Rozdział 9 - "Przy tobie czuje się jak prawdziwa kobieta"

2K 96 32
                                    

Kenan:

Dzisiaj mam szczęście. Cały dzień pada deszcz, co za tym idzie? Zostajemy w budynku, a co się z tym wiąże? Mogę pójść w nocy do Valentiny. Nie mogę przestać o niej myśleć. Dziewczyna naprawdę namieszała mi w głowie. Chcę ją lepiej poznać. Chcę się do niej zbliżyć. Chcę być przy niej. Nigdy się tak nie czułem. Czy ja się zakochałem? Spróbuje wrócić na ziemie. Nie mogę sprawić, że moi towarzysze będą się czegoś domyślać. Obecnie jem wczorajszą kolacje. Nadia sprawdza złamaną rękę Marcusa. Ava, Levi i Veronica o czymś gadają. Jane i Monika sprawdzają nasz plecak. Ważne jest żeby wiedzieć co się ma. Logan coś grzebie w protezie, a Roxi i Rose stoją troszkę dalej od niego. Dziewczynki cicho szeptają i zerkają na szatyna. Chyba dziecięca ciekawość zaczyna się odzywać.

- Looogan. - Roxi zawołała i podeszła razem z Rose do niego. - Co robisz? - pyta uroczo.

- A tak sobie grzebie. - zaśmiał się.

- Bolało? - Rose wymamrotała to tak cicho, że ledwo usłyszałem.

- Hm? Co mówiłaś? - wypytuje.

Nie dziwie mu się. Mała naprawdę jest bardzo cicha.

- Pyta się czy bolała strata nogi? - sprostowała Roxanne.

- Szczerze? To nie pamiętam, ale raczej nie. Miałem chyba 7 lat jak ją straciłem. - zaczyna opowieść. - Byłem uczulony na pewne lekarstwa. Dalej chyba na nie jestem. - zaśmiał się. - Przez te leki zrobiła się sepsa. To takie zakażenie. - wytłumaczył. - Rodzice na początku to zignorowali. Dopiero jak straciłem w niej czucie zabrali mnie do szpitala. Potem zostałem uśpiony i obudziłem się bez nogi. To tak w skrócie. - uśmiechnął się.

- Było ci ciężko? - pyta po chwili piwnooka.

- Było. Chwilami nie małem już siły dalej walczyć. Mimo, że miałem dobre zaopatrzenie bo rodzice byli bardzo bogaci... - zrobił przerwę. - Nikomu tego nie życzę. - dodaje i pokazał zęby.

- A twoi rodzice żyją? - znów pyta mała.

Rose stoi i słucha. Do siebie przytula, jak zawsze swoją pluszową foczkę.

- Byłem w szkole, więc nie wiem. - podrapał się po karku. - Rodzice byli w pracy, czyli swojej słynnej na cały świat firmie podróżniczej. Jedna z dwóch starszych sióstr była u chłopaka, a druga w pracy, czyli na wybiegu. Była modelką. - mówi sam do siebie.

Jakby analizował fakt czy jego rodzice i siostry żyją. Dziewczynki chyba podobnie pomyślały i dały spokój szatynowi. Wzięło mnie na wspomnienia. Przypomniałem sobie spotkanie chłopaka. Było to 2 lata temu. Biedak sam walczył z Potworami. Pomogliśmy mu. Był cały w nie swojej krwi. Już z samego początku wykazał się niezłym sprytem. Miał dobre zapotrzebowanie. Sprostując, miał plecak cały wypełniony medycznymi przedmiotami. Złożył nam propozycje, że jeśli weźmiemy go ze sobą to te rzeczy będą nasze. Zgodziliśmy się. W końcu taka okazja zdarza się bardzo rzadko. Poźniej okazał się świetnym kompanem i już prawie zapominamy jakie były nasze początki.

Przez większość dnia nic się nie działo. Cały czas padało. Rozmawiałem z większością i ogółem starałem się nie wzbudzać podejrzeń. Pod wieczór przestało padać. Musieliśmy namawiać Diablo, że nie damy rady iść w nocy. Ciężko to przyjął i poszedł do drugiego pokoju. W sumie, to dobrze dla mnie, ponieważ jako jedyny nie śpi i mógłby mnie przyłapać. Czekałem, aż wszyscy zasną i ruszyłem w drogę. W powietrzu czuć wilgoć i jest dość chłodnie. Doszedłem do jeziora i zacząłem szukać śliczności. Nigdzie jej nie widziałem, ale usłyszałem dźwięk jakby ktoś grał na flecie. Postanowiłem poruszyć za nim. Niedaleko od wody siedzi Valentine oparta o drzewo. Na sobie ma sukienke, która góre ma złożoną z czarnej kamizelki z guzikami i krótkim rękawem oraz wycięciem na wysokości biustu. Część kamizelki mieści się na szyi. Na dodatek na końcu ramion i na idealnym biuście ma falbanki. Falbanki i dół ubioru są w kolorach jasnego nieba. Dół składa się z trzech poziomych pasów, które są pomarszczone. Cała kreacja idealnie podkreśla jej atuty. Na stopach ma czarne baletki. Oparłem się o drzewo i przyglądałem się jej. Wsłuchuje się w tą przepiękną melodie. Gra na flecie. Ten instrument jest drewniany z dodatkami liści i pnączy. Kiedy skończyła grać spojrzała na mnie tymi srebrnymi oczętami.

- Przyszedłeś. - delikatnie się uśmiechnęła.

- Tak jak mówiłaś. - odpowiadam i odwzajemniam gest.

Dziewczyna ręką dała mi znać, że mam usiąść obok niej. Tak postąpiłem. Po chwili poczułem jak wtula się w moje lewe ramię. Zabrałem je jej. Spojrzała na mnie niewinnie. Obojąłem ją, a ona bardzo szybko wtuliła się do mojej klatki piersiowej. Delikatnie głaszcze ją po biodrze. Może za szybko nawiązała się między nami taka bliskość, ale w chwili obecniej nie interesuje mnie to.

- Nie jest ci zimo? - pytam.

- Nie. - szepcze. - Przy tobie czuje się jak prawdziwa kobieta. - dodaje.

Mało o niej wiem. Chcę się dowiedzieć więcej.

- Mogę... - zaczynam niepewnie. - Pozadawać ci kilka pytań? - podniosła głowe i napotkałem na tę śliczną parę oczu.

- Chcesz wiedzieć o mnie więcej? - zaśmiała się. - Zgoda. - dodaje.

- Gdzie nocujesz? - zaczynam.

- Niedaleko stąd. - odpowiada i znowu wtuliła się do mnie.

- Dlaczego jesteś sama? - przeszedł mnie przyjemny dreszcz bo przejechała swoją dłonią po moim brzuchu.

- Tak jakoś wyszło. Moi towarzysze mnie zostawili i od tego czasu błąkałam się sama. - tłumaczy.

- To okropne. - komentuje.

Jak ktoś mógł zostawić taką niewinną istote. Przecież ona by pewnie nawet muchy nie zabiła.

- Ale spotkałam ciebie i czuje się o wiele lepiej. - dodaje cicho.

- Dołącz do mnie. - mówię po chwili.

- Nie wiem czy twoi towarzysze by mnie zaakceptowali. - stwierdza smutno.

- Co ty wygadujesz? - lekko podniosłem głos. - Jesteś kimś wyjątkowym i jestem pewien, że ciebie polubią. - oznajmiam pewnie.

- Przecież mnie nie znasz. - uśmiechnęła się zadziornie.

Zaniemówiłem przez chwilę. Dziewczyna mnie nieźle olśniewa.

- Dlatego chcę cię poznać. J-ja czuje, że jesteś kimś wyjątkowym, a zwłaszcza dla mnie. - poczułem ciepło.

Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Kompletnie nie przemyślałem tego. Zaczęła się delikatnie chichrać.

- Jesteś uroczy. - komentuje.

Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak się przy niej zachowuje. Zazwyczaj dziewczyna wystarczyła mi na jedną noc i nie wiązało się to z żadnym uczuciem. Ale teraz... czuje się jakbym wszystko robił źle przy niej. Może ja faktycznie...

- Dobrze. Dołącze. - moje rozmyślanie zostało przerwane przez ten łagodny głosik.

Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło. Zarumieniła się. Siedzieliśmy przytuleni do siebie przez długi czas. A może to były tylko minuty? Sam nie wiem. Czuje jak śliczność wtula się do mnie jeszcze bardziej. Bardzo ładnie pachnie. Pogłaskałem ją po głowie.

- A twoja rodzina? Rodzeństwo? Masz jakiś? - dopytuje.

- Nie... Nie pamiętam ich nawet. - szepcze.

Po tych słowach sam bardziej przytuliłem białowłosą. Poczułem jak swoimi malinowymi usteczkami dotknęła moją szyje. Swoją rękę umiejscowiłem jej na pupie. Lekko ścisnąłem. Wypuściła powietrze. Poczułem je na szyi.

- Będziemy tak siedzieć? - pyta.

- A co chcesz robić? - odpowiadam pytaniem na pytanie z zadziornym uśmiechem.

Wywróciła oczami i wstała. Patrzę na nią zdziwiony. Wyciągnęła do mnie rękę. Bez wahania chwyciłem ją i też wstałem. Nigdzie mnie nie zaprowadziła. Tylko szliśmy między drzewami i rozmawialiśmy. Dziewczyna praktycznie nie pamieta swojej rodziny. Nikogo. Przez cały czas była sama. Jakoś sobie dawała rade z tym całym gównem. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Mimo, że większość czasu spędzamy na przytulaniu. Chciałem ją kilka razy pocałować, ale za każdym razem mnie odtrącała nic nie mówiąc. Ale rozumiem, że to jeszcze za wcześnie. Nasze spotkanie skończyło się tym, że zasnąłem mając swoją głowe na jej kolanach. Przez te delikatne dłonie na moich włosach nawet nie pamiętam, kiedy to się stało.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz