Rozdział 54 - "Jesteś częścią naszej rodziny"

1.6K 86 5
                                    

Kenan:

Postanowiliśmy, że zaklimatyzujemy się w jakimś z pobliskich domków. Główną przyczyną są zranienia Larissy, ale wydaje mi się, że każdy z nas musi odpocząć i przemyśleć to wszystko. Wybraliśmy jednorodzinny piętrowy domek. W środku jest bardzo skromny. Mała kuchna, połączona z jadalnią. Jedna łazienka i dwa pokoje z balkonem. Obecnie siedzimy w jadalni. Jest między nami głucha cisza. Z nudów spojrzałem na okno. Jest już ciemno, a gwiazdy to jedyne światło na niebie. Nie odczuwam chłodu, więc chyba nie jest tak źle. Jak narazie nie śpieszy mi się żeby to sprawdzić. Warto też dodać, że chrupiemy sobie jakieś przekąski na kolacje. Jednak ja nie jestem zbytnio głodny. Nie przestaje myśleć o walce z Arcadiusem. Nie dość, że był to religijny demon to na dodatek nie chciał zabić Larissy. Tak powiedzieł, ale czy mówił prawdę? Fakt, faktem wydawał się inny niż Lewiatan. Jeśli tak się dobrze zastanowić to on naprawdę nie był zbytnio zaangażowny do walki. Larissa musi zabić wszystkie stwory z listy, ale jakie one mają zadanie? Czy też muszą zabić blondynke? Czy mają różne zadania? Instynktownie spojrzałem na dziewczyne. Siedzi w kącie troszkę dalej od nas. Zewnętrzne rany ma już zagojone, ale Diablo ma problem z wewnętrznymi. Na szczęście uspokoiła nas mówiąc, że potrzebuje czasu.

- Pyszne jedzonko. - moje rozmyślanie przerywa Marcus jedząc niezbyt świeże gofry.

- Po takim ciężkim dniu wszystko wydaje się smaczniejsze. - stwierdza Logan.

- To prawda. - potwierdzam.

- Dobrze, że to już koniec sprawy z Arcadiusem. - zmienia temat Jane.

- Ciekawe kto następny? - pyta mój kumpel.

Wszyscy, jak jeden mąż spojrzeliśmy na Larisse.

- Nie wiem. - odpowiada bez uczucia.

- Jak się czujesz? - spytałem troskliwie.

- Źle. - sapie i powoli wstaje. - Muszę się przejść. - dodaje i wychodzi.

Zaskoczyła mnie odpowiedź dziewczyny. Czyżby Diablo ją nie regenerował? Nadia bez zastanowienia wstała i poszła za blondynką.

- Zostań. - usłyszałem stanowczy głos Larissy.

Po zaledwie sekundzie Nadia wróciła. Na jej twarzy gości smutek zmieszany z zmartwieniem. Bardzo cicho usiadła na swoim miejscu.

- A ty Roxi dobrze się czujesz? - pyta Jane.

- Troszkę mnie plecki bolą, ale nie jest źle. - odpowiada z uśmiechem.

Zaliczyła niezłe uderzenie w drzewa. To znaczy... Diablo zaliczył, ale w jej ciele. Najstarsza odwzajemniła gest i pogłaskała córeczke po plecach.

- Dokąd teraz będziemy zmierzać? - spytał Marcus.

- Plan się nie zmienił. Idziemy do Samuela, a potem do Aaron. - oznajmia Monika.

- A potem się pomyśli co dalej. - rozciągnął się Logan.

Po wszystkich widać zmęczenie.

- Dobrze, że nie będziemy musieli przekazać im informacji o śmierci Larissy. - stwierdzam będąc tak samo zmęczony.

- Wyobraźcie sobie jakby Neil zareagował na taką wiadomość. - prycha mój kumpel.

- Chłopak by się załamał. Na pewno. - mówi smutno Jane.

- Na początku. - wtrąciła się Nadia. - Potem szukałby Arcadiusa żeby go osobiście zabić. - dodaje.

To w jego stylu. Nie przestaje zerkać na miejsce gdzie Larissa zniknęła mi z oczu. Martwie się.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz