Rozdział 18.Omen

183 9 2
                                    

SYKSTUS

Klęczał przed Apate, która z zmarszczonymi brwiami, chodziła w tą i we w tą, zastanawiając się. Przyszedł do niej dokładnie tego samego wieczoru, którego przybył do nich posłaniec Morosa. Był zaniepokojony jego pojawieniem się i zastanawiał się, co może zwiastować.. Nie podzielał entuzjazmu swojego syna, który twierdził, że to dobry omen dla ich planów. W końcu to nie on kontaktował się z Apate. Na to przyjdzie dopiero pora. Gdy upewnił się, że nikt mu nie przeszkodzi w dostaniu się do Katakumb, otworzył przejście i wezwał boginię. Od razu powiedział jej o wszystkim. Na początku stała nieruchomo, tylko jej źrenice zwężały się i rozszerzały. Potem krzyknęła z furii, a potężna fala mocy zaatakowała Sykstusa ze zdwojoną mocą. Leżał przez kilka minut na posadzce, nieruchomo, próbując dojść do siebie po wybuchu gniewu Apate. Teraz przechadzała się przed ołtarzem, najwyraźniej układając myśli. Wiedział, że źle zrobił, schodząc tu po raz drugi w przeciągu dwóch dni, ale nie miał zbyt wielkiego wyboru.

- Jesteś pewien, że to kapłan Morosa, a nie oszust? - zapytała ostro.

- Tttak - powiedział drżącym z wysiłku głosem. - Zupełnie pewien. Pytia to potwierdziła.

Bogini parsknęła z oburzenia i stanęła prosto przed nim.

- Pytia to w rzeczywistości zwykły śmiertelnik, kontaktujący się zaledwie z cząstką Ducha Delf. Prawdziwą Wyrocznię mają ci młodzi Grecy.

Usiadła na brzegu ołtarza i znowu spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Sama nie jest do końca pewna, czy jego pojawienie się burzy nasze plany.

Skulił się lekko.

- Pani - mruknął. - Sądzimy, że jego przybycie może być dobrym omenem...

- Ha! - Apate roześmiała się szczerze i klasnęła w dłonie, jakby usłyszała najlepszy żart roku. - Dobry omen i Moros! Och Sykstusie, zlituj się.

Zdziwił się, ale nie zaoponował.

- Moros, to bóg śmierci. Śmierć nigdy nie jest dobrym zjawiskiem. Chyba, że giną wrogowie - wtedy tak. Kiedyś ja i Moros żyliśmy w zgodzie. - na moment jej oczy zaszły mgłą. - To było bardzo dawno temu. Po zdradzie Efialtesa nasze drogi rozeszły się jeszcze bardziej. Ten stary cap, stwierdził, że nie przyłoży ręki do mordowania rodzimych Greków. Co ciekawe jego moralność nie przeszkodziła mu w wymordowaniu Anglików w Wielkim Pożarze Londynu w 1666 roku. 

- To była jego sprawka? - zdumiał się jeszcze bardziej. - Nie miałem pojęcia.

Machnęła ręką.

- Powstał drobny spór między nim, a Forkisem, który twierdził, że woda jest najpotężniejszym żywiołem na ziemi. Moros więc udowodnił mu, że tak nie jest, a przy okazji wybił co do nogi przeciwników kościoła Anglikańskiego. Wtedy jego głową był Karol II Stuart, który - tu bogini znowu roześmiała się - o ironio był synem Morosa. Wielką Zarazą próbował wybić zwolenników Cromwella, chociaż wydawałoby się, że w 1658 roku powieszono już wszystkich - wzruszyła ramionami. - Taka boska polityka, robaczku.

Słowa Apate dały mu do myślenia. Ile rzeczy było, które historia uznała za przypadek, a którymi sprawcami byli bogowie. Z tego krótkiego zamyślenia wyrwało go chrząknięcie. Spojrzał na nią. Pokiwała głową.

- Tak właśnie. Czuwaj nad sytuacją, Sykstusie. Trzymaj rękę na pulsie i nawet na moment nie spuszczaj oka z Jacksona. Nie mam pojęcia kim on jest, ale obiło mi się już o uszy to nazwisko. Muszę się zapuścić w korzenie informacji. A teraz idź już, robaczku.


Kilkanaście minut później, znalazł się z powrotem w Sali Konferencyjnej. Opadł na tron bez sił i westchnął głęboko. Zdawał sobie sprawę, że służenie bogini zdrady, to ciężkie brzemię. Nie wiedział jednak kim byłaby jego rodzina, ród gdyby nie ona.  Apate była sensem istnienia rodu Węży od pokoleń. Ich przeciwnikiem od zawsze był ród Wilków, czyli rodzina Amona. Wspólna historia sięgała starych, arystokratycznych korzeni z okresów świetności Aten. Węże dawniej przewodziły Sparcie, a Wilki Atenom.  Nienawiść rozpoczęła się od wielkiej wojny peloponeskiej i przetrwała aż do dziś. Obie strony były świadome ciężaru historii, który na nich spoczywał.

Zastanawiał się przez moment nad posłaniem szpiega do kapłana Morosa, ale powstrzymał się. Nie był pewien jak z nim postępować i czy przypadkiem Moros w zamian nie przyśle jakieś klątwy. Póki co, musiał sam uważnie obserwować Percy'ego Jacksona, o którym nikt nic nie wiedział.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz