, skoro Apate wreszcie ma skąd czerpać moc. Dołączyli do niej inni, pomniejsi bogowie, jak Forkis czy Keto - oznajmił Fanes. - Jeśli jutro ruszają, to jest szansa, że ten starzec również jutro przyjdzie i cię uwolni, przy okazji doprowadzając cię do stanu, w którym mógłbyś chociaż samodzielnie usiąść...
Bóg urwał, najwyraźniej w zamyśleniu. Nie wyczuł o czym teraz rozprawia, ale było to coś przepełnionego nadzieją. Wysłał do nich myśl, zabarwioną troską o Larysę.
Nie wiemy - odarł bóg śmierci. - Jedyne co nam wiadomo, to jest to, że dotarła do Obozu Herosów.
Ta informacja uspokoiła Percy'ego. Tam jest bezpieczna, przynajmniej do czasu ataku. Bał się, że nie będzie już miał okazji z nią porozmawiać i powiedzieć jej, co czuje. Nie przeżyje albo on, albo ona zginie podczas walki w Obozie... powieki samoczynnie się zamknęły, przerywając jego dalsze rozmyślania. Zupełnie jakby każda następna myśl obdzierała go z tak potrzebnych sił życiowych. Jedyne czego teraz pragnął, to poczuć zapach Larysy i z nim w nozdrzach zapaść w wieczny sen...
CZYTASZ
Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)
FanficNiecałe dziewięć miesięcy później, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem Rzymskich i Greckich herosów, Percy Jackson budzi się. Gdy patrzy w lustro widzi morskie oczy, pełne cierpienia oraz zarośniętą twarz i dość długie włosy. Stracił miłość s...