Dzień dobry 😎😏
SYRIUSZ
Przykucnęli na pobliskim wzniesieniu, ukryci za jedną z potężniejszych skał i obserwowali uważnie jak Sykstus, otoczony potężną aurą mocy, kieruje się na czele wojska ku wyjściu z Podziemnych Aten. Koło niego, na koniu, jechała piękna kobieta o długich, kruczoczarnych włosach. Syriusz rozpoznał ją nawet po tylu latach. Wciąż ta sama duma wymalowana na twarzy i lekki, kuszący uśmiech, oznaczały, że Apate jest bliżej zwycięstwa, niż kiedykolwiek wcześniej.
Lokair, który kucał koło niego, z furią zacisnął dłoń na mieczu. Jego oczy były pełne bitewnego szału, który oznaczał tylko jedno - był gotów tu i teraz roznieść Sykstusa na najmniejsze kawałki. Jednak obaj doskonale wiedzieli, że nie był to najlepszy czas. Musieli poczekać, aż król opuści miasto wraz z wojskiem i dopiero wtedy będą mogli zacząć działać.
Za ich plecami było pół tysiąca kawalerii oraz półtorej tysiąca piechoty, której ich dowódca odmówił Sykstusowi, kryjąc się tym samym przed jego gniewem na północy. Król brał z sobą przerażającą ilość wojska - prawie pięć tysięcy, które z pewnością zmiażdżyłyby młodych Greków, gdyby ci... nie byli półbogami. Ich moce mogły jednak w miarę zrównoważyć podział sił, jednak Apate przechylała szalę zwycięstwa na stronę Podziemnych Ateńczyków. Nie król ani jego ludzie byli prawdziwym zagrożeniem - była nim bogini zdrady.
Lokair przechwycił jego spojrzenie i na moment, w milczeniu, naradzał się z nim, aż w końcu odwrócił się do dowódcy jednego z oddziałów.
- Zbierz z dziesięciu ludzi, nie więcej i zróbcie małą partyzantkę na ich tyłach - powiedział cichym, gniewnym tonem. - Jednocześnie obserwujcie ich poczynania i raportujcie mi regularnie przez gołębie.
- Tak jest, panie - wyprostował się na baczność, po czym szybko zbiegł po skalistym zboczu.
Reszta ich ludzi, czekała cierpliwie, wpatrując się w swoich władców. Widział w ich oczach oddanie i gotowość do boju. Mieli lojalnych i doskonale wyszkolonych wojowników, którzy nie zawahają się przy każdym, najmniejszych ich rozkazie. Lojalności nie można było kupić, trzeba ją było sobie zdobyć ciężką pracą i dowodami zaufania.
Czekali jeszcze dwa dni, aż Sykstus znikł z okolicy miasta. Gdy wreszcie upewnili się, że mogą wejść bez najmniejszego zagrożenia, dali znak do wymarszu. Ludzie, zaskoczeni i przestraszeni, wylęgali na ulice tłumnie.
- Hej, ludzie! - krzyknął ktoś. - To dowódca Syriusz!
- Lokair!
Ich imiona echem przeszły przez lud, który zaczął wiwatować. Przemieszczali się powoli, dając każdemu szansę na dokładne obejrzenie wojskowej kolumny i ich barw. Barw rodu Wilków. Jedynego arystokratycznego rodu, który miał prawo rządzić Podziemnymi Atenami.
- Wilk! Wilk! Wilk! - zaczęli skandować ludzie.
Po miesiącach upokorzeń i przelanej krwi, podczas buntów i bezsilnego przeciwstawienia się tyranii, mieszkańcy Aten, wreszcie mogli zdobyć się na nadzieję, że coś się zmieni. Ci sami ludzie, którzy przed czterdziestoma laty obalili kult Apate, przybyli aby zrobić to ponownie i uratować uciemiężony lud. Byli ich nadzieją, ich ratunkiem, symbolem zmian oraz przepowiednią na najbliższą przyszłość. W powietrze wyleciały żołnierskie hełmy, które młode panny chwytały, z zachwytem na twarzy.
Cała kolumna stanęła, gdy Syriusz wraz z Lokairem dotarli do podwyższenia, tuż koło pałacu. Doskonale pamiętał ten moment, gdy po śmierci króla, w tym miejscu, stał Sykstus aby ogłosić smutną wiadomość, żałobę oraz nowego władcę, czyli siebie. Wtedy ludzie nie byli pewni co ich czeka. Dziś zaś, w ich oczach, dostrzegał chęć zemsty za zaginionych i zabitych krewnych, którzy jawnie postanowili stawić opór przeciwko tyranii. W powietrzu nadal, niczym huk gromu, przetaczały się ich okrzyki, pełne podniecenia.
CZYTASZ
Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)
FanfictionNiecałe dziewięć miesięcy później, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem Rzymskich i Greckich herosów, Percy Jackson budzi się. Gdy patrzy w lustro widzi morskie oczy, pełne cierpienia oraz zarośniętą twarz i dość długie włosy. Stracił miłość s...