Rozdział 35. Dla niej

218 9 4
                                    

PERCY

Obudził i ciągle jeszcze senny, odwrócił na drugi bok, szukając dłonią fragmentu ciała Larysy. Rozbudził się całkowicie, gdy wyczuł jedynie zimną już pościel. Odrzucił kołdrę i przeczesał spojrzeniem materac. Jego wargi drgnęły lekko, gdy dostrzegł to, czego szukał. Poczuł się w pewien sposób dumny, ponieważ to on okazał się prawdziwym samcem alfa w tej rozrywce, a Lanis mógł jedynie o tym pomarzyć. W jego głowie pojawiło się kilka wspomnień z wczorajszej nocy, kilka pikantnych kawałków. Westchnął ciężko, czując, że opanowanie się nie będzie należało do najprostszych rzeczy. Miał też prawie dwadzieścia dwa lata... czemu się tu dziwić w takim wieku?

Zastał ją w kuchni, zatopioną w jakiejś gazecie, którą trzymała w jednej ręce, a w drugiej kubek, zapewne z herbatą. Poranne światło wpadało przez okno umieszczone nad aneksem kuchennym i oświetlało Larysę. Percy uśmiechnął się lekko i oparł o framugę drzwi. Kobieta powoli podniosła na niego wzrok i odwzajemniła uśmiech. Podszedł do niej powoli, patrząc uważnie w jej niebieskie oczy. Nie dostrzegł tam żadnych wyrzutów z powodu tego, co zrobili poprzedniego wieczoru. Ona odłożyła kubek z gazetą i objęła jego kark, przyciągając ku sobie. Pocałowała go czule, przygryzając jego wargę. Przesunął dłońmi po jej plecach, zahaczając o ramiączka bluzki. Przez ich ciała przebiegły dreszcze.

- Dzień dobry - wymruczała, gdy zdołali się od siebie oderwać. - Jak się spało?

- Całkiem przyjemnie... - musnął ją za uchem. - A Ty?

- Nie mogłam sobie wyobrazić lepszej nocy - zaśmiała się cicho.

Przytulił ją mocno, wdychając zapach jej skóry. Stali tak przez moment, w zupełnej ciszy, dopóki Larysa delikatnie nie odsunęła się, aby spojrzeć mu w oczy. Ciągle nie mógł się nią nacieszyć i uwierzyć w to, że wreszcie się odważył być z kimkolwiek innym.

- Percy - zaczęła. - Wczoraj byliśmy tak zajęci sobą, że nie zrobiliśmy jednej rzeczy.

Zmarszczył czoło, zastanawiając się o co chodzi, aż w końcu zrozumiał. Lekko wstrząśnięty, cofnął się o dwa kroki.

- Di immortales - wymamrotał. - Nie zabraliśmy Lazurytu.

Pokiwała głową i westchnęła cicho. Wzięła kubek w dłonie i usiadła przy stole, krzyżując nogi.

- Lanis będzie wściekły, ale zostaw to mnie.

Uniósł brwi.

- Dlaczego? To chyba ja cię uwiodłem, więc powinienem z nim pogadać.

Uśmiechnęła się lekko i odgarnęła włosy z twarzy.

- Nie, kochanie. Nie powinieneś. Nie ufa ci i jest gotów nawet cię zabić, jeśli uzna, że mogłeś mieć okazję do zdrady - spoważniała. - Nie chcę mówić komukolwiek, że facet w którym się zakochałam po uszy, zginął z powodu jednej rozmowy.

Oparł się o blat kuchenny. Zaparło mu dech w piersiach, nie mógł spuścić z niej wzroku. Była zakochana. Czy nie tego właśnie chciał? Czyjeś miłości, uwagi? Po tylu miesiącach cierpienia, a potem wewnętrznej pustki, znowu poczuł, że ma cel. Miał dla kogo żyć. Skrzywił się lekko w duchu, zrozumiawszy nagle, że są o wiele ważniejsze sprawy do rozwiązania, niż jego życie prywatne. Miał pozwolić Larysie na rozmowę z rozwścieczonym Lanisem? To było nierozsądne. Pokręcił głową, świadomy tego, że dziewczyna uważnie mu się przygląda.

- Nie. Nie ma takiej możliwości. Też mu nie ufam i nie mam zamiaru by coś ci się stało, z tego powodu, że nie potrafi zahamować swojego gniewu.

Odchyliła głowę do tyłu, z lekkim uśmiechem.

- Znam go dłużej niż ty i wiem jak się zachowa w danej sytuacji. Nie podniósłby na mnie ręki. Po za tym wczoraj zawiniliśmy oboje. Uwiedliśmy siebie nawzajem.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz