Rozdział 46 - "Ta osoba była dla ciebie ważna"

1.6K 80 25
                                    

Kenan:

Minął miesiąc. Stwierdziliśmy, że musimy poinformować o śmierci Larissy, Samuela i Aarona, ale niezbyt nam się śpieszy żeby do nich iść. Idziemy w tamtą stronę, ale bardzo okrężną drogą. Jeśli o nas chodzi to zapadliśmy w żałobe, ale nie za dużą. Jest nam cały czas smutno. Na szczęście Nadia nie miała już myśli samobójczych, ale wole ją mieć na oku. Po prostu zamknęła się w sobie i wygląda na bardzo zamyśloną. Potrzebuje czasu, jak my wszyscy... Pogoda w czasie tego jednego miesiąca zmieniła się na bardzo ciepłą. Przyszło lato, a my niestety nie jesteśmy zbytnio na nie przygotowani. Cały czas mamy na sobie ciepłe ciuchy, ale próbujemy jakoś się ich pozbyć. Jane na przykład ściągnęła swoje grube rajstopy i podwinęła rękawki koszulki. Roxi nic nie zmieniła. Podobno nie jest jej ciepło. Może fakt, że była pojemnikiem Diablo jakoś zmienił jej organizm. Nadia tak samo jak mała nie zminiła ubioru. Marcus i Logan pozbyli się kurtek, a ja swoją bluze mam owiniętą wokół bioder. Najgorzej ma Monika, ponieważ dziewczyna nosi grubą bluze, a nie mamy niczego co by mogła zamienić. Musimy znaleźć lżejsze ciuchy. Obecnie idziemy obok jakiegoś miasta. Jest już wieczór i doskonale widać jak słońce chowa się za horyzontem. Przez cały czas myślę tylko o jednym. Jak my mamy przekazać informacje innym o śmierci Larissy? Przecież Samuel się załamie. Wole już nie wspominać o Neilu. Chłopak pewnie straci chęci do życia tak jak Nadia.

- Słyszeliście to? - moje rozmyślanie przerywa Roxi.

Zatrzymaliśmy się i ucichliśmy. Zacząłem nasłuchiwać i faktycznie słysze jakieś piszczenie. Dobiega z ruiny budynku, który znajduje się obok nas. Roxi bez czekania podeszła do źródła dźwięku. My, dorośli spojrzeliśmy na siebie, po czym poszliśmy z dziewczyną. Po chwili już wiedziałem co tak piszczało. Jest to pies przygnieciony przez belke, która pewnie spadła wraz z budynkiem.

- Ale ładny. - komentuje mała.

- Nie podchodź do niego. - rozkazuje Jane. - To zwierze. - dodaje.

- Musimy mu pomóc. - mówi piwnooka.

- Nie wiadomo jak zareaguje. - wtrąciła się Monika.

Pies piszczy i próbuje uwolnić się od belki. Niestety, chyba nie ma siły. Pomógłbym mu. Jest to bardzo ładna psinka. Jest cały czarny i widać, że jest masywny i duży. Ale... Może mnie ugryźć.

- Nie wiemy czy jest towarzyski. - oznajmiam.

- Ale on cierpi. - szepcze mała.

- Nie wiemy jak się zachowa. Może pod wpływem bólu nas zaatakować. - tłumaczy jej spokojnie Monika.

Roxi zaszkliły się oczka i spojrzała na mnie. Odwróciłem szybko wzrok. Ta mała wie co zrobić żebym wykonywał jej rozkazy.

- Wujku... - mówi uroczo.

Westchnąłem i spojrzałem na nią z wyrzutem. Będzie z niej dobra manipulantka. Ona sobie poradzi w życiu. Swojego chłopaka owinie wokół placa.

- Niech będzie. - wzdycham. - Pomożesz mi? - spojrzałem na kumpla.

- Spoko. - odpowiada.

Bardzo powoli i ostrożnie podeszliśmy do psa. Zwierz dalej się wierci.

- Złap za belke. - mówię.

Marcus złapał za jedną stronę, a ja za drugą. Pies ucichł. Jakby rozumiał, że chcemy mu pomóc. Z wielkim trudem podnieśliśmy to ustrojstwo, a futrzak wstał i odbiegł. Zrzuciliśmy to coś na ziemie i to był nasz błąd. Belka wydała głośny huk.

- Oby Potwory się nie zleciały. - komentuje Marcus i wracamy do reszty.

W tym czasie pies chyba zaprzyjaźnił się z Roxi. Właśnie liże ją po twarzy i widać, że się cieszy. Swoją drogą, on faktycznie jest duży. Ma piękne i długie czarne futro.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz