Wracamy do domu

248 11 0
                                    


 Oczami Laury


W końcu Negan ponownie mi zaufał. Świadczyło o tym to, że mój pokój nie był już zamknięty na klucz jak przez ostanie miesiące. Siedziałam sama, nie mogłam wychodzić dr Carson musiał sobie radzić sam. Nikt nie miał prawa mnie odwiedzać ani ze mną rozmawiać. Jedyną osobą, jaką widziałam był przywódca Zbawców. Przyłaził tu, prawił morały, a kiedy się sprzeciwiałam dostawałam łomot. Co prawda nie od Negana on mnie nie bił, ale Simon czy inne jego pachołki już tak. Robili to z ogromną przyjemnością.

Ten dzień był zupełnie inny już od wczoraj słyszałam na korytarzu zamieszanie. Ludzie biegali, coś krzyczeli, a ja nie wiedziałam co się stało. Dzisiaj przyszedł do mnie Tom. Kazał mi się szybko ubrać i być w gotowości. Podobno ktoś wybił naszych ludzi na jednym z posterunków. Myślałam, że to jakaś zemsta, którejś z osad.

Siedziałam na łóżku czekając, aż ktoś przyjdzie. Nie chciałam sama wychodzić, bo to równie dobrze mógłbyś jakiś dziwny pomysł Negana. Mógł chcieć, żebym wyszła, a wtedy uznałby, że uciekłam i kolejny raz bym dostała. Spojrzałam na drzwi, gdy usłyszałam skrzypienie.

-Co tam się wyprawia?-Poderwałam się na równe nogi. Tom wręczył mi mój łuk i spluwę.

-Słuchaj jest fatalnie.-W jego czach widziałam przerażenie, dodatkowo był cały we krwi.

-Co się stało?

-Nie ma na to czasu. Laura musisz uciekać dzisiaj.

-Słucham? Jak to dzisiaj?

-Rick i jego ekipa rozwaliła naszych ludzi.

-Skąd wiesz, że to oni?

-Złapaliśmy łączność. Nie ważne. Zaraz Negan wyśle nas, żebyśmy obstawili drogi. Nie wiem co knuje, ale wiem, że masz jechać z nami. Prawdopodobnie wie, że ty ich znasz. Zrobi się zamieszanie, a wtedy uciekniesz. Powiem, że Cię użarli. Mia tam jest, wszystko jest zaplanowane. Zabierz ją ze sobą dobra?

-Co z tobą?- Starałam się zrozumieć jego chaotyczną paplaninę.

-Opóźnię Negana i jego ludzi na tyle ile się da.

-Puści nas samych?

-Nie.

-To, co zrobimy z tymi, którzy pojadą?

-Zabijemy ich. Słuchaj napadną na nas sztywni. Powiem, że nie żyjesz. Wiem, że on i tak będzie chciał Cię szukać. Wiesz jak z nim jest musi mieć pewność. Uciekniecie z Mią na Wzgórze. Daryl tam przyjeżdża regularnie.

-Co? Skąd to wiesz?

-Kiedy ty siedziałaś w zamknięciu ja działałem. Pytaj Jesusa o Daryla. Mia ci powie, który to. Ona ich zna. Zaprowadzą was do twoich znajomych. I módl się, żeby Rick miał wystarczająco dużo broni, bo Negan nie spocznie, dopóki ich nie znajdzie jasne?

-Jasne, ale co z tobą? Jeśli on się domyśli to..

-Nie myśl to tym. Ratuj siebie i Mię. Ja sobie poradzę.

-Uciekniesz?

-Siostra znasz mnie.-Tom szeroko się do mnie uśmiechnął, a ja go uścisnęłam.-Spotkamy się na Wzgórzu, albo tam, gdzie są twoi koledzy. Musimy się przygotować do walki z nimi.

-Ich jest za dużo. Nie wiem, czy Rick ma, aż tylu ludzi.

-Dasz radę. Namówisz wszystkich. Pokonamy Negana i wypijemy kilka flaszek.-Na mojej buzi pojawił się lekki uśmiech. Zaraz po tym musieliśmy wyjść. Przywódca był strasznie wściekły kazał obstawić konkretne drogi. Mamy złapać tych, którzy to zrobili i czekać, aż on przyjedzie. Powiedział, że nie podaruje i zapłacą za to krwią. Nie rozumiałam tylko dlaczego Tom ciągle się cieszył. Ja starałam się nie pokazać po sobie jak bardzo się boje. Nie mogłam jednak zadawać żadnych pytań, bo Negan wysłał z nami jeszcze kilka osób.
Dotarliśmy na miejsce. Paru osobą wcale nie podobało się to, że muszą sterczeć na środku drogi jako żywa przynęta. Ja i Tom odeszliśmy od nich kawałek, udając, że wypatrujemy „wrogów" w lasach.
-Przemyślałeś, co zrobimy jak oni naprawdę będą tędy jechać?
-Nie będą.- Na twarzy chłopaka zauważyłam przebiegły uśmiech.
-Skąd ta pewność?
-Dziecino jak sądzisz kto pomagał obstawiać drogi i to wszystko planować?
-Ty?
-Oczywiście, że ja. Trochę na ściemniałem. Jeśli są na drogach to nie na tych, które my obstawiamy.
Wróciliśmy do naszych towarzyszy, żeby niczego nie zaczęli podejrzewać. Mało rozmawialiśmy, a jeśli już się ktoś odezwał to było coś w stylu „kurwa to nie ma sensu" „po co my tu sterczymy" Po jakimś czasie usłyszeliśmy jakiś trzask. Nikt nie zwrócił na to większej uwagi, bo brzmiało to jakby jakieś gałęzie na drzewie złamały się ze starości. Poczułam uścisk na mojej dłoni, a wtedy z lasu wyszli sztywni. Tom nie strzelał w nich, a w naszych kompanów. Kilka trupów zostało powalonych na ziemię, przez Mię i ludzi, którzy jeszcze żyli. Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę i rzuciłyśmy się do biegu w przeciwną stronę niż ta, z której wychodzili sztywni. Biegłyśmy tak szybko, jak się dało w międzyczasie uśmiercałyśmy zombie, które zostały przyciągnięte odgłosami wystrzałów. Czułam się tak jakby jakiś ogromny ciężar został ściągnięty z moich barków. Myśl o tym, że zobaczę Daryla przeganiała zmęczenie spowodowane sprintem i dawała siłę, żeby biec dalej. Chciałam jak najszybciej być z nim.

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz