Wolność

253 13 0
                                    


  Wczesnym rankiem zaczęłyśmy się przygotowywać. Amber zabrała kilka ubrań, jedzenie w puszkach i wodę. Mogła wziąć tyle, żeby starczyło jej na tydzień.Miałam nadzieję, że ona przeżyje.

-Walić w głowę. Nie strzelać kiedy jest jeden, bo inni mogą usłyszeć. Pojedynczo nie są zagrożeniem. W grupie już tak. 

-Co zrobisz kiedy zostaniesz ugryziona? - Spoglądam na nią podając jej bluzę.

-Jeśli to będzie, któraś z kończyn odetnę ją. Będę musiała założyć zacisk żeby się nie wykrwawić. 

-Co zrobisz kiedy spotkasz nieznajomych?

-Będę ich obserwować. Nie wyskoczę od razu. Nawet jeśli to będą znajome twarze. 

-Dlaczego?

-Nie wiadomo jakie mogą mieć zamiary. Nie wiem w jakiej grupie są i co wydarzyło się od Azylu.

-Jak znajdziesz schronienie?

-Jeśli to będzie jakiś dom upewnię się, że jest pusty. Zabezpieczę go, ale zawsze będę mieć jakieś wyjście awaryjne.

-Gdzie możesz znaleźć ludzi?

-Teoretycznie wszędzie. Powinnam stawiać jednak na osady.

-Gdzie mogą być?

-To musi być dość duży teren. Fabryka, szkoła, poligon, muzeum, jakieś osiedle.

-Co zrobisz kiedy tam dotrzesz?

-Upewnię się, że nie mają złych zamiarów. Nie powiem od razu skąd się tam wzięłam.

-Jesteś gotowa. Zapamiętałaś wszystko co może ci się przydać.-Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Wiem, że nauka teraz może wydawać się bez sensu, ale po mimo tylu różnych, dziwacznych i irracjonalnych sytuacji, w których byłyśmy Amber lubi zapominać. Zazwyczaj była z kimś kto ratował jej tyłek. Teraz musi liczyć tylko na siebie. Nie może zapomnieć o niczym, bo nie będzie nikogo, kto mógłby jej pomóc.Ta dziewczyna to najbardziej zapominalska osoba jaką znam. Dlatego obawiam się czy da radę. Niestety to ja muszę tutaj zostać. Przywódca Sanktuarium już zrozumiał, że jestem więcej warta niż Amber. 

 Negan nie mógł jechać, ale na ochotników zgłosili się Simon i Dwight. Dziwny gość nie ufałam mu za bardzo. Musieliśmy zabrać dwa auta jedno prowadził Zbawca drugie ja. Przywódca rozkazał, żebyśmy zakryli dziewczynie oczy i wywieźli ją spory kawałek od Sanktuarium. Mądre posunięcie, przecież nie mogli pozwolić, żeby wiedziała gdzie się znajdujemy. Niestety nie mogłam opisywać jej drogi, bo wsiadła do auta, którym kierował Simon. Wiedziałam, że jeszcze mi nie ufają i muszą zachować wszystkie środki ostrożności. Pokonaliśmy spory kawał drogi, zatrzymaliśmy samochody. Amber wyszła, dostała od Simona broń i jedno auto.


-Dziękuję.- Dziewczyna uścisnęła mnie. Widziałam w jej oczach radość, która mieszała się ze smutkiem. Ja czułam dokładnie to samo. Ona była wolna, miała szansę znaleźć Daryla. W nocy powiedziałam jej,że jeśli go odnajdzie niech powie prawdę. Czuję, że powinien wiedzieć gdzie jestem, dla kogo teraz „pracuję". Kiedy nasi przyjaciele będą wiedzieli, że mają szukać mnie w grupie Zbawców łatwiej będzie mi stąd zwiać. Oczywiście nie przyprowadzi ich do Sanktuarium, bo po pierwsze nie wie gdzie to jest, a po drugie ich jest za dużo. To chyba jedyne miejsce, które jest bezpieczne, a z którego ja chcę dać nogę. Nie wiem jeszcze jak to zrobić. Najpierw zaufanie przywódcy, a później to jakoś pójdzie, chyba.

Nie mogłyśmy się rozstać żegnałyśmy się jakby to było nasz ostatni raz, kiedy się widzimy. Cóż patrząc na to, w jakiej jesteśmy sytuacji może tak być.

-Dobra koniec. Bo zaraz i ja się rozpłaczę. Spadamy, bo czeka nas sporo pracy.-Simon przerwał nasze pożegnanie. Wsiadłyśmy do swoich aut. Zostałam posadzona z tyłu i przez szybę patrzyłam jak Amber się oddala.

Wróciliśmy do Sanktuarium, dostałam swój łuk, oraz broń półautomatyczną. Moim zadaniem na dzisiaj było pilnowanie robotników. Miałam patrzeć im na ręce. Sprawdzać, czy poprawnie wykonują swoją pracę i czy nie kradną. Jeśli złapałabym kogoś na próbie zawinięcia zapasów bezzwłocznie miałam to zgłosić Neganowi. Jedynym plusem z tej pracy było to, że pełniłam watrę z Tomem. Przechadzaliśmy się wśród tych biednych ludzi, a ja czułam się jak Gestapo.

-Dał ci łatwe zadanie. Myślałem, że wrzuci cię na głęboką wodę i wyśle po daninę.

-Daninę?-Zerknęłam na chłopaka.

-Tak. Dwie osady dla nas pracują. Połowa ich zapasów idzie do nas.

-Połowa? To bardzo dużo, biorąc pod uwagę dzisiejsze czasy. Ci ludzie mają co jeść?

-A kogo to obchodzi? Mają dawać połowę nie mniej nie więcej.

-Co mają w zamian?

-Spokój. Nie atakujemy ich i żyją sobie w swoich osadkach.

-Chyba więzieniach. W co wy gracie?

-Chciałaś tu zostać? Ratowałaś Amber? To teraz nie marudź. Trzymaj się zasad to przeżyjesz.

-Nie interesują Cię ludzie, którzy dla was pracują?

-Nie i Ciebie też nie powinni interesować. Rób co ci każą, nie zadawaj durnych pytań to jakoś się dogadamy.- Tom nie przypominał już chłopaka, którego znałam. Zobojętniał do tego stopnia, że nie interesuje go już nic poza czubkiem własnego nosa?

-Dlaczego taki jesteś?

-Mogłabyś zrobić mi przysługę i się zamknąć? Jesteśmy w pracy nie na wakacjach. Przebywanie z Amber Cię odmóżdżyło czy jak?

Nie skomentowałam tego. Kilkugodzinna warta przebiegła normalnie. Na szczęście nikt nic nie kradł i nie musiał być ukarany. Później trafiłam do lecznicy. Siedziałam z Carsonem, było pusto więc doktor zaproponował, że zrobi herbatę.

-Masz rodzeństwo?- Zaczął rozmowę, podając mi ciepły napój.

-Tylko Toma. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. A ty?

-Mam brata. Też jest lekarzem. Mieszka na Wzgórzu. Czasami mi go brakuje.

-Nie możecie się odwiedzać?

-Niestety nie.Negan rzadko komu pozwala na odwiedzanie innych grup. Chyba że żołnierzom.

-Ta a oni biorą połowę zapasów.

-Nie komentuj tego głośno. Wiesz lepiej byłoby, gdyby Negan nie wiedział co sądzisz o jego rządach.

-Jasne. Mam siedzieć cicho? Jest tutaj tyle ludzi, a on robi takie rzeczy i nikt mu nie przeszkodzi?

-Każdy się go boi. Poza tym nikt nie ma dostępu do broni. Wolę jego niż Simona. Ten to dopiero narwaniec. Najchętniej wytłukłby połowę ludzi tutaj.

Późnym wieczorem poszłam do swojego pokoju. Bez Amber było tu strasznie pusto, a ja zastanawiałam się, czy ona jeszcze żyje. Wzięłam prysznic i położyłam się do łózka.

-Śpisz?

-Nie.-W pokoju zjawił się Tom.

-Nie obrażaj się.

-Dobra przestań. Powiedziałeś co chciałeś. Musimy drążyć temat ? Jestem zmęczona.- Chłopak pokiwał głową. Zachowywał się dziwnie, opuścił mój pokój, a ja zobaczyłam,że na podłodze leży jakaś kartka. Podniosłam ją i rozwinęłam.


Laura nie chciałem Cię dzisiaj tak potraktować. Musimy udawać, że wszystko jest w porządku. Nie sprzeciwiaj się temu, co robi Negan inaczej on nas pozabija. Nie mów na głos co leży ci na sercu, bonie wiadomo kiedy ktoś podsłuchuje. Wiem, że szkoda ci tych ludzi,ale oni, żeby przypodobać się jemu wypaplają wszystko, co usłyszą. Dlatego nie chciałem drążyć tematu. Nie powinnaś tutaj zostawiać, nie powinnaś pomagać Amber uciec. Nie znasz jej tak dobrze, jak ja i nie masz pojęcia, w co się wpakowałaś.Musisz stąd uciec, kiedy nadarzy się okazja. Mam nadzieję, że naprawdę byłaś sama z Amber. Jeśli byłyście w jakiejś grupie,a Negan ją znajdzie i skojarzy fakty grozi Ci poważne niebezpieczeństwo. On potraktuje Cię jak kartę przetargową. Nie masz pojęcia, do czego jest zdolny, żeby zmusić ludzi do pracy dla niego. Porozmawiamy, kiedy wypuści Cię ze mną na jakąś wyprawę.Na razie udawaj, że jesteś nim zachwycona, rób co Ci każe.Pamiętaj nie ufaj nikomu. Zniszcz ten list.

Zimny pot zalał moje plecy, kiedy przeczytałam to wszystko. Nie rozumiałam, dlaczego Negan chciałby skrzywdzić moich przyjaciół. W jednej kwestii zgadzałam się z Tomem w 100% nie mam pojęcia, w co się wpakowałam. Zniszczyłam kartkę, spaliłam ją zapalniczką. Później zapaliłam papierosa, żeby zamaskować smród palonej kartki. Upewniłam się, że po liściku został tylko popiół. Wróciłam do łóżka i z całych sił próbowałam zasnąć.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz