Rozdział 48. Trzeci klucz

127 5 0
                                    

Trzeci klucz Ci powie może

woda w jakim jest kolorze

czy prawdziwa jest ta miłość

czy to tylko jest zawiłość

Nie miała pojęcia ile czasu minęło od kiedy spadła w dół, ani jak długo leżała na samym dnie, nieprzytomna. Ocknęła się, czując potworny ból głowy oraz dominującą wilgoć i chłód, który oznaczał, że musiała znaleźć się głęboko pod ziemią. Nie próbowała wstać. Zamknęła oczy i skupiła się na dźwiękach, które do niej dochodziły. Delikatny szum wody, który mógł oznaczać jakąś rzekę lub podziemny potok, albo po prostu wodę spływającą po kamiennych ścianach. Stukanie i chrobotanie uznała za dzieło myszy i innych mieszkańców, którzy zdecydowali się na zamieszkanie w tak dziwnych warunkach. Nie sądziła by mogło jej tu coś grozić, przynajmniej na razie, więc pozwoliła sobie na zebranie dotychczasowych informacji. Najwyraźniej przeszła poziom drugi, który bronił wejścia do korytarzy. Oznaczało to, że dwa klucze i dwie zagadki miała już za sobą. Nigdy nie przypuszczała, że  Królewskie Grobowce są tak pilnie strzeżone. Amon wspomniał o zasadzkach i różnych trudnościach, ale nie powiedział co to dokładnie miało być. Być może gdyby to zdradził, nie przeszłabym testu- uzmysłowiła sobie. Zostawił im klucze, zagadki, kilka wskazówek oraz mapę samych Grobowców, do których musiała dopiero dotrzeć. Nie powiedziała nikomu gdzie się wybiera, ani po co. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej, nawet jeśli niektórzy mieliby sobie wyrywać z tego powodu włosy.

Usiadła powoli, czując jak krew pulsuje jej w skroniach. Ostrożnie namacała wielkiego guza i westchnęła cicho. Nie z takimi rzeczami musiała sobie radzić. Przez jej umysł przemknęły wspomnienia - duch i odbicie Apate. Męczyły ją setki pytań, ale odgoniła je, jak natrętną muchę. Nie miała teraz na to czasu. Informacje, które mogła zdobyć, znacząco przechyliłyby szalę wygranej na ich stronę, albo przynajmniej pomogłyby w pokonaniu Sykstusa i Apate. Jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Z mroku wyłoniły się zarysy ścian, które wyznaczały kręty korytarz. Za plecami miała litą ścianę, która raczej nie była iluzją, więc została jej jedna droga - na przód.

Pierwszym zaskoczeniem podczas żmudnej wędrówki, bez znanego pośredniego celu, było to, że wszędzie było strasznie dużo wody. Niepokoił ją ten fakt, z uwagi na treść zagadki, ale postanowiła przyjąć to, co los ostatecznie postawi na jej drodze. Nie miała pojęcia jak wiele czasu upłynęło od momentu, gdy się ocknęła, ale jedno wreszcie się zmieniło. Skończył się korytarz, który przerodził się w ogromną komnatę. Tylko jej instynkt powstrzymał ją przed przedwczesną śmiercią. Błyskawicznie zatrzymała się, gdy jej noga zawisła w powietrzu i machając rękami, usiłowała uzyskać równowagę i przechylić ciężar ciała do tyłu. W końcu runęła na plecy, czując jak powietrze ucieka ze świstem z jej płuc. Jeden krok dalej i wpadłaby do ogromnego dołu. Na moment przymknęła oczy, zasłaniając twarz rękoma. Przez jej ciało przebiegł zimny dreszcz strachu, gdy uświadomiła sobie, że prawdopodobnie, aby dostać się do Grobowców, będzie musiała tam skoczyć. Więc w zasadzie co za różnica, czy bym tam spadła wbrew swojej woli, czy skoczyła - pomyślała ponuro. - I tak muszę się tam znaleźć.

Zajrzała w czarną otchłań i według swoich oczekiwań, nie zobaczyła totalnie nic. Ciemność i pustka, a na dole czaiło się nie wiadomo co. Jeśli miałaby być to woda - w porządku, ale czy głęboka? Jeśli płytka, to zabije się, tak samo w przypadku, jeśli tej wody miałoby tam nie być. Jeśli na dole jest kolejny korytarz, to jak ma się do niego dostać, nie łamiąc sobie kręgosłupa? Po raz pierwszy od dłuższego czasu, poczuła gniew i cień rozpaczy. Wkładała ogromną siłę, aby zachować całą siebie w całości, nie rozlatując się przy tym na miliony kawałków. Zapragnęła mieć koło siebie kapłana Morosa, który objął by ją i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Razem poszukaliby wyjścia z tej sytuacji... jak przez ostatnie miesiące. Otrząsnęła się brutalnie z marzeń, wstając. Nie będzie już żadnego razem.

Dzięki Atenie, miała pod ręką łuczywo, które mogła spożytkować na cele dowiedzenia się, czy wzdłuż ściany biednie jakakolwiek drabinka lub kamienne schody. Zajęło jej trochę czasu zapalenie pochodni, w wilgotnym powietrzu, ale kilka minut później, przekonała się, że nie ma nic, po czym mogłaby zejść. Usiadła na brzegu, zrezygnowana. Weź się w garść. Jesteś córką dowódcy wojskowego. Z trudem złapała oddech, starając się nie patrzeć w dół... i skoczyła.



Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz