A więc powróciłam po tym tygodniu wygnania... :) I wrzucam poniedziałkowy rozdział. Miłego czytanka! ;)
PERCY
Właśnie wyszedł spod prysznica, gdy usłyszał jak ktoś wali kołatką do drzwi. Westchnął ciężko i nałożył na siebie szlafrok. Po drodze sprawdził ile czasu zajęła mu siłownia. Dwie godziny. Uśmiechnął się lekko. Wstał dziś o szóstej aby poćwiczyć, co robił zresztą codziennie. Po czterech tygodniach od przybycia, powoli było widać efekty. Bardziej robił to jednak dla przyjemności, niż dla innych. Odkrył, że go to odpręża i uwalnia głowę od natłoku myśli, który ostatnio coraz częściej nawiedzał jego głowę. Moros i Fanes zapewniali, że ma to związek z ich obecnością w jego głowie - myśli i wspomnienia dwójki tych bogów czasami przedostawały się do jego sfery, robiąc niemały bałagan.
Owinął się dokładniej szlafrokiem i zszedł na dół. Zerkając przez judasza, rozpoznał jednego z posłańców od Christiana. Uchylił drzwi, a chłopak skłonił się lekko.
- Przynoszę wiadomość od Wielkiego Dowódcy - oznajmił, wyciągając rękę z białą kopertą.
Wziął ją i obejrzał dokładnie.
- Dziękuję - skinął głową.
Chłopak niemal natychmiast się ulotnił, jakby Percy zarażał, a on zamknął drzwi i opadł na sofę. Sięgnął po scyzoryk do otwierania listów, który leżał na szklanym stoliku kawowym i jednym, płynnym ruchem otworzył kopertę. Wyciągnął kremową kartkę, z ładnymi, ozdobnymi literami, zapraszającymi na bal, organizowany przez Christiana z rodu Węża. Przeleciał szybko wzorkiem tekst, wyławiając najważniejsze informacje. Godzina dwudziesta, za dwa dni czyli trzydziestego pierwszego lipca. Można było przyjść z osobą towarzyszącą. Westchnął głęboko, odkładając zaproszenie koło siebie. Od razu rzuciło się na niego pytanie z kim mógłby pójść?
Możesz przebierać do woli - zakpił w jego głowie głos Fanesa. - Doprawdy, masz wybór.
Skrzywił się.
- I co w związku z tym? Mam iść z tymi panienkami, które tak na prawdę poszły by ze mną tylko i wyłącznie dlatego, że jestem interesujący?
Mądry chłopak - mruknął z zadowoleniem Moros. - Widzisz, Fanesie? Bierz przykład.
Bardzo zabawne.
Właśnie to mówię...
-Dobrze już - westchnął. - Wystarczy.
Nie przejdziesz się z tą piękną, czarnowłosą? Sam bym poszedł - stwierdził bóg gwałtownej śmierci.
Pójdziesz, baranie.
Nie na swoich własnych nogach.
Ale Percy ci użyczy swoich. On jest miły, a nie tak jak ty.
Od kiedy się zrobiłeś taki oschły?
Nie jestem oschły - burknął Fanes. - Po prostu zbyt dużo czasu spędzam w twoim towarzystwie, słuchając jęków umierających.
Nie martw się. Jak dobrze pójdzie Percy'emu na balu z Larysą, to usłyszysz inny rodzaj pojękiwania.
- Pogrzało was obu?! - zerwał się na równe nogi. - Co z wami nie tak?
Co się burzysz? - zainteresował się Fanes. - Chyba Moros trafił w czuły punkt.
- Eksperci od związków międzyludzkich! - warknął. - Znaleźli się jeden z drugim.
CZYTASZ
Percy Jackson - Miecz Damoklesa : Ambasador (Przed korektą)
FanfictionNiecałe dziewięć miesięcy później, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem Rzymskich i Greckich herosów, Percy Jackson budzi się. Gdy patrzy w lustro widzi morskie oczy, pełne cierpienia oraz zarośniętą twarz i dość długie włosy. Stracił miłość s...