Rozdział 18 - "To ja będę jej siłą"

1.9K 97 35
                                    

Kenan:

Udało nam się przespać w domku u pobliży śluzy. Po zjedzonym śniadaniu ruszyliśmy dalej w drogę. Pogoda jest niezbyt przyjazna. Jest chłodno i wilgotnie. Mimo to nie padał jeszcze deszcz. Jeśli o nas chodzi to jesteśmy w dobrym nastroju. Wszyscy są bardzo zmotywowani.

- Przecież to jest... - cisze między nami przerywa Nadia.

Szeroko otworzyłem oczy, a na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. Przed nami jest nic innego jak schronienie Aarona. Jesteśmy od tylniej strony.

- No tak. - odezwał się Diablo. - Larissa pożyczała stąd motor. - tłumaczy.

- Musimy się przywitać. - rosjanka klasnęła w ręcę ze szczęścia.

Wszyscy jej przytaknęli i bez czekania ruszyliśmy w drogę. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak ten budynek jest ogromny. Po jakiś 10 minutach dotarliśmy do głównych drzwi.

- Ej! To Nadia i inni!! - krzyknął jakiś typek.

Pełni chyba warte.

- Na co czekacie?! Mają tam zmarznąć?! - krzyczy ponownie.

Drzwi od razu się otworzyły.

- Dziękuje! - odkrzyczała wesoło rudowłosa.

Weszliśmy do środka. Przyjemna fala ciepła przeszła przez moją skórę i widzę po towarzyszach, że to samo poczuli. Zaśmiałem się i wszyscy razem skierowaliśmy się do głównego pomieszczenia. W środku nic się nie zmieniło. Może doszło pare nowych ozdób. Po drodzę przywitało się z nami kilka znajomych twarzy. Od razu jak otworzyliśmy drzwi ukazała nam się sylwetka Aarona.

- Tak miło was widzieć. - szeroko się uśmiecha.

Mężczyzna w ogóle się nie zmienił. Dalej jest łysy i bez zarostu. Żadna nowa blizna się nie pojawiła na jego twarzy. Ubrany jest w czarne spodnie i szarą bluze z krótkim rękawem. Na stopach ma trampki. Szarooki przytulił nas na przywitanie. Tylko z Nadią przybił piątke.

- Czy mnie oczy nie mylą? - Aaron chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu jego żona.

Annabelle jest tak samo zjawiskowa jak wcześniej. Swoje długie, brązowe włosy tym razem ma rozpuszczone. Na sobie ma granatową sukienke, która świetnie podkreśle jej kobiece kształty, na nią ma narzucony czarny sweterek, a na nogach ma balerinki w tym samym kolorze. Ważne jest też to, że na rączkach trzyma małą dzidzie. To ich dziecko. Wnioskując po jasno niebieskim kubraczku, jest to chłopiec. Ma brązowe włoski i zielone oczka. Czysta mamusia z niego.

- Jak ma na imię? - pyta Nadia.

- Irwin. - odpowiada kołyszając małego. - A ty musisz być Roxanne. - odezwała się do małej. - Ale wyrosłaś. - dodaje.

Roxi uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- A myślałem, że już ktoś sobie ze mnie jaja robi. - usłyszałem nieznajomy głos, więc spojrzałem na źródło.

Obok Annabelle stoi wysoki chłopak. Ma czarne włosy i zielone oczy. Nosi ciemno niebieskie jeansy, czarne adidasy i białą bluzke na krótkim rękawie. Swoją drogą pod koszulką widać, że ma się czym pochwalić. Na obu dłoniach ma zawinięte bandaże. Ciągną się od łokcia po palce.

- Nie no. - moje przyglądanie przerwał głos Nadii. - Ze spotkanie na spotkanie jesteś coraz przystojniejszy Neil. - zaśmiała się.

- Neil?! - wydarł się Marcus.

Sam jestem zszokowony. Bardzo się zmieniła. Pamiętam go jako małego chłopczyka.

- Ile ty już masz lat? 16? - pytam ze śmiechem.

Dzierżycielka Diablo OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz