Niezgoda

332 18 1
                                    

Ostatni raz zebraliśmy się w domu Green'ów ja i Andrea poparłyśmy Dale'a. Miałam się nie odzywać, ale w zaistniałej sytuacji gdzie mój głos i tak nie wiele znaczył więc postanowiłam go poprzeć. Dale zniesmaczony wyszedł z domu, a my poszliśmy na ganek. Gadaliśmy o głupotach o wszystkim tylko nie o tym, co miało zaraz nastąpić. Widziałam Shane'a,Daryla i Ricka jak szli do stodoły. Wsłuchiwałam się nie wiem co chciałam usłyszeć..strzał? Coś innego? Siedziałam tak i siedziałam, aż usłyszałam krzyczącego Ricka. Odwróciłam się w ich stronę. Wracał z Shanem i Darylem Czy to już? Powiesili go? Co się stało?
-Randall zostaje.-Wymamrotał wściekły Rick, a zza niego wyszedł Carl wtedy wszystko zrozumiałam.-Jest was całkiem sporo na prawdę nikt nie mógł go przypilnować?! Carl do domu, ale już!
-Byliśmy pewni, że bawi się w domu.
-Musiał wyjść, kiedy rozmawialiśmy i poczekać. Co się tam stało?
-Miałaś racje Lori nasz syn obojętnieje. Mierzyłem do Randalla i wtedy zjawił się Carl, mówiąc zrób to. Nie mogłem go zabić na jego ocz..-Wypowiedź Ricka przerwał okropny krzyk. Szybko dotarło do nas, że to Dale. Pobiegliśmy w stronę, z której dobiegał krzyk. Nie byłam gotowa na to, co zastanę. Dale leżał z rozprutym brzuchem na ziemi, ktoś strzelił do sztywnego, który mu to zrobił. Klęknęłam obok niego i pytająco spojrzałam na Hershela. Chciałam zatamować krwotok, ale jak miałam to zrobić skoro wszystkie wnętrzności były na zewnątrz?
-Przenieśmy go!-Amber wpadła w panikę.
-Nie możemy to go zabije.-Wyszeptałam.
-To go tutaj operujcie! Niech ktoś biegnie po sprzęt!-Wrzeszczała Andrea.
-Nic nie możemy zrobić.-Hershel powiedział to z żalem. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach ktoś odciągnął mnie od Dale'a. Rick wymierzył w jego głowę, ale nie mógł strzelić. Daryl złapał za broń i to on strzelił.
I znów kolejny pogrzeb ile jeszcze? Dlaczego odchodzą dobrzy ludzie a taki ktoś jak Shane żyje i ma się dobrze? Dale go przejrzał on wiedział kto jest dobry,a kto nie. On wiedział, że nawet w tym świecie liczy się, żeby zachować człowieczeństwo. Mówił, że grupa się rozpada..może tak jest, ale..najlepiej oddamy mu hołd trzymając się razem.
Było już bardzo późno siedziałam na ganku paliłam papierosa i patrzyłam w nicość było cicho. Tak jakby wszystko zamilkło, żeby uczcić pamięć Dale'a. Jedynie wiatr się „odzywał" wydawał się buntować przeciwko całej tej sytuacji. Przez moje ciało przechodziły dreszcze, miałam gęsią skórę, chociaż nie czułam zimna.Poczułam natomiast jak ktoś okrywa mnie kocem. Był to Daryl. Chciałam go z siebie zrzucić i pójść, ale coś mnie powstrzymało. Nie potrzeba już więcej kłótni dlatego zostałam.
-Znajdzie się i dla mnie?-Zagadał mężczyzna, siadając obok mnie. Podałam mu papierosa.Milczałam nie wiedziałam co powiedzieć.-Laura przepraszam, za moje zachowanie. Nie jesteś idiotką za to miałaś racje ja jestem kretynem. Te wszystkie słowa, które wtedy wykrzykiwałem ja tak nie myślę..
-Myślisz i miałeś rację. Ty to widziałeś. Bawiliśmy się w dom..zapomnieliśmy jakie niebezpieczeństwo na nas czyha i przez to Dale nie żyje. Powinniśmy kontrolować farmę, a zamiast tego kłóciliśmy się o gościa w szopie. Dale nie powinien umierać.
-Nikt nie powinien.
-Ile jeszcze tych pogrzebów?-Głos mi się łamał, policzki były mokre od łez.-Dale wiedział jak powinniśmy postępować. Wiem, że nie powinniśmy zabijać Rndalla, ale jednocześnie wiem, że jeśli go nie zabijemy to on tu wróci z kolegami i będzie jeszcze więcej ciał do zakopania. On był dobrym człowiekiem tacy jak on powinni żyć, chociażby po to, żeby przypominać nam, że jesteśmy ludźmi.
-Ty też o tym przypominasz przynajmniej mi.
-Ja nie jestem dobra. Ja powinnam leżeć w którymś z tych grobów zamiast Sophie czy Dale'a.
-Jesteś dobra.-Poczułam jak Daryl mnie obejmuje, położyłam głowę na jego ramieniu.
-Przed obozem..nie byłam tylko z Amber..
-Wiem..powiedziała mi.
-Powinnam go zatrzymać, nie pozwolić mu jechać a ja chyba stchórzyłam. Teraz Tom pewnie nie żyje..
-Każdy się bał. Nikt nie był przygotowany na to, co się stało.
-Tak, ale później..mogłam biec za Rickiem do tego lasu. Córka Carol by żyła. Nie pobiegłam, bo widziałam, że Amber ma ochotę wyskoczyć spod auta, gdybym wyszła ona poszłaby za mną..i teraz Dale..
-Laura nie jesteś winna. Tak już jest taki jest ten świat. Daje nam nadzieje, a później nam ją odbiera.-Daryl mówił coś jeszcze jego głos działał na mnie kojąco i nie wiem, kiedy i jak to się stało, ale musiałam usnąć.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia po śniadaniu, które przyniósł mi Daryl zeszłam na dół. Spałam jak dziecko, starałam się odgonić myśli, które zmuszały mnie do płaczu. Wiedziałam, że dzisiaj Randall ponownie zostanie wywieziony miał to zrobić Rick i Daryl. Przygotowania szły pełną parą. Miałam oko na Carla widziałam, że nie był w najlepszym nastroju. Powiedział mi co się stało, że był na bagnach, że rzucał kamieniami w zombie, że zabrał pistolet Darylowi. Zombie się uwolniło on się wystraszył, a później ten sam stwór zabił Dale'a. Musiałam się dużo namęczyć, żeby wytłumaczyć mu, że to nie jego wina.Rozmowę usłyszał Shane powiedział o wszystkim Rickowi. Wyjazd został opóźniony, ponieważ szeryf wziął syna na rozmowę. Walsh chyba liczył na to, że Grimes pozwoli mu jechać z Darylem na szczęście tak się nie stało.
-Mógł na to pozwolić. Gdyby coś kombinował zabiłbym go.
-Wróciłbyś sam? -Spojrzałam na kusznika.
-Pokiereszowałbym się i powiedział, że dzieciak go zabił.
-Przecież to wali ściemą na kilometr.
-Dobra to znalazłbym jakieś malowidła i ty namalowałabyś mi jakąś sztuczną ranę czy coś.
-Daryl to głupie a jakby Hershel chciał cię zszyć?-Na mojej buzi pojawił się lekki uśmiech.
-To bym mu nie pozwolił i ty byś udawała,że to zrobiłaś. Młody zabrał mi broń co?
-Tak. Nie bądź na niego zły. To tylko dziecko, a my chyba o tym zapominamy.
-Nic się nie odezwę. Ojciec jest od tego tylko dobrze by było jakby ktoś mi ją zwrócił.
-Może nie jest twoja, ale proszę.-Wręczyłam mu swoją broń.
-Nie zły kaliber. Oddam ci kiedyś.
-Mam łuk, kołczan pełen strzał, broń i masę naboi. Nie musisz oddawać.
-Tak myślę..nie chcesz jechać z nami?
-Rick mówił, żebym została..mam pilnować jego kumpla.
-A co ty niańka? Jak Shane zacznie szaleć jest Hershel Glenn i Maggie.
-Jak przekonasz szeryfa to pojadę.
-Idę z nim pogadać.-Daryl poszedł, a ja wróciłam do domu.
-Znowu coś pójdzie nie tak.- Moją uwagę przykuła Amber, która składała ubrania.
-Dlaczego tak uważasz?
-Jak znam życie Rick spanikuje.
-Nie będzie przecież sam.Daryl ma z nim jechać.
-Dixon? Błagam Cię! On jest tak samo słaby, jak Rick. Chyba oboje w drodze z Atlanty zgubili jaja.
-Amber, jaki ty masz problem ?
-Powiem Ci jaki. Wy naprawdę bawicie się w dom. Słyszałam twoją,kłótnie z Darylem. Miał rację, nawet myślałam, że „zanik" przyrodzenia był tylko chwilowy. Myliłam się wystarczyło,że się popłakałaś i fujara mu zmiękła.
-Według Ciebie Shane powinien rządzić tak?
-Tak. On wie co robić, Strzeliłby w łeb Randallowi i byłoby po sprawie. Zresztą co ja gadam. Gdyby Shane pojechał po Hershela nie wróciliby z tym dzieciakiem. Nie byłoby teraz, żadnego problemu.
-Postaw się w jego sytuacji.
-Po co? Nie jestem w niej. Latamy szukając gnijącej dziewczynki, opiekujemy się chłopcem w stodole. Domowe przedszkole normalnie! Przywożą go, wywożą. Ludzie co z wami?!
-Idź do Ricka i mu o tym powiedz.
-Nie wysłucha mnie. Shane próbował przemówić mu do rozsądku i jaki jest tego finał? Kolejny raz wywiozą dzieciaka.
-Co się z tobą dzieje?
-Próbuję przeżyć ! -Dziewczyna rzuciła ubraniami w kąt pokoju.
-A ja nie ?!
-Ty ?! Ty akurat próbujesz zaciągnąć Daryla do łóżka ! Myślisz, że jak się z nim prześpisz to on się zakocha i będzie chronił twój tyłek?! Kobieto ! Zrobi co swoje i będzie miał Cię gdzieś!
-O co poszło?- W drzwiach stanął Glenn.
-Oto,że Laura próbuje załatwić bezpieczeństwo przez łóżko !- Amber szybkim krokiem opuściła pokój.Dotarło do mnie jak to beznadziejnie zabrzmiało.
-Słyszałem, o czym rozmawiałyście.
-Wszystko?
-Tak. Nie przejmuj się. Wydaje mi się, że ona jest zazdrosna w końcu latała jak głupia za Darylem,a ten jej nie chciał. A to, co powiedziała o Ricku to jakieś brednie. Shane ją zmanipulował. Przejdzie jej na pewno.
Spojrzałam na rozrzucone ubrania i zabrałam się za ich składanie.

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz