Jesteśmy rodziną

245 10 1
                                    


Mieliśmy mieć więcej czasu. Wszystko było zaplanowane, szło tak dobrze. Powinniśmy być w połowie drogi na Wzgórze. Wszyscy powinni być szczęśliwi. Przytajać bliskich powinni patrzeć w przyszłość. Mieliśmy ich zaskoczyć, miało być całkowicie inaczej. Teraz siedzimy w kanałach, chowamy się jak szczury. Nie ma radości jest płacz. Siedzimy obok siebie, słuchając jak Alexandria jest równana z ziemią. Wystrzały, wybuchy, charczenie trupów. Zbawcy wydostali się szybciej niż myśleliśmy. Wszystko działo się w mgnieniu oka. Wbiegający Dwight, krzyczący, żebyśmy uciekali i nagły atak. Spadające Mołotowy, wystrzały z karabinów maszynowych. Nie mieliśmy innej drogi ucieczki. Spencer biegł nie daleko mnie,nagle stanął w płomieniach.

-Musimy stąd wyjść.- Kobiecy głos wyrywa mnie z zamyślenia.

-Nie długo skończą. Pomyślą, że uciekliście. Wtedy wyjdziemy.

-Może ja cię teraz zabije i będzie po problemie.-Daryl wycelował do Dwight'a.

-Przestań.-Odezwałam się zachrypniętym głosem.

-Pomogę wam stąd wyjść. Negan będzie was szukał, a ja wiem, którędy pójdą jego ludzie.-Wpatrywałam się w mężczyznę. Jego zmiana szczerze mnie zaskoczyła. Od gościa, który niczym najwierniejszy pies wykonywał każdy rozkaz przywódcy do kolesia, który ryzykuje życiem, żeby nas ratować. Opowiedział nam,że ktoś odciągnął od nich sztywnych. Wszyscy podejrzewamy o to Amber, ale nikt nie ma pewności. Wtedy Negan wysłał ludzi na Alexandrię. Dwight opóźnił wszystko na tyle na ile mógł. Wiem, że zabił kilkoro swoich towarzyszy. Zyskał na czasie tyle, żeby dotrzeć tutaj i pomóc nam się ukryć. Gdyby nie on pewnie już by nas tutaj nie było. Kolejny huk sprawił, że drgnęłam. Daryl odpuścił usiadł obok mnie. Carl trzymał swoją siostrę na kolanach,a ona cichutko coś śpiewała. Dosiadł się do nas Rick, otarł pot z czoła. W kanałach panowała straszna duchota.

-Pójdziemy z nim. Pomoże nam dotrzeć na Wzgórze.

-Co później? Jak złapiemy Zbawców?

-Najpierw ludzie. Musimy ich doprowadzić.

-Którą drogą mamy iść?

-Bagnami.-Wymamrotałam.

-Nawet Negan nie pośle tam ludzi.

-Domyśliłam się. Dlatego to jedyna droga bez zbawców.

-Skoro ona wie co robić nie mamy powodów ,żeby on żył.

-Daryl-Złapałam za kuszę.-Przestań. Ryzykował swoim życiem,żeby nam pomóc.

-Po tym, co nam zrobił ty go bronisz?!

-Zabijesz go później.-Rosita stanęła obok mnie.-Teraz może się przydać. Nawet jako przynęta.

-Przepraszam. Nie chcę przeszkadzać.- Dyskusję przerwała kobieta. Poprawiła swoje rude włosy i wytarła ręce w podarte spodnie.-Wydaje mi się,że ten pan nie żyje.- Wskazała na człowieka leżącego w rogu.

-Sprawdzę to. Długo tak leży?

-Wydaje mi się ,że od razu po wejściu tutaj.

-Może jest ranny?-Carl podszedł do nas. Zbliżyłam się do leżącego na boku człowieka. Odwróciłam go na plecy, ponieważ nie reagował. Ujrzałam ranę na jego brzuchu.

-Rick!-Szeryf zjawił się w mgnieniu oka. Niestety kobieta miała rację facet nie żył. Carl wbił mu nóż w skroń.

-Słuchajcie!- Zaczął Grimes.- Czy ktoś z was jest ugryziony, zadrapany ,źle się czuje, bądź jest ranny?-Ludzie rozejrzeli się po sobie, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi.- Jesteśmy tu uwięzieni. Jeśli on by się przemienił byłaby tutaj rzeź. Czy komuś coś dolega? Nie zmuszajcie mnie,żebym ustawił was w szeregu i musiał przeszukiwać.

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz