Rozdział 56. Wybrzeże

185 8 0
                                    

LARYSA

Ameryka ukazała im się w całej swej piękności, już piątego dnia podróży statkiem. Wysokie wieżowce lśniły z daleka, witając przybyszów, a szerokie i długie plaże wabiły tysiące turystów. Larysa stała na pokładzie i wdychała morskie powietrze, ciesząc się słońcem i wiatrem, który przynosił morską bryzę. Wszyscy pasażerowie zostali poinformowani o tym, że zbliżają się do celu podróży i wyczekiwali niecierpliwie momentu zejścia na ląd. Sama nie była pewna czego się spodziewać. Miała się znaleźć na terenie, którego zupełnie nie znała i wśród ludzi, których obyczaje były jej obce. Ostatecznie, postanowiła zdać się na Piper, z którą dużo rozmawiała o wszystkich rzeczach. Dziewczyna była zaskoczona niektórymi informacjami z podziemnego świata Aten, ale ta nie pozostawała jej dłużna. Opowiadała głównie o życiu Percy'ego, jakby chciała, aby nie obwiniała go o wszystko, co do tej pory zrobił lub czego, właściwie, nie zrobił. Dowiedziała się, że ma syna, co wprawiło ją w taki szok, że o mało nie zakrztusiła się wodą, którą w tamtym momencie piła. Usłyszała wiele o byłej, wielkiej miłości Perseusza Jacksona, Annabeth Chase, która zginęła, poświęcając się dla dobra misji. Teraz zrozumiała jego przybicie i początkowe wahanie przy ich związku, który de facto, legalnym związkiem nie był. Bał się, że będzie kolejną osobą, którą może stracić.

Przez te pięć dni, poznała o nim tyle faktów, których nie poznała przez całe dwa i pół miesiąca. Złość pozostała dalej, strach o jego życie również, ale doszła również gorycz, zabarwiona pytaniem, dlaczego jej nie zaufał? Mógł jej powiedzieć kim jest. Piper zdawała się widzieć każdą jej rozterkę, zapewne za pomocą swego miłosnego zmysłu, który zyskała po matce, ale milczała, zapewne czekając, aż sama się odezwie. Jednak Larysa nie była skora do jakichkolwiek zwierzeń.

Jej przyjaciel w miarę dobrze znosił całą podróż. Zapoznał się z załogą statku i nieraz pomagał im w najprzeróżniejszych pracach. Stwierdził, że żegluga po morzu, to było zawsze to, co chciał robić. Niewiele ze sobą rozmawiali od czasu opuszczenia Aten, ale nie miała mu tego za złe. Musiał mieć równie wielki zamęt w głowie, co ona. Nieco spochmurniał, zrobił się cichszy, ale nie rezygnował z wieczornych i porannych rozmów w kuchni, w obecności Piper. W końcu, uznał ją za godną rozmowy, gdy zobaczył, jak szybko połapała informacje na temat Podziemnych Aten.

Przybicie do brzegu, wyrwało ją z zamyślenia i zmusiło do skupienia się. Załoga latała po całym statku, zajmując się olinowaniem i wyłożeniem trapu. Po chwili dołączyła do niej Piper z Lanisem, który wsparł się o reling i zerknął w kierunku dwójki nastolatków, którzy przypatrywali się temu wszystkiemu z kamienną twarzą.

- Synowie Aresa - Piper uśmiechnęła się. - Bardzo wojowniczy i zazwyczaj, jeśli nie noszą takiej miny, to mają ochotę cię zabić, więc uznajcie to za sukces.

- Synowie Aresa - powtórzył Lanis, cedząc te słowa przez zęby. - Uroczo.

Larysa po raz pierwszy, od dłuższego czasu, roześmiała się cicho i pokręciła głową.

- Mógłbyś z nimi iść podbić świat, prawda?

Wyprostował się i obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem.

- Mógłbym - potwierdził. - ale póki co nie mam takiej potrzeby.

Piper ruszyła w kierunku trapu i powoli na niego weszła.

- Dobrze wiedzieć! - zawołała przez ramię.

Lanis żachnął się, po czym ruszył za nią, a Larysa tuż za nimi. Na plaży zebrała się mała grupka gapiów, która obserwowała uważnie każdy ich krok. Wśród nich, wyróżniał się wysoki mężczyzna, który zamiast nóg, miał dół konia. "Centaur" - uświadomiła sobie, z niemałym zdziwieniem. Na moment ich spojrzenia spotkały się. Jego zdawało się być wszechwiedzące. Zaraz opuściła wzrok, by skierować go na stojącą obok rudowłosą dziewczynę w obdartych dżinsach i zielonej koszulce z napisem WWF. Jej twarz była pokryta piegami i poważna. Resztę grupki, stanowili młodzi chłopcy i dziewczęta, ubrane w pomarańczowe podkoszulki z logiem Obozu.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz