Rozdział 3 - "Wszędzie jest niebezpieczeństwo!"

2.3K 94 18
                                    

Kenan:

Noc minęła mi spokojnie. Nie miałem żadnych snów, a burza nie sprawiała mi żadnego problemu. Obecnie razem z ekipą wychodzimy z budynku. Wcześniej zjedliśmy śniadanie i nic nam już nie przeszkadzało na dalszą podróż. Od razu jak postawiłem stope na dworze poczułem dreszcz chłodu. Wilgoć czuć w powietrzu. Słońce widać na niebie, ale mimo to jest zimno. Zrobiliśmy jakieś dwa kroki, a już musieliśmy się zatrzymać. Przed nami stoi jakaś kobieta. Jest w średnim wieku jak i wzroście. Ma brązowe faliste włosy, sięgające do łopatek i czekoladowe oczy. Przez ubiór widać zgrabną sylwetke. Przy okazji ubrana jest w czarne jeansy ze złotym paskiem, czerwoną koszulkę i szarą bluzę. Buty są typowe na zime. Na dodatek na szyi ma srebrny naszyjnik w kształcie księżyca.

- Proszę... Pomóżcie mi... - mówi zapłakana.

Nieznajoma powoli do nas podchodzi. Jest zraniona w udo, więc ma problem z chodzeniem.

- Proszę się uspokoić. - odzywa się Nadia.

- Zgubiłam go... Zgubiłam... - szlocha.

- Co pani zgubiła? - pyta rosjanka.

- Mój synek... Zgubiłam go... - odpowiada w płaczu.

Kobieta w mgnieniu oka się popłakała.

- Niech się pani uspokoi. - rozkazuje delikatnie. - Proszę opowiedzieć jak doszło do tego, że pani zgubiła syna. - dodaje.

- Pojawił się jakiś stwór i... Kazałam mu uciekać... - odpowiedziała po chwili.

- Musimy jej pomóc. - wtrąca się Roxi.

- Mała. Mamy inne problemy na głowie niż uganianie się za dzieckiem. - delikatnie sugeruje Marcus. - Poza tym to jej wina, że go nie pilnowała. - dodaje.

- Możemy chociażby spróbować. - oznajmia Nadia.

- Jesteśmy zbyt dobroduszni. Przez to wpakujemy się w kolejnie kłopoty. - stwierdza brunet.

- Marudzisz. - wtrąca się Monika i krzyżuje ręcę pod biustem.

- Nie marudze. Po prostu stwierdzam fakty. - lekko podniósł głos. - A co jak ten bachor wlazł w jakąś jaskinie i Noelle go dorwała? Pamiętasz ją Kenan! - spojrzał na mnie. - Gdyby nie Larissa możliwe, że nie wyszlibyśmy z tamtej jaskini. - burknął.

- Zgadzam się z Marcusem. - odezwał się Logan. - Fakt faktem nie znam tej Noelle, a o Larissie tylko słyszałem, ale lepiej nie ryzykować. Zwłaszcza, że mamy rannego. - pokazuje na złamaną rękę Marcusa.

- Marnujemy tylko czas. Nie rozumiem nad czym wy się zastanawiacie. Już dawno powinniśmy szukać tego chłopczyka. Przecież on jest sam, a dookoła niego jest niebezpieczeństwo. - stwierdza Jane.

- Wszędzie jest niebezpieczeństwo! - krzyknął mój kumpel.

- Nie krzycz! - odpyskowała mu.

- Uspokójcie się. - rozkazuje Nadia.

Spojrzałem na kobiete. Już nie płacze, ale ściska do swojej klatki piersiowej obie ręcę. Tylko na nas patrzy i czeka na odpowiedź. Nie mam chyba wyjścia. Muszę się wtrącić. Głośno wypuściłem powietrze.

- Wie pani w ogóle gdzie mógł pobiec? - pytam.

- Kenan! - Marcus już chciał na mnie nakrzyczeć, ale uciszyłem go gestem ręki.

- Nie wiem... - odpowiada po chwili.

To nic nie ułatwia. Sam nie wiem co o tym myśleć. Poniekąd zgadzam się z Loganem i Marcusem. Nie możemy pomagać każdej napotkanej osobie. Przez te 3 lata mieliśmy wiele takich sytuacji i za każdym razem zadawałem sobie to samo pytanie. Co zrobiłaby Larissa w takim momencie? Ale tak po chwili zastanowienia, to zły pomysł. W tej sytuacji nie powinienem zdać się na czyny blondynki. Ona pewnie by się nie zgodziła i jeszcze by powiedziała, że dzieciak może już nie żyć. Kiedy tak rozmyślałem Roxanne podeszła do Marcusa i zaczęła robić maślane oczka.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz