Rozdział 1 - "Pomóż mi..."

2.5K 116 38
                                    

Kenan:

Minęły 3 lata od zabicia Lewiatana i odejścia Larissy. Teraz mamy czas wczesnej wiosny. Dalej jest zimno, ale możemy być spokojni, że nie zamarzniemy. Obecnie znajdujemy się w jednym z budynków w mieście. Stwierdziliśmy, że nie będziemy sprawiali dodatkowych problemów Lenie czy Aaronowi. Sami możemy sobie świetnie poradzić. Przez ten długi czas nawet ich nie odwiedziliśmy. Nic też nie wiadomo o Larissie. Nie dała żadnej oznaki życia. Jeśli o nas chodzi to nie potrafie powiedzieć czy się zmieniliśmy.

Marcus prawie w ogóle się nie zmienił. Na sobie ma skórzaną, brązową kurtke z futrem na kołnierzach. Pod nią ma czarny T-shirt. Spodnie ma w kolorze moro, a buty są w barwach czerni. Nie można zapomnieć o opasce na oku. Jedynie co się w nim zmieniło to pojawiła się blizna na prawej stronie szyi. Podczas jednej z bójek oberwał i był naprawdę blisko śmierci. Mogę też powiedzieć, że stał się bardziej czujny i ostrożny.

Nadia stała się jeszcze bardziej zjawiskowa niż wcześniej. Swoje długie, rude włosy dalej ma rozpuszczone. Tylko grzywkę spina sobie do góry. Ubrana jest w jasno różowy golf, białe spodnie i normalne trampki. Coraz bardziej się na nas otwiera i już tak nie boi się naszego dotyku.

Po Monice widać największe zmiany. Postanowiła zostawić sobie krótką fryzure. Jej ubiór składa się z grubej ciemno niebieskiej bluzy, czarnych spodni i tego samego koloru ciężkich butów. Stała się bardziej odważna, co dowodzi jej maczeta na prawym udzie. Już się nie boi i jest świetnym wojownikiem. Ciekawostką jest też to, że od tych 3 lat nie ciągnęła mnie do łóżka.

Jane jest już szczupłą kobietą. Jej blond włosy straciły czarne pasemka. Dalej ma je krótkie tylko tym razem spina je w krótkiego kucyka. Na sobie ma czarną bluzkę z długim rękawem i napisem "Whatever", czerwoną spódniczkę w krate, grube ciemne rajstopy i tej samej barwy sportowe buty.

Jej córeczka ma już 3 lata. Roxanne umie już chodzić i płynnie mówić. Stwierdzamy, że to Zaraza sprawiła, że tak szybko dojrzewa. Na dodatek jest też bardzo rozumną dziewczyną. Rozumie jaki otacza ją świat i jest bardzo dzielna. Jest to czarnowłosa śliczność. Jej piwne oczy zmiękczyłyby nie jednego twardziela. Włosy ma do szczęki, ale od kilku miesięcy mówi, że chcę mieć tak długie jak Nadia. Ubrana jest w turkusową bluzeczkę, która ma flaminga na przodzie, czarne spodnie ze szelkami, które są w kwiatowe wzroki i czarne trampki, które mają w niektórych miejscach małe, białe gwiazdeczki.

Mamy też w ekipie nową osobę. Nazywa się Logan. Ma brązowe włosy i zielone oczy. Pod prawym ma małego pieprzyka. Jest średniego wzrostu i dość szczupły. Mimo to jest inwalidą. Ma protezę. Konkretnie nie ma nogi. Poza tym nosi okulary, a bez nich podobno nic nie widzi. Wykazał się wielką inteligencją. Opowiadał nam, że przed Zarazą uczył się na informatyka. To on uczy małą Roxi liczyć. Na sobie ma ciemny płaszcz z kapturem, czarne jeansy i skórzane buty.

Jeśli o mnie chodzi to nie wiem czy się zmieniłem. Jednego jestem pewien. Wiem o otaczającym mnie świecie. Umiem już walczyć ze stworami, ale jestem też świadomy, że Zaraza tworzy nowe. Mój ubiór składa się z szarej koszulki na której jest narzucona czarna rozpinana bluza z kapturem, ciemno niebieskie spodnie i ciemne buty. Katany są tak samo umieszczone, czyli na biodrach.

- Co robisz wujku Kenan? - usłyszałem słodziutki głosik.

Spojrzałem w bok. Stoi i przygląda mi się Roxanne.

- Tak patrze sobie w niebo i rozmyślam. - odpowiadam z uśmiechem.

Siedzę na parapecie i patrzę na gwieździste niebo. Reszta towarzyszy zbiera się już do spania.

- Też chcę. - Roxi podniosła rączki.

Złapałem ją pod pachami i podniosłem. Posadziłem ją sobie na kolanach. Mała położyła rączki na szybie i tak samo jak ja zaczęła się przyglądać. Nie będę ukrywał. Myślę o Larissie. Tęsknie za nią. Mogłaby chociaż wysłać Sakure do nas z listem, że wszystko u niej w porządku. Mniej bym się martwił. Czy udało jej się zabić kolejną osobę? To pytanie nie daje mi spokoju. Minęły 3 lata. Blondynka równie dobrze mogłaby mieć już ją skończoną. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony wiem, że Larissa jest silna i nie da jej się tak łatwo zabić, ale z drugiej... Czuje dziwny niepokój. Mam wrażenie, że mnie potrzebuje. Albo może ja już sobie coś ubzdurałem.

- Wujku? - głos małej wyrwał mnie z rozmyśleń.

- Co jest? - pytam.

- Od kilku minut patrzysz się w jeden punkt. - odpowiada mi.

- Mówiłem, że patrze na niebo. - zaśmiałem się.

- Tak tylko... Ty patrzyłeś kompletnie w inną stronę. - marszczy brwi.

- Wybacz. - położyłem rękę na czole i głośno westchnąłem. - Ostatnio za dużo myślę. - dodaje.

- Ty wujku zawsze za dużo myślisz i przez to stwarzasz sobie za dużo problemów. - stwierdza.

Spojrzałem na nią i pokiwałem głową. Zgadzam się całkowicie z nią.

- Dlatego przestań myśleć o tym co będzie i skup się na tym co jest. - radzi mi.

Uśmiechnęła się do mnie i przytuliła się do mojej klatki piersiowej. Delikatnie jej do siebie wtuliłem. Ta mała nie wie jak bardzo mi pomaga. Po chwili usnęła. Moi towarzysze już śpią. Roxanne oddałem w ręcę mamusi i sam położyłem się spać na swoim łóżku.

*   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *  

Kiedy otworzyłem oczy znowu zobaczyłem czerwone niebo. Dawno nie miałem tych snów. Powoli wstałem na równe nogi. Przede mną jest kilka budynków. Patrzyłem na nie przez chwilę, aż usłyszałem dziwny dźwięk. Odwróciłem i szeroko otworzyłem oczy. Widzę Diablo. Bardzo krwawi, ale to nie wszystko. Leży na ziemi, a łańcuchy sprawiają, że nie może się ruszyć. Solidnie go trzymają w bezruchu. Są zaczepione o haczyki obok ciała demona.

- Pomóż mi... - wysyczał.

Od razu podbiegłem do niego. Zacząłem się rozglądać. Jedyne wyjście to odhaczenie łańcuchów z haków, ale są tak duże, że nie wiem czy mi się uda. Co ja w ogóle mówię! Muszę mu pomóc. Podbiegłem do bliskiego haka i złapałem za niego. Odskoczyłem i krzyknąłem z bólu.

- Co do... - mówię do siebie i spojrzałem na dłoń.

Jest cała we krwi. Co tutaj się dzieje?

- Szybciej... - pośpiesza mnie.

Wilk wierci się i przez to traci jeszcze więcej krwi. Chcę się uwolnić, a ja muszę mu w tym pomóc. Ponownie złapałem za łańcuch. Poczułem ten sam okropny ból, ale nie mam zamiaru przestać. Najbardziej jak potrafie ciągnę do siebie metal. Po chwili udało mi się go odczepić. Upadłem na ziemię, a łańcuch wydał nieprzyjemny dźwięk, kiedy spadł na ziemie. Spojrzałem na swoje dłonie. Kapie z nich krew i straszliwie mnie bolą.

- Jeszcze... - wyjęczał w bólach.

Wstałem i podbiegłem do innego haku. Znowu z wielkim trudem i bólem go zrywam. Jednak to jest za mało. Diablo dalej nie może się ruszyć. Bez czekania zabieram się za następny. Po chwili i ten metal ląduje na ziemi. Już chciałem podbiec do następnego, ale Diablo gwałtownie się zerwał i głośno ryknął. Wyrwał wszystkie łańuchy i z jego ciała poleciało dużo krwi. Spojrzał na mnie, a ja poczułem jak trace przytomność. Po chwili nastała ciemność.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz