Rozdział 1. Zmiana

412 17 5
                                    

PERCY

Gdy wyszedł na zewnątrz, wszyscy na chwilę zamarli, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Zmiany, które w nim zaszły, musiały być na tyle poważne, że herosi z trudem go rozpoznawali. W końcu nikt więcej, po za małą gromadką dzieci Apollina i synem Hypnosa, nie widział go przez te dziewięć miesięcy. Zignorował wlepione w niego spojrzenia i bez zastanowienia ruszył ku Wielkiemu Domowi.

Wyczuł moment, bo gdy ostrożnie uchylił drzwi, do jego uszu dotarły trzy głosy.

- A więc już się obudził? - Chejron najwyraźniej był zaniepokojony. - Clovisie, pokazałeś mu wszystko, co musiał widzieć?

- Tak - przytaknął syn Hypnosa.

- Już czas - Rachel wydawała się być pełna ulgi. - Już czas, Chejronie.

Percy poczuł rosnący w nim gniew, ale zdusił go. Pchnął mocniej drzwi i stanął w progu. Cała trójka zamilkła, odwracając głowy w jego kierunku i patrząc na niego. On wszedł powoli do środka, w każdej chwili będąc gotowym na wyjście.

- Czas na co? - zapytał zimnym głosem. - Znowu czas na oszukanie głupiego syna Posejdona? Na zabawienie się jego emocjami?

- Percy - Rachel zbladła. - Wiesz, że musieliśmy... Ona wiedziała...

- Nie waż wypowiadać się o Annabeth! -ryknął, a najbliższa woda w czajniku eksplodowała. - Jak śmiecie! Zdrajcy i mordercy!

- Posłuchaj... - Chejron próbował go uspokoić, ale Percy nie dał sobie przerwać. Miał dość manipulowania jego życiem.

- Wszystko ustaliliście za moimi plecami! Pozwoliliście jej umrzeć! Jak mam wam zaufać?! Jakim cudem, w ogóle zrobiłem to wcześniej?! - zacisnął dłonie w pięści, starając się nie wybuchnąć. - Wy i ci rzekomi bogowie nie jesteście warci nawet funta kłaków!

Cała trójka wciągnęła głośno powietrze. Na zewnątrz niebo pociemniało gwałtownie, zerwał się zimny wiatr. Syn Posejdona rozłożył ramiona na boki, z szyderstwem wypisanym na twarzy.

- Tak, tak - zadrwił. - Gniewajcie się, Bożkowie. Z dzisiejszym dniem zapomnijcie, że istniał jakikolwiek syn Posejdona. Teraz istnieje tylko Percy Jackson, syn Sally Jackson i Paula Blofisa.

Spojrzał prosto w oczy Chejrona. Na jego twarzy było przerażenie, ale nic po za tym. Percy odprężył się. Całe napięcie i gniew, które gromadziły się miesiącami, właśnie znalazły ujście.

- Nie proś mnie o pomoc, Chejronie. Nie chcę już słyszeć o obu obozach nawet słowa. Nie ważcie się stanąć w miejscu, w którym będę mieszkał. Od dziś, uznajcie to za wrogą ziemię. Ziemię waszego wroga. A ja, Obóz Herosów i Obóz Jupiter uznam za swoją wrogą ziemię. Możecie być pewni, że nie postawię na niej stopy. Już nigdy.

Odwrócił się powoli i wyszedł na zewnątrz, gdzie zgromadzili się wszyscy obozowicze. Gdy ruszył w kierunku stajni, rozsunęli się. Na twarzy z każdego z nich, było widać poczucie zdrady, ale nie równało się ono z poczuciem Percy'ego. Czuł, jak całe jego dotychczasowe życie było oszustwem. Czas zacząć żyć na prawdę.


Mroczny bez zbędnego słowa, postanowił polecieć z swoim panem. Tak samo Pani O'Leary, która pojawiła się koło stajni. Percy Jackson musiał załatwić jeszcze parę, niecierpiących zwłoki spraw. Jedną z nich była rozmowa z matką.


Dwa tygodnie później, siedział już w swojej własnej sofie w domku na plaży, do którego tak lubił kiedyś jeździć z matką. Po opuszczeniu Obozu, musiał z nią porozmawiać na temat swojego planu. Od razu próbowano też połączyć się z nim za pomocą iryfonu, ale za każdym razem zrywał tworzące się połączenie. Gdy dotarł do mieszkania jej i Paula, od razu usłyszał radosny krzyk i niemowlęcy pisk. Wiedział, że to jego siostra, ale nie potrafił wykrzesać z siebie choćby cienia entuzjazmu. Przypominała mu ona, o tym co on stracił wraz z Annabeth. Gdy zadzwonił, drzwi od razu się otworzyły i stanął w nich Paul. Bez żadnych pretensji, pytań czy czegokolwiek, spuścił go do środka i od razu mocno uścisnął, jak ojciec syna. Gdy odsunął się, uśmiechnął się lekko.

- Dobrze cię znowu widzieć, Percy. - zaprosił go gestem do środka. - Chodź. Matka i twoja siostra czekają już na ciebie.

- Dzięki Paul - mruknął.

Zdjął buty i podążył za wskazówkami swojego ojczyma. Gdy dotarł do salonu, jego mama podniosła głowę i widząc swojego syna, od razu zerwała się i podbiegła do niego. Nie płakała, nie krzyczała, nie rozbiła mu wyrzutów. Tak samo jak Paul, objęła go tylko mocno i przytuliła do siebie z całej siły.

- Och, synku - szepnęła w jego włosy. - Mój syn.

Długo nie odrywali się od siebie, delektując się tym, że są razem. Mama wszystko wiedziała i zgadzała się z nim, w milczeniu pełnym zrozumienia. Odetchnął z ulgą, rozumiejąc, że nie musi się tłumaczyć. Wreszcie usiedli wszyscy, a mała Estelle, wylądowała na kolanach u Percy'ego, który z bladym uśmiechem bawił się z siostrą. W międzyczasie Paul z Sally przynieśli herbatę i ciasteczka oraz usiedli naprzeciwko młodego mężczyzny.

- Jakie masz plany? - zapytała w końcu Sally, robią łyk z swojego kubka. - W czym ci pomóc?

Jackson wahał się przez chwilę, po czym spojrzał im w oczy.

- Chcę się wynieść jak najdalej od Manhattanu - oznajmił. - Nie chcę mieć z tym miejscem już nic wspólnego.

- Hmm - Paul zamyślony, podrapał się po skroni. - Gdzie zamierzasz wyjechać?

- Jeśli tylko to możliwe, to chciałbym zagospodarować domek w Montauk - spojrzał na mamę. - Chciałbym byście mi w tym pomogli.

Przez moment oboje wydawali się być zaskoczeni, ale po chwili otrząsnęli się. Tylko mała Estelle, radośnie gaworzyła i rączkami chwytała brodę swojego brata.

- Oczywiście - powiedziała z entuzjazmem Sally - Wiesz, że nie ma problemu.

- Czego potrzebujesz? - Zapytał Paul.

Uśmiechnął się blado.

- Czasu i pieniędzy.

Jak się okazało, dostał jedno i drugie. Nie wiedział w jakim stanie znajduje domek, w którym był po raz ostatni całe wieki temu. Jednak Paul wraz z Sally, ochoczo sfinansowali cały remont oraz umeblowanie. Percy po tygodniu mógł się już wprowadzić. Był tak wzruszony, że chciał załatwić coś specjalnego dla swoich rodziców, ale Paul machnął ręką.

- Potraktuj to jako prezent na dwudzieste urodziny, Percy. Wszystkiego najlepszego. 

Zupełnie zapomniał, że przespał swoje urodziny, ale nie przejął się tym zbytnio. Było zbyt dużo rzeczy, które musiał zrobić. W tym również porozmawiać z ojcem Annabeth. Postanowił to zrobić tuż po przeprowadzce.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz