PERCY
Od dawna nie czuł się tak wolny, jak dziś, leżąc razem z Larysą na prawdziwej trawie i wpatrując się w prawdziwe gwiazdy. Leżeli na jednym z wzgórz w Atenach, na ich oberżach, ciesząc się swoją bliskością i swego rodzaju wolnością. Na to wzgórze mało kto przychodził, głównie dlatego, że było ukryte za pomocą magii. Percy nie pytał o to Larysy, tylko pozwolił się prowadzić, gdy opuścili pałac. Chciał znaleźć się w takim miejscu, gdzie nikt by im nie przeszkadzał... Larysa znała takowe i o to znaleźli się na zewnątrz... Nie miał pojęcia jak bardzo się za nim stęsknił dopóki nie wyszedł spod ziemi. Skorzystali z tego, że będą sami i oddali się sobie wzajemnie całkowicie. Teraz, wtuleni w siebie, odczuwali potrzebę dokończenia rozmowy, która rozpoczęła się rano, jednak żadne z nich nie potrafiło zacząć. Oboje doskonale wiedzieli, że gdy zaczną, to coś zmieni się bezpowrotnie, ale musieli. Larysa delikatnie dotknęła palcami jego tatuażu i spojrzała na niego pytajaco.
- SPQR - powiedziała cicho. - Byłam w bibliotece, podczas gdy cię przesłuchiwali. To oznacza Senatus Populusque Romanus, czyli "Senat i lud rzymski". Jesteś rzymianinem.
Percy wzdrygnął się. To zabrzmiało jak oskarżenie i tego bał się najbardziej. W świadomości tych tradycjonalnych Greków nadal tkwiło przekonanie, że Rzym był zły, a ich mieszkańcy wrogami. Trudno im się dziwić, do niedawna greccy półbogowie z Long Island również tak myśleli.
- Powiedzmy - wsunął dłonie pod głowę i zapatrzył się w gwiazdy. - To długa historia, na którą nie miałem większego wpływu.
Uniosła brwi, ale nie skomentowała tego. Przeszła dalej.
- Masz grecki miecz, na którym pisze Anaklysmos, czyli Wzburzona Fala. To kwalifikuje cię jako Greka, a nie Rzymianina - zmarszczyła się. - Broń i jej rodzaj zawsze świadczył o pochodzeniu, a nawet jeśli była trofeum zdobytym w walce, to było to oznaczone odpowiednim symbolem. Twój miecz... jest magiczny i nieoznaczony. Należał kiedyś do Posejdona
Nie zaprzeczył ani nic nie powiedział. Nie miał nic do dodania. Larysa sama próbowała łączyć fakty. Wsparła głowę na łokciu i położyła jedną dłoń na jego klatce piersiowej, nachylając się.
- Kim jesteś, Percy? Powiedz mi, w kim się zakochałam?
Z trudem spojrzał w jej oczy i zamknął swoje na moment.
- Jestem... - westchnął ciężko. Prawda nie chciała mu przejść przez gardło. Co się stanie, jeśli ją wyjawi? Nie mógł jej powiedzieć w prost kim był. - Laryso, ja...
- Nie poderżnę ci gardła, kapłanie - wyszeptała do jego ucha. - Nie mam tego w zwyczaju. Nawet jeśli się przyznasz... co z tego? Dla mężczyzny bycie podwójnym agentem nasienia nigdy nie było hańbą. Dla kobiety bycie kochanką dwóch różnych mężczyzn już owszem.
Drgnął i chciał otworzyć usta, gdy nagle w jego głowie rozbrzmiał głos Morosa.
Ani się waż. Już wystarczająco namieszałeś. Jeśli teraz się odezwiesz, to zrobię ci taki kogel-mogel z mózgu, że wyślą cię do wariatkowa, a nie na front w Obozie Herosów.
Wzdrygnął się i otworzył szeroko oczy, siadając gwałtownie.
- Co u licha... - zaklął.
Larysa również podniosła się do pionu i podniosła brwi.
Ma rację, Percy. - przeszył go głos Fanesa. - Wasz spisek rozjuszył i zaciekawił Apate, zmusił Króla Wężowców do poczynienia odpowiednich kroków, ściągnął tu pośrednio Markusa i kilka innych, pomniejszych bóstw. Powiedz jej, że wpadłeś w niewolę u Rzymian jako kapłan i za karę wypalili ci znamię na ramieniu. Ten miecz znalazłeś przy jednym z trupów w świątyni.
- Nie - oszołomiony, próbował wstać, ale nie dał rady. - Nie. Nie psujcie tego...
- Hej, Percy - kobieta dotknęła jego ramienia. - Co się stało?
- Bogowie... - mruknął.
Teraz! - fuknął Moros.
Ujął delikatnie twarz Larysy w obie dłonie i zbliżył swoje usta do jej.
- Byłem niewolnikiem Rzymian - wychrypiał, czując potężny ucisk w swoim umyśle. Nie był w stanie się bronić. - Stąd tatuaż. Miecz znalazłem...
Urwał. Kobieta uśmiechnęła się do Percy'ego ze smutkiem, jakby nie wierzyła w jego wytłumaczenie. Wcale się nie dziwił.
- Percy, nie możemy już tak dłużej - oznajmiła.
- Dlaczego - wyszeptał.
Ból i gniew szarpał go na najmniejsze kawałki. Poczuł niewysłowioną furię, którą pragnął skierować na Morosa i Fanesa.
- Zbyt wiele dzieli nas tajemnic - odparła. - Po za tym mam wrażenie, że przybyłeś do nas w konkretnym celu - wskazała na jego ramię i pokręciła głową. - Nie mówisz prawdy... jak mam się z tobą kochać i być szczera?
Mężczyzna zerwał się na równe nogi.
- Nie jesteśmy wrogami - powiedział gwałtownie.
- Nie wiem, Percy, kim dla siebie jesteśmy - odparła cicho. - Nie myśl, że mi ta rozmowa sprawia przyjemność. To co Ci powiedziałam podczas naszej pierwszej nocy jest prawdą. Pragnę cię i kocham, ale nie mogę pozwolić sobie na niewiadomą w pewnym związku, którego chcę na poważnie...
Milczał przez moment, lustrując coś za plecami młodej kobiety. Nacisk trochę zelżał. Teraz albo nigdy. Musiał sprawdzić na ile jest w stanie stawić opór dwóm bóstwom. W końcu skupił na niej wzrok. Miała rację. On był tą niewiadomą i tym ją krzywdził.
- Powiem ci. Powiem ci o wszystkim. Daj mi szan...
Zanim zdążył dokończyć, potężny ból zwalił go na trawę. Zawył, pragnąc w jednym momencie, aby wszystko się skończyło. Jego mózg był rozbierany i szarpany na najmniejsze części. Dygotał i wił się na ziemi. Jakby zza zasłony dochodziły go niespokojne pytania, aż w końcu krzyki Larysy. Nie trwało to długo, zanim stracił przytomność. Tylko tego teraz pragnął... nieświadomego mroku.
CZYTASZ
Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)
FanfictionNiecałe dziewięć miesięcy później, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem Rzymskich i Greckich herosów, Percy Jackson budzi się. Gdy patrzy w lustro widzi morskie oczy, pełne cierpienia oraz zarośniętą twarz i dość długie włosy. Stracił miłość s...