Rozdział 45 - "To już koniec"

1.5K 84 11
                                    

Kenan:

Z trudem udało mi się zasnąć. Przez większość nocy przewracałem się z boku na bok i widziałem, że moi towarzysze mieli ten sam problem. Nie wiem czy Marcusowie się udało zasnąć, bo chłopak przez większość czasu był na tarasie i słyszałem jak płakał. Na szczęście mi się udało zapaść w sen. W pewnym momencie poczułem delikatny wiatr na twarzy, więc powoli podniosłem powieki. Zobaczyłem niebieskie niebo. Przez chwilę patrzyłem w chmury... Chmury? Przeszedłem szybko do siadu i od razu zrozumiałem gdzie jestem. Jest to ta sama łąka na której się znalazłem, kiedy zostałem zmiażdżony przez gruz ratując Roxi. Rozejrzałem się szybko i zobaczyłem, że ktoś stoi obok mnie.

- Znowu tutaj jesteś. - mówi Larissa.

Spojrzałem na nią. Nic się nie zmieniła. Dalej jest w tej samej postaci, czyli Larissy sprzed Zarazy. Ubrana jest w tą szarą, prostą sukienke i chodzi boso.

- Dlaczego znowu tutaj jestem? - pytam.

- Sam sobie odpowiedź na to pytanie. - odpowiada z uśmiechem.

Czuje się jakby to wszystko miało mi przypomnieć tylko jedną rzecz. Nie spotkam już Larissy. Na samą myśl poczułem jak ściska mnie w gardle i łzy nabierają mi się do oczu. Zamrugałem kilka razy i głośno wypuściłem powietrze, po czym wstałem. Larissa stoi w miejscu i się na mnie patrzy. Ręcę ma za placami i lekko się uśmiecha.

- Możesz mi wytłumaczyć co to za miejsce i co ja tutaj robie? - pytam stanowczo.

- Sam sobie odpowiedź na te pytania. - powtarza się.

Mam już dość! Dlaczego to wszystko spotyka mnie?! Chcę znać odpowiedź!

- Kim ty jesteś?! - podniosłem głos.

Pod wpływem złości złapałem ją za ramiona i spojrzałem głęboko w te niebieskie oczy. Twarz Larissy nic się nie zmieniła. Dalej się uśmiecha.

- Jestem tym kim chcesz żebym była. - odpowiada po chwili.

Zmarszczyłem brwi i puściłem blondynke. Ja sobie to wszystko wymyślam? Nie rozumiem tego.

- Pokaże ci coś. - powiedziała i złapała mnie za rękę.

Dałem się jej prowadzić. Nie mam zamiaru protestować. Blondynka zaprowadziła mnie w las do jakiegoś wodospadu. Widok jest, krótko mówiąc wspaniały. Wokół jest pełno drzew, a wodospad kończy się na małym jeziorze. Stałem i patrzyłem się na to zjawisko z zafascynowaniem. Bardzo śliczny widok. Larissa puściła moją rękę i zamoczyła stopy w wodzie.

- Chodź. - pomachała w moją stronę i ruszyła do wodospadu.

Przez chwilę się zawahałem i ostatni raz rozejrzałem, po czym ruszyłem za dziewczyną. Woda jest ciepła. Zdziwiło mnie to trochę, ale po kilku sekundach jeszcze bardziej okazałem to uczucie. Larissa weszła w głąb wodospadu. Podejrzewam, że jest tam jakaś jaskinia. Poszedłem za nią. Najszybciej jak potrafiłem przeszedłem pod spadającą wodą. Poczułem jak mokra ciecz spłynęła po moim ciele. I jednak miałem racje. Jest jaskinia. Nie należy do dużych, ale jakiś tam urok ma.

- Na co czekasz? Chodź. - woła mnie Larissa.

Ruszyłem do niej. Dziewczyna pobiegła dalej, a ja za nią. W pewnym momencie skręciła w prawą stronę.

- Czekaj na mnie. - mówię i robie to samo co ona.

Znajdując się w tej części jaskini szeroko otworzyłem oczy i wydałem z siebie blisko nieokreślony dzwięk. Larissa zaśmiała się na moją rekacje. Przed nami jest wielka lodowa figura. Mało tego! Jest to postać skulonego, śpiącego wilka. Mam dziwne wrażenie, że to Diablo.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz