Rozdział 39 - "Daj mi czas"

1.7K 93 17
                                    

Kenan:

Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem zachodzące słońce. Zamrugałem kilka razy żeby zrozumieć gdzie jestem. Na szczęście moi towarzysze są ze mną. Znajdujemy się na jakiś przedmieściach. Stoimy na ulicy, a po naszej lewej stronie jest park, natomiast po prawej kilka domków.

- Co to było? - pyta Logan.

- To był Diablo. Przeniósł nas. - mówi cicho Nadia.

Nie ma wątpliwości. To było oko Diablo, ale gdzie on teraz jest? Nie widziałem go po walce z Arcadiusem. Zacząłem się rozglądać, nie wiadomo w jakim celu, do czasu, aż Larissa zakasłała krwią.

- Musimy się nią zająć. - mówi Jane.

Marcus nie czekając ruszył z ranną w ramionach do pobliskiego budynku. Jest to zarośnięta budowla, która jako jedyna tutaj ma drzwi i okna. Weszliśmy po schodach, po czym Logan ostrożnie otworzył drzwi. Nie wiadomo, czy nie grasują tutaj jakieś stwory. Szatyn dał nam znać, że jest czysto i bez czekania weszliśmy do budynku. Ukazał mi się mały pokój. Naprzeciwko drzwi stoi łóżko dwuosobowe, a obok jest regał z książkami. Pokój nie wygląda tak źle. Pomijając kilka książek leżacych na ziemi. Po prawej stronie są drzwi do kuchni, która ma wszystkie sprzęty kuchenne. Obok mieszczą się drugie drzwi do łazienki. Marcus delikatnie położył Larisse na łóżku. Nadia podeszła do niej i zaczęła się przyglądać.

- Chłopaki. Wyjdźcie. - rozkazała.

Musi zając się ranami blondynki, co za tym idzie, musi ją rozebrać.

- Jakieś ciuchy zastępcze mamy? - pytam.

- Tak. Idźcie już. - odpowiada Monika wyciągając jakąś bluzke z plecaka.

- Jakby coś się działo to wołajcie. - informuje Marcus.

- Weźcie też Roxi. - oznajmia Jane.

Złapałem małą za rączke i wyszliśmy na tras. Ja i Marcus usiedliśmy na schodach, Logan oparł się o barierke, a Roxi zeszła na dół pobawić się w ziemi. Jest chłodno, a zachodzące słońce świeci nam w twarz. Mam nadzieje, że dziewczyny dadzą radę. Rany Larissy się nie regenerują, co oznacza, że Diablo ma z czymś problem. Oby to nie było coś poważnego. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk zapalniczki, więc spojrzałem na kumpla. Właśnie zapalił papierosa i mocno się zaciągnął.

- Od kiedy palisz? - zmarszczyłem brwi.

- Od kiedy zobaczyłem kogoś w tak okropnym stanie. - odpowiada i ponownie się zaciągnął.

Skierował papierosa w moją stronę z miną, która zadaje pytanie czy też chcę.

- Nie. Dzięki. - odmawiam.

- Nigdy nie widziałem osoby tak rannej. - wtrącił się Logan. - Normalna osoba już by nie żyła. - dodaje cicho.

Złapałem się za głowe i spojrzałem w dół. Sylwetka Larissy cały czas jest przed moimi oczami. Spojrzałem na swoje dłonie. Są poplamione krwią, tak samo jak ubrania.

- Ale już jest dobrze. Uratowaliśmy ją. - moje rozmyślanie przerwał brunet, po czym poczułem odór dymu.

Pomachałem ręką przed twarzą. Do papierosów nic nie mam, ale nie preferuje palenia.

- Jeszcze spotkamy Arcadiusa. - stwierdzam po chwili. - Będziemy musieli być przygotowani. - dodaje tajemniczo.

- Miejmy nadzieje, że Larissa już będzie w dobrej formie. - wzdycha Marcus.

- I wtedy pokaże temu dupkowi gdzie jego miejsce. - odezwał się Logan.

Na pewno tak będzie. Larissa musi tylko odpocząć. Potrzebuje czasu. Wróci do dobrej formy. Wiem to.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz