Złamana obietnica

340 13 0
                                    


  W kolejnych dniach wcale nie było lepiej. Ktoś zabił i spalił ciała Karen i Davida. Widok zwęglonych zwłok był czymś strasznym. Widywałam spalone ciała, sami je paliliśmy tylko, że byli to sztywni. Nie byłam w stanie pojąć, dlaczego ktoś zrobił coś tak strasznego.Tyreese wpadł w jakiś amok, zaatakował Ricka, później Daryla. Ten drugi nie był, aż tak pokiereszowany za to szeryf nie wyglądał najlepiej. Złożyliśmy obietnice, że dorwiemy tego, który to zrobił i że poniesie surową karę za ten czyn. Miałam wrażenie, że ktoś za wszelką cenę chciał powstrzymać chorobę, później okazało się, że to jakaś odmiana grypy albo czegoś podobnego. Niestety zaczęło chorować co raz więcej osób, a my zmuszeni byliśmy oddzielić ich od tych zdrowych. Największy dramat rozegrał się, zanim to postanowiliśmy. Zachorował Patrick, zmarł i zmienił się w zombie, pogryzł kilkoro ludzi. To pokazało nam, że nawet najmniejsze przeziębienie powinno być dla nas alarmujące. Tamta noc będzie zganiać mi sen chyba do końca moich dni. Obudziły mnie krzyki. Wyszłam z celi a tam? Cała masa sztywnych i pogryzionych. Wszędzie krew, płacz, flaki, więzienie zaczęło przypominać rzeźnie.

Grimes zwołał również zebranie, spieszyłam się, ale jak zwykle musiałam się spóźnić. Miałam już wejść do środka, kiedy usłyszałam rozmowę odbywającą się między Sashą, Glennem, Darylem, Maggie, Rickiem,Hershelem oraz Carol.

-Dr. Es jest na bloku.zachorował. - W głosie Hershela mogłam dostrzec zrezygnowanie i zmartwienie. Kątem oka zauważyłam jak Daryl wzrusza ramionami.

-Nie rozumiesz? On sobie sam może nie poradzić. - Pan Green nerwowo stukał palcami o blat stołu.

-Wiem, że Hershel nie powinien tam wchodzić, ale dlaczego akurat ona?

-Spójrz prawdzie w oczy poza mną i nią nikt nie będzie mógł sprawnie mu pomóc. Nie mamy czasu na szkolenie innych. - Carol przeczesywała swoje krótkie włosy. Wiedziałam, że mówią o mnie.

-A jak ona zachoruje ? Jak umrze? To co?

-Daryl ma racje. Nie powinniśmy, aż tak ryzykować.

-Jak ona mu nie pomoże to za jakiś czas na tamtym bloku mogą być sami sztywni. Chorych jest za dużo tam są dzieci..kobiety on nie da rady pomóc wszystkim w pojedynkę.

-To może ja wejdę?

-Odpada. Nie dasz rady. Tam jest potrzebny ktoś, kto wejdzie i będzie wiedział co robić. Dr. Es nie jest potrzebna osoba, która będzie za nim chodzić i zadawać pytania. Poza tym masz pod opieką Mikę i Lizzy.

-Pokazywałeś mi to i owo.

-Właśnie to i owo. Tam nie masz wiedzieć tego i owego tylko wszystko.

-Świetnie! -Usłyszałam uderzenie jakby w jakiś przedmiot.

-Ja rozumiem Daryla sam nie pozwoliłbym Maggie tam iść.

-Słuchajcie moim zdaniem musimy jej o tym powiedzieć. Nie podoba mi się ten pomysł, ale rozumiem. I dla mnie to nie w porządku, że dyskutujemy o tym, kiedy Laury tu nie ma.-Odczekałam jeszcze chwilę i weszłam do pomieszczenia. Czułam na sobie wzrok każdego z nich.

-To, kto jedzie na wyprawę?-Zagadałam, żeby nie było, że wszystko słyszałam.

-Właśnie wyprawa. Skąd mamy wiedzieć jakie leki wziąć jak jej tam nie będzie?

-Bob będzie się znał.

-A Bob nie może wejść na blok?!

-Są tam środki na bazie alkoholu. Nie ufałbym mu tak bardzo..przepraszam Sasha.

-Nie przepraszaj Hershel. Sama nie byłabym pewna, że się nie załamie i nie upije, kiedy dr. Es będzie go potrzebował.

-Możecie powiedzieć, o co chodzi?

-O nic.-Daryl był wyraźnie wściekły.-Ona tam nie idzie.

-Gdzie?

-Dr Es może nie dać sobie rady. Potrzebny jest ktoś na bloku. Na zarazę szczególnie narażone są dzieci i starsi. Jesteś lekarką..

-Mam wejść na blok?

-Nie musisz, jeśli nie chcesz.

-Bo tam nie wjedzie!

-Daryl..uspokój się. Bardzo źle tam jest?

-Co raz więcej chorych. Dodatkowo Tyreese stoi przy szybie niczym kat. Twierdzi, że pilnuje chorych, ale dzieci się go boją. Jeden lekarz nie da rady zajmować się dzieciakami i dorosłymi oni pomagają, ale są słabi. Z Bobem jest jak jest Hershel ma swoje lata ...

-Dobra Glenn nie tłumacz.-Biłam się z myślami. Chciałam pomóc..musiałam z drugiej strony to tak jakbym weszła do stada sztywnych i liczyła na to, że mnie nie ugryzą.

-To ja wchodzę z nią albo nigdzie nie jadę.-Daryl opuścił pomieszczenie, a ja wybiegłam za nim.

-Musisz jechać, musisz pomóc..

-Nie, jeśli masz zamiar tam wejść. Laura ja nie chcę wrócić i dowiedzieć się, że Ciebie już nie ma rozumiesz!

-Jeśli obiecam Ci, że tam nie wejdę? Będę pomagać stąd, ale nie wejdę tam to pojedziesz?

-Jaką mam pewność?

-Taką samą jak ja, że wrócisz cały z wyprawy- Wyszliśmy z bloku nie mówiąc już nic.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Oczami Daryla

Zgodziłem się na tą wyprawę.wierzyłem jej i wierzyłem Rickowi, który obiecał mi, że nie da jej tam wejść, a jeśli trzeba zatrzyma ją siłą i zamknie w celi. Mogą mówić, że to samolubne, ale ja nie mogę pozwolić, żeby ona się narażała. Sto razy bardziej wolałbym wejść tam sam. Niestety nie wiedziałbym co tam robić. Ewentualnie mógłbym przebijać czaszki tym którzy zmarli, a taka pomoc raczej nie jest tam potrzebna. Wiem, że tam są chorzy, bo wytrzymają do naszego powrotu i wtedy dostaną lekarstwa albo nie.

-Wracajcie szybko.- Grimes posłał mi szczery uśmiech. Pamiętam jak działał mi na nerwy, kiedy byliśmy w obozie. Nienawidziłem go. Dla mnie był jak jakiś zadufany w sobie glina. Muszę przyznać, że myliłem się co do niego.

-A Ty do naszego powrotu postaraj się ustalić kto dokonał egzekucji.

-Jasna sprawa.- Spojrzałem na Carla, który stał z lekko naburmuszoną miną. Przyglądał się nam jak pakujemy potrzebne rzeczy.- Komiksy? - Zapytałem dość głośno.

-Jak coś znajdziecie byłoby miło. -Chłopak podszedł bliżej mnie.- Chciałem z wami jechać. Nie jestem już małym gnojkiem i nie chcę już bawić się w farmera.

-Pojedziesz innym razem.

-Daryl, ale to chodzi o leki. Ludzie tam chorują, a ja muszę tu siedzieć. To nie ma sensu. Dlaczego nie mogę jechać?

-Ojciec zabrał ci broń.-Spojrzałem na pustą kaburę.- Każdy ma swoje zadania. Ty musisz zostać i wszystkiego pilnować. Pogadaj ze starym, to jemu musisz udowodnić, że wydoroślałeś. Jak zobaczy, że to nie są tylko puste słowa, odda ci spluwę. Wtedy pojedziesz z nami na wypad. Bez broni nie masz szans, a my nie mamy czasu, żeby cię niańczyć. Jasne?

-Ja wiem, że przegiąłem, ale ile mam udowadniać, że zrozumiałem swój błąd?

-Carl ja widzę, że żałujesz. Sęk w tym, że nie jestem twoim ojcem. Nie wiem za ile dostaniesz broń. Jestem pewny, że Rick zobaczy twoją zmianę. W końcu to glina. Widział wiele razy jak bandyci próbowali różnych sztuczek, żeby wyjść na niewinnych.

-Jakoś dam radę.- Dzieciak udał się w stronę więzienia, a ja wróciłem do pakowania rzeczy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Oczami Laury

Po długiej rozmowie udało mi się przekonać Daryla.Shasha Bob on i Tyreese mieli jechać na wyprawę. Przez wzgląd na to, że apteki w pobliżu były spustoszone musieli wybrać się dalej do jednego z technikum weterynaryjnego.Stałam wpatrując się w towarzyszy pakowali rzeczy w końcu byli gotowi.

-Pamiętaj co mi obiecałaś..

-Pamiętam.-Złożyłam na ustach chłopaka pocałunek, ze sztucznym uśmiechem pożegnałam się z resztą i odeszłam. Wiedziałam, że to, co robię nie jest w porządku. Nie miałam wyjścia nie chcę znów zawalić. Dałam ciała, kiedy rodziła Lori to samo, kiedy więzienie atakował Gubernator. Tym razem nie mogłam tego zrobić. Nie chcę przyczyniać się do niczyjej śmierci, a odwrócenie wzroku tak właśnie się kończy. Wiedziałam, że jeśli ja nie wejdę do środka zrobi to Hershel, a ja nie mogłam na to pozwolić. On jest t bardziej potrzebny ma o wiele większe doświadczenie niż ja..wiem jednak, że na bloku sobie poradzę w końcu po coś mi ta medycyna była. Albo zabije mnie zaraza, albo wyrzuty sumienia, albo żal, bo jedno jest pewne Daryl nie wybaczy mi tego kłamstwa..
Swój plan musiałam realizować ostrożnie. Gdybym zebrała się do biegu pewnie zaraz zostałabym powstrzymana. Udawałam, że nie mam zamiaru tam wejść ciągle zastanawiając się jak to rozegrać.

-Daryl zgubił.-Amber wręczyła mi Bandamę chłopaka.

-Dziękuję bardzo.-Wzięłam znalezisko od dziewczyny. Kręciłam się i dosłownie udawałam, że mam masę spraw. Los się na szczęście do mnie uśmiechnął.Hershel wrócił z Carlem z lasu nazbierali czarnego bzu i zrobili napar. To naturalny środek do obniżenia gorączki na tą chwilę musiało wystarczyć. To mogła być moja jedyna szansa dostania się do chorych dlatego wpadłam na pewien pomysł, a dokładniej powiedziałam panu Green, że Rick chce z nim rozmawiać,Maggie i Glennowi powiedziałam, że to ja chcę coś ważnego powiedzieć i to samo powiedziałam szeryfowi.

Gdy była odpowiednia chwila zabrałam herbatę, zawiązałam na twarzy bandanę i szybkim krokiem weszłam do bloku, w którym znajdowali się zarażeni.

-Mam herbatę z czarnego bzu.Obniży im gorączkę.-Zagadałam do dr.Es, który wyglądał fatalnie. W całym bloku dochodziły odgłosy kaszlu. Wszędzie byli chorzy.

-Sprawdź kto ma wysoką gorączkę i podaj tym osobą.

-Jasna sprawa.-Zaczęłam chodzić od celi do celi uzbrojona w termos,termometr i oczywiście nóż. Musiałam się liczyć z tym,że ktoś może być żywym trupem.-Jak się pani czuje?-Zagadałam do mojej pierwszej pacjentki.

-Fatalnie. Ta gorączka jest nie do zniesienia.

-Proszę.-Podałam kobiecie termoter, chociaż widać było,że choroba ją trawi. Była blada jak ściana, cała zlana potem.

-Wszyscy tutaj umrzemy.

-Już wyruszyli po leki. Kiedy je przywiozą zwalczymy tą zarazę.

-Wiecie już co to?

-Tak. Grypa.-Powiedziałam całkowicie spokojnie.

-Grypa zabija? Pierwsze słyszę.

-Jeśli się zmutuje to tak. Spokojnie.-złapałam kobietę za rozgrzaną jak piec dłoń. Na moje oko mogła mieć koło czterdziestu lat. Wyglądała na mądrą osobę i była bardzo ładna.Spojrzałam na termometr wskazywał 40 stopni. Podałam jej herbatę, zmoczyłam szmatkę i położyłam jej na czoło.Wyszłam z celi zamykając za sobą drzwi. Klucze dostałam od dr Es.

-I?-Zapytał mężczyzna.

-Ma 40 stopni gorączki, zrobiłam jej okład,dałam herbatę, ale bez leków będzie ciężko.

-Działajmy dalej.-Usłyszeliśmy głośne walenie w jedną z szyb. Wiedziałam,że moje kłamstwo wyszło na jaw.-A tamci oszaleli czy co?-Razem z dr podeszliśmy do szyby. Widziałam wściekłość w oczach Ricka.

-Miałaś tam nie wchodzić!

-Musiałam pomóc.

-Wyłaź, ale już.

-Lepiej, żeby nie wychodziła.

-Rick.Daryl zrozumie ja musiałam tu wejść. Nie mogłam pozwolić, żeby zrobił to Hershel. Muszę wracać do pracy.-Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pomocy chorym. Następna cela, chciałam ją otworzyć i wtedy przez kraty wyłoniły się szkaradne łapy, usłyszałam charczenie, spojrzałam przed siebie.Był to chłopak na oko mógł mieć z siedemnaście lat. Jego blond włosy zlepiał pot, twarz , dłonie i ubranie poryte były krwią. Dla niego było już za późno. Wyjęłam nóż i zrobiłam to, co musiałam zrobić. Otworzyłam celę, a dr Es zjawił się z łożem na kółkach. Zapakowaliśmy na nie chłopaka, zakryliśmy prześcieradłem i pozbyliśmy się cała. Staraliśmy się nie zwracać uwagi pozostałych.

Roznosiłam herbatę,mierzyłam temperatury później mierzyłam ciśnienie. Rozmawiałam z chorymi dając im nadzieję, że wszystko będzie w porządku i, że lada moment zjawi się grupa, która przywiezie lekarstwa. Zmusiłam również Dr Es to wypicia herbaty, chociaż nie chciał tego zrobić.

-Mam trzecie stadium nie potrzebnie zmarnowałaś herbatę. Oboje wiemy, że ja i wszyscy, którzy mają trzecie stadium nie doczekamy do powrotu tamtych.-Wiedziałam to, zdawałam sobie z tego sprawę. Kiedy kogoś oczy zaczęły podchodzić krwią, a w wyniku kaszlu krew wylatywała z buzi wiadome było, że marne szanse na przeżycie.-Jeśli nie wrócą tu jutro, góra pojutrze, a ja umrę musisz wpuścić tu Hershela.

-Nie ma mowy.

-Nie dasz rady. Nawet jeśli się nie zarazisz i biegałabyś od celi do celi nie nadążysz.

-Nie umrzesz. Wytrzymasz.

-Jestem lekarzem,niezwykłym pacjentem mnie nie oszukasz.

-Lekarze to najgorsi pacjenci.

-Połóż się,zamknij cele. Narobiłaś się dzisiaj.

-Nie. To ty idziesz spać,a ja czuwam. Ty nie miałeś chwili odpoczynku.-Nie sprzeciwiał się pokręcił tylko głową, ale ułożył się na łóżku, a ja zamknęłam celę. Później sprawdziłam, czy inne również są zamknięte. Poszłam do swojej celi,ale nie spałam co godzinę chodziłam i sprawdzałam co się dzieje. Ta noc zabrała ze sobą 4 osoby...  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz