Nic nie widzę

283 14 0
                                    


  Podążałam przed siebie. Tory ciągnęły się niemiłosiernie i martwiło mnie to,że nie znalazłam nikogo z więzienia. Zastanawiałam się, czy żyją i kiedy ich zobaczę. Po drodze mijałam znaki,które informowały o azylu.

-Schronienie dla wszystkich.-Powiedziałam na głos.-Warto spróbować. Ciekawe, kto okaże się taki dobry, że przyjmuje każdego potrzebującego. Może to jacyś wojskowi, którym udało się przeżyć i to schronienie przetrwało. Pewnie chcieli zrobić coś takiego w Atlancie, ale kiedy pierwsza fala trupów ruszyła nie mieli żadnych szans. Im więcej czasu ubiegło, tym lepiej radzili sobie żywi. Azyl mogli tworzyć też zwyczajni ludzie tacy jak ja i Ci, z którymi byłam. Dziwi mnie, że to rozgłaszają. Z jednej strony to bardzo dobrze każdy zasługuje na pomoc. Z drugiej strony nie mają żadnej gwarancji, że ktoś nie będzie chciał przejąć ich miejsca i ich skrzywdzić. Zastanawiałam się jak tam będzie. Wyobrażałam sobie jakiś ogromny budynek. Mogła to być szkoła, pewnie dzieciaki bawią się tam beztrosko. U nas też tak było i obawiam się , że tamto miejsce też upadnie. Chciałabym myśleć pozytywnie, że tam będzie nasza ostoja i doczekamy bezpiecznie jak wszystko się skończy. Jeśli jednak nikt nigdy nie znajdzie lekarstwa to i tak nie będziemy się przejmować, bo tam nic złego nam nie grozi. Moje myśli płatały mi figle, nie przyjmowały do siebie, że tak mogło być.

Szłam ,szłam i szłam. Nogi bolały jak cholera,ale nie zamierzałam się poddać. Los był dla mnie łaskawy, bo spotkałam swoich przyjaciół. Poznałam również Abrahama,Rositę ,Tarę i Eugene'a ,którzy stali się jednymi z nas. Pamiętam ramiona Daryla,którymi mnie objął,łzy szczęścia spływające po moich policzkach. Azyl okazał się mrzonką ,a my po raz kolejny musieliśmy uciekać. Wcale nie chcieli nam pomóc,a nas zjeść. Powinnam być zła, bo w końcu znów coś nie wyszło. Jednak nie miało to znaczenia, bo byłam z rodziną. Mogłam ich tak nazwać byli nią nawet Ci nowi. Uciekaliśmy przed pożarem,który powstał w wyniku jakiegoś wybuchu,przed sztywnymi i ludźmi z Azylu,którzy do nas strzelali. Biegliśmy do siatki,usłyszałam wołanie o pomoc. To była Amber musiałam po nią wrócić. Wszystko działo się szybko pamiętam jak powiedziałam do Daryla ,że zaraz wrócę,później sztywni odcięli nam drogę do siebie. Biegłam do mojej przyjaciółki,a później ten huk,upadek na ziemię,piekła mnie cała lewa strona.Byłam zdezorientowana nie wiedziałam co się dzieje. Wiem,że Amber pomogła mi wstać . Wpakowała nas do jakiegoś samochodu..uciekłyśmy.

-Co się dzieje? Ja nic nie widzę-Odezwałam się po dość długim czasie jazdy. Byłam spanikowana, przecierałam oczy cały czas mając nadzieję,że to coś da. Niestety ciągle widziałam ciemność.

Amber zawiozła nas nad jakąś rzekę. Pomogła mi przemyć rany i oczy. To również nie pomogło.

-Masz pij. To z rzeki, ale jest czysta.

-Zostaw mnie tutaj.-Wymamrotałam.

-Zgłupiałaś?! Nie zamierzam Cię zostawić.

-Amber nie zgrywaj idiotki. Ja nic nie widzę, jestem teraz ciężarem.Będziesz mnie musiała taszczyć Bóg wie ile.

-Nie zostawiłaś mnie kiedy byłam chora. Ja też nie zamierzam.

-Ty miałaś anginę nie ślepotę. Wiesz gdzie jesteśmy?

-W chuj daleko od tego Azylu.

-Nie uda nam się wrócić?- Obracałam głową na prawo i lewo, jakby to miało mi pomóc coś zobaczyć.

-Nie ma szans. To nic poradzimy sobie. Znajdę jakieś schronienie.- Nie wiedziałam co gorsze to,że nic nie widzę czy to, że Amber ma być moimi oczami. Nie to żebym jej nie ufała, ale ona nie zwracała uwagi na wiele rzeczy.

-Co robisz?

-Brudzę auto. Lada moment będzie ciemno. Jesteśmy zmuszone tutaj zostać.

Tak też się stało.Zostałyśmy gadałyśmy po cichu, mając nadzieję,że sztywni nas nie znajdą.

-Ktoś tu jest. Widzę latarki.

-Nasi?

-Ciii- Poczułam jej dłoń na moich ustach.

Słyszałam jak jakaś kobieta mówiła,żeby ktoś sprawdził auto. Nie był to nikt od nas. Głosy nie były mi znane. Amber otworzyła drzwi i zaczęła prosić o pomoc.

-Użarli ją?-Jakiś mężczyzna pomógł wysiąść mi z auta.

-Nie. Straciła wzrok, jest poparzona. Błagam was pomóżcie nam.

-Właściwie po to tutaj jesteśmy.-Odpowiedział ten sam ,który mi pomógł.-Mamy schronienie, możemy wam pomóc. Jest u nas lekarz na pewno znajdzie sposób na to żeby was wyleczyć. Chodźcie.

Czułam jak ktoś mnie podnosi, a następnie pomaga wsiąść do auta. Jechaliśmy wyboistymi drogami. Amber trajkotała o tym, co się stało i dlaczego. Pytali jaką broń mamy i czym jest łuk. Przyznałam się, że jest mój.

Dotarliśmy do jakiegoś miejsca. Musiałyśmy zostać tutaj na noc, ponieważ nasi wybawcy musieli coś jeszcze załatwić. Pytałam przyjaciółki gdzie jesteśmy, a ona mówiła,że zasłonili jej oczy i niestety nic nie widziała.

-Zamknęli nas?

-Laura nie marudźmy. Nawet nas nie znają. Tam jest łazienka i możemy z niej skorzystać. Pomogę Ci, nie chcesz wiedzieć jak wyglądasz.-Dziewczyna złapała mnie za rękę i doprowadziła do łazienki.

-Dali nam jakieś ciuchy. Musimy się przebrać. Przytrzymaj się tego.-Moja dłoń została położona na coś metalowego.- Pomogę ci zdjąć buty najpierw lewy później prawy.

-To nie ma sensu. Amber to jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Co znaleźli nas wyleczą, dają ubrania, jeść i pić za darmo? To na pewno ma jakieś drugie dno. Nie powinnaś wychodzić z auta.

-A co niby miałam zrobić?-Czułam jak ściąga ze mnie resztę mojej garderoby i sadza mnie na czymś zimnym.

-Mówiłam już. Mogłaś mnie zostawić. A co jeśli to będzie na takich zasadach jak Woodburry? Co, jeśli nie będziemy mogły odejść?

-To zwiejemy. Poradzimy sobie. Musiałam ich zatrzymać ktoś musi cię opatrzyć.

-A co z tobą?

-Uwaga, bo będę lać wodę.-Poczułam ciepławą wodę spływającą po moim ciele.-Ja mam poparzenia, ale mniejsze. Gorzej z tobą.

Syknęłam z bólu, kiedy obmywała moje ciało.Czułam się jak zwierze w klatce nie wiedziałam co mam zrobić. Co to za ludzie? I co najważniejsze co będą chcieli w zamian?

-Czekaj wytrę cię. - Robiła to delikatnie. Moja poparzona lewa strona była bardzo wrażliwa. Każdy dotyk wywoływał ból i pieczenie. Wiedziałam, że w tych miejscach powstały bomble.

-Dlaczego jesteś taka spokojna? Znasz ich?

- Nie. Skąd miałabym ich znać?

-Bo to dziwne. Nie wiadomo kim są i skąd są,a ty mnie myjesz i nie masz żadnych podejrzeń?

-Mogli nas tam zostawić. Ewentualnie zabić a oni nam pomogli. Nakarmili nas, pozwalają się umyć. Gdyby chcieli nas skrzywdzić nie byłoby tej całej szopki tak?

Nie odpowiedziałam. Amber osuszyła moje ciało i pomogła się ubrać. Następnie zaprowadziła mnie do łóżka. Tej nocy nie spałam za dobrze. Sądziłam, że przyzwyczaiłam się do widoku sztywnych, ale to właśnie ich charczące, zakrwawione gęby zganiały mi sen z powiek. Koszmary i ból nie dawały mi zasnąć.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz