Rozdział 4. Stara data

347 16 0
                                    

*Umordujcie, przepraszam. Na śmierć zapomniałam... macie rację :> Mam jednak nadzieję, że Wam to jakoś wynagrodzę tym rozdziałem*


Wielki Dowódca Podziemnego Państwa Ateńskiego, Amon, wiedział, że zbliża się koniec jego kariery jako króla i archonta w Areopagu. Obóz młodych Greków i Rzymian odkryli zupełnie przypadkiem, podczas corocznych wielkich zawodów latania na pegazach. Młody Ateńczyk, który je odkrył, po powrocie od razu doniósł o tym Sykstusowi, politycznemu przeciwnikowi Amona. Stary dowódca doskonale wiedział, że traci poparcie na rzecz Sykstusa i jego syna - Christiana, który miał niemałą chrapkę na tron Wielkiego Archonty. Po tej informacji od razu wybuchły spory - co zrobić z nowymi obiektami, które zostały odkryte? Przez kilka ostatnich miesięcy debaty toczyły się publicznie, nie zwoływano Areopagu. Amon twardą ręką trzymał w szachu tych, którzy chcieli wojny. Podświadomie czuł, że spalenie ich nie pozostanie bez odwetu i konsekwencji. Po za tym nie tak należało prowadzić dyplomację. Jednak z miesiąca na miesiąc, Sykstus sączył swój jad do głów archontów, obracając ich przeciwko Wielkiemu Dowódcy. Amon tracił poparcie, aż w końcu doszło do zwołania Areopagu, na którym miało jawnie wyjść kto stoi po jego stronie. Nie miał szans z tak cwanymi i przebiegłymi lisami, jakimi byli Sykstus i Christian. Kiedyś być może, ale teraz wyszedł już z wprawy.

Wstał z ciężkim westchnieniem od swojego biurka i poprawił luźno zwisający płaszcz na swoim pancerzu. Obracał na palcu swój królewski pierścień, zastanawiając się nad odpowiednią strategią, którą powinien obrać na spotkaniu Areopagu. Miał tak niewiele możliwości... Cofnął się o krok i omiótł spojrzeniem swój gabinet. Przez ostatnie trzydzieści lat nic się tu nie zmieniło. Kamienne ściany pokrywały malowidła i stiuki, podłogę przykrywał długi, czerwony dywan. Światło dzienne dostarczały świetliki, skupione głównie na biurku. Reszta pomieszczenia tonęła w przyjemnym półmroku, rozjaśnionym gdzieniegdzie pojedynczymi świecami. Za plecami Wielkiego Archonty, znajdowała się wygodna kanapa, obok stolik i regał z książkami. Naprzeciwko zaś były ogromne, dębowe drzwi, otwierane w obie strony. Krzesła tuż przed biurkiem nieraz mieściły wielu ważnych gości. Amon zastanawiał się kogo będą mieścić, gdy władzę przejmie Christian. Skrzywił się na myśl o barbarzyńcach i zbirach, którymi dowodził młody arystokrata. Miał nadzieję, że będzie miał równie dużo przeciwników co on sam.

Kilka minut później, wszedł zdecydowanym krokiem na salę obrad i poczęstował beznamiętnym spojrzeniem siwowłosego mężczyznę o wiecznie rozbawionym wyrazie twarzy - Sykstusa. Koło niego, po prawej stronie siedział przystojny, brązowowłosy młodzieniec o brutalnym charakterze - Christian. Po lewej stronie Sykstusa, siedział Agiusz - lepimucha do każdego kto aktualnie rządzi. Po drugiej stronie stołu siedziała młoda i piękna Larysa, która zawsze rozsądnie wybierała opcje, które nie zagroziłyby Podziemnemu Państwu. Odziedziczyła to najwyraźniej po swoim ojcu, który siedział obok - mężczyźnie o dobrotliwym wyrazie twarzy i takim samym sercu. Koło niego siedział ostatni członek Głównej Rady Areopagu - Nikostrat, który nic nie zdradzał swoim wyrazem twarzy. Był zazwyczaj posępnym i zgorzkniałym człowiekiem, ale umiał postawić na dobru Podziemnego Miasta. Oprócz tych sześciu,w sali znajdowało się jeszcze dwudziestu innych, mniejszych rangą archontów, którzy poddawali pod głosowanie to, co ustalili między sobą członkowie Rady, a na końcu Wielki Dowódca i Archonta zatwierdzał wynik. Amon miał złe przeczucia co do dzisiejszego głosowania, ale wiedział, że jakikolwiek byłby jego wynik, nie może go nie zatwierdzić. Takie prawo miał tylko i wyłącznie w uzasadnionych okolicznościach.

Nikt nie drgnął, gdy szedł do swojego krzesła u szczytu stołu. Toczył po sali spokojnym spojrzeniem, nie wyrażając żadnych emocji. Gdy przygotowywał się do usiądnięcia, wszyscy wstali, a Amon zasiadł i dopiero wtedy skinął dłonią na znak, że też mogą spocząć na swoich miejscach. Nikt się nie odezwał ani słowem. Pierwszy musiał zacząć Wielki Archonta. Nie podniósł spojrzenia znad dokumentu, który miał przed sobą. Wiedział co zobaczy.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz