Rozdział 55. Sprzymierzeniec

166 7 0
                                    

Środa, prawda? 😎😏👌👀

SYRIUSZ

Północ Podziemnych Aten była najbardziej dzikim miejscem, z jakim mężczyzna się kiedykolwiek spotkał. Nie tylko samo miejsce było nieokiełznane, ale również ludzie, którzy je zamieszkiwali. Podczas wędrówki z wschodniej granicy na północ, natykali się na różne bandy rabusiów, które usiłowały ich pozbawić wszystkiego co mieli. Na początku potyczki były banalnie proste - bandyci byli słabo uzbrojeni i niedostatecznie wyszkoleni, więc mała armia Syriusza miażdżyła ich w mgnieniu oka. Jednak sytuacja zmieniała się wraz z postępem podróży. Konie i ludzie byli coraz bardziej wycieńczeni drogą do północnej twierdzy, która dłużyła się, a nuda dodatkowo zabijała jakiekolwiek morale. Syriusz nie potrafił im pomóc - jedynym sposobem na rozruszanie i poprawienie nastojów, była bitwa, a na żadną się nie zapowiadało. Jego ludzie wiedzieli o tym, nie obwiniali więc swojego dowódcy i bez marudzenia wypełniali każdy, najmniejszy jego rozkaz. Bandyci stawali się coraz większą przeszkodą i  wyzwaniem, z którym trzeba było sobie poradzić.

Pewnego dnia otrzymał informację o tym, że w stolicy doszło do zamachu na królewskiego syna, a kilka dni później armia broniąca wschodniej granicy, na rozkaz samego króla, ruszyła w drogę, aby zebrać się w ateńskim garnizonie. Te informacje zaniepokoiły mężczyznę, który stwierdził, że jego córka musiała mieć coś z tym wspólnego. W ostatnim liście, który przysłała, wspomniała coś o planie Lanisa, ale nie opisała go dokładniej. Po za tym, nie otrzymał już żadnego listu.

Informacje napływały ciągle i były coraz bardziej niepokojące. Jedna z nich odnosiła się do Markusa, który przybył do Podziemnych Aten. Syriusza zmroziła ta nowina, nakazał Rubenowi śledzić każdy jego krok. Otrzymał więc wiadomości o tym, że często przebywał z Percy'm Jacksonem i raz na czas znikał w gabinecie króla Sykstusa. Po za tym, o dziwo, syn Apate nie robił nic więcej podejrzanego, więc poprosił swojego przyjaciela, aby nie śledził już więcej mężczyzny.

Po dwóch tygodniach, wreszcie dotarli do północnej twierdzy, której właściciel natychmiastowo udzielił im wsparcia oraz pokoi, w których mogli wypocząć. Lokair z rodu Sokoła na następny dzień chciał z nim pilnie porozmawiać, wiec czym szybciej ruszył do łóżka. Podejrzewał, że jutrzejszy dzień będzie długi.

Następnego poranka, tuż koło prostego łoża, zastał miskę z wodą i świeży, żołnierski ubiór oraz drugi, podobny komplet, ale bardziej oficjalny. Wybrał ten drugi, wiedząc, że czeka go uroczyste śniadanie z właścicielem twierdzy oraz jego żoną.

Lokair przywitał go starymi słowami, które wymieniali między sobą dowódcy, pamiętający jeszcze bitwę o wolność Podziemnych Aten.

- Wycie wilka zwiastuje nową erę, niech będzie zdrowie! - powiedział z szerokim uśmiechem, wstając od stołu, aby uściskać Syriusza.

- A pomyślność niech zawsze wita odwiecznie prawowity ród - dokończył i odwzajemnił pozdrowienie.

Żona Lokaira, matka trzech synów i dwóch córek, nadal zachowała swą piękność, pomimo tak potężnego upływu czasu. Delikatnie ujął jej dłoń i złożył czuły pocałunek.

- Pani - powiedział z szacunkiem.

- Witaj, Syriuszu. Jako gospodyni tego domu, jestem zaszczycona, mogąc cię gościć. Korzystaj z naszych dobrodziejstw na ile potrzebujesz.

Podziękował i zasiadł do obfitego i bogatego w najprzeróżniejsze potrawy, stołu. Przez lata nic się nie zmieniło w tej twierdzy. Zawsze i wszędzie ten sam, surowy wystrój, a najbogatszym elementem był z reguły jakiś mniej lub bardziej zdobiony, czerwony dywan. Z ulgą nałożył sobie jedzenia, ciesząc się, że może znowu zjeść jak człowiek.

Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz