Ona (Nie) Żyje

268 11 2
                                    


Ponad pół roku później. Alexandria. 

  Oczami Daryla.

Po ucieczce z Azylu działo się dużo rzeczy. Poznawaliśmy nowe osoby i traciliśmy naszych. Zginął Tyreese i Beth. Któregoś popołudnia znalazł nas pewien koleś nazywał się Aaron. Zaprowadził nas tutaj. To miejsce zwą Alexandrią. Rządzi tutaj Deanna i jej mąż Reg. Moim zdaniem są całkiem w porządku, ale to, jak prowadzą osadę zostawia wiele do życzenia. Ludzie, którzy tutaj żyją są tacy odizolowani od rzeczywistości. Wygląda to tak jakby zapomnieli o tym, ze za murami zmarli sieją spustoszenie. To miejsce było kiedyś osiedlem dla obrzydliwie bogatych osób. Ja mógłbym tylko o czymś takim pomarzyć. Teraz mieszkam w jednym z domów. Nie jestem tam sam. Moją współlokatorką stała się Amber. Ja i Aaron znaleźliśmy ją jakiś czas temu.

Szukaliśmy żywych ludzi, którzy chcieliby przyłączyć się do nas. To była dziwna wyprawa, bo praktycznie nic nam nie wychodziło. Przeszukiwaliśmy domy, lasy, różne dziwne miejsca, w których mógłby być ktoś żywy. Zobaczyliśmy jakieś zdezelowane auto, od dawna nie było na chodzie podeszliśmy do niego i wtedy zobaczyłem Amber. Wyglądała słabo, była wykończona. Daliśmy jej pić i jeść, po czym zabraliśmy do Alexandri. Nabrała tutaj sił i wtedy zaczęła mówić co się wydarzyło. Tamten dzień zmienił mnie, moje życie, wszystko. Dowiedziałem się, że Laury już nie ma. Wtedy poczułem, że coś we mnie rozpadło się na maleńkie kawałeczki, chciałem zebrać to coś w całość, ale od tamtej pory nie udało mi się to.

Poczułem, że to ja muszę zająć się Amber. Wiedziałem, że Laura by tego chciała. Stała się moją współlokatorką. Na początku spaliśmy oddzielnie, ale w nocy zrywała się z krzykiem, później płakała do rana. Uspokajała się tylko wtedy gdy przychodziłem do niej. Koniec końców dzieliłem z nią łóżko. Dla mnie to nic nie znaczyło nie było w tym żadnego podtekstu chciałem jej tylko pomóc. Amber dzięki temu szybciej odnalazła się w tym miejscu. Jednocześnie w jakiś sposób i ja dawałem radę. Nie odnajdywałem się tutaj w zupełności, ale nie było, aż tak tragicznie. Irytowały mnie częste posiadówki, jakie Deanna robiła. Zawsze znalazł się jakiś powód. Ktoś się zaręczył, miał urodziny, imieniny albo zjawiła się jakaś nowa osoba. Zanim znaleźliśmy Amber nie chodziłem na to. Wolałem wyjść za mur i próbować znaleźć Laurę. Wiedziałem, że już nie żyje, ale miałem nadzieję, że znajdę ją przynajmniej jako zombie. Czasem łudziłem się, że Amber coś się pomyliło,a jej przyjaciółka żyje. Później to się zmieniło wyciągnęła mnie na jedną taką imprezę, później drugą, a ja znalazłem sposób żeby to przetrwać. Nie był najlepszy, bo polegał na upijaniu się, aż do utraty filmu. Ktoś mnie zaprowadzał do domu, a ja budziłem się następnego ranka i nie myślałem o niczym poza bólem głowy.

Od czasu, gdy powiedziała mi, że Laurę rozszarpały trupy miałem takie sceny przed oczami. Najgorzej było nocami, bo widok trupów, które wgryzają się w jej ciało połączony z krzykiem Amber bywało straszne. Czułem się jak w jakimś horrorze. Amber bardzo dokładnie opisała mi jak zginęła Laura. W głowie powtarzałem to, jak mantrę.

Biegła do mnie, widziałam ulgę w jej oczach, bo mogła mi pomóc. Załatwiała sztywnych, którzy stawali jej na drodze. Była już bardzo blisko i wtedy to się stało. Wybuch, tak głośny, jak w Centrum Kontroli Chorób, kiedy to Edwin wysadził budynek. Gorące powietrze otulające moje ciało i ona lecąca w łapy sztywnych. To wyglądało jakby jakaś paranormalna siła podniosła ją do góry i wrzuciła w grupę charczących stworów. Upadła na ziemię, chciała się podnieść wtedy jeden z nich wgryzł się jej w szyję. Zabiłam go, ale one zaczęły wychodzić nie wiadomo skąd. Później dopadły się do jej rąk i nóg. Jej krzyk był przerażający, bardzo cierpiała, a one oblepiały ją niczym muchy lep. Trwało to chwilę, kiedy całkowicie ją zasłoniły. „

Tak właśnie wyglądają moje myśli i sny. Za dnia ta opowieść krąży w moich myślach, nocą zaś przeradza się w sen. Tylko zamiast Amber to ja tam stoję i nie umiem jej pomóc.

Przynajmniej dzięki zimie trupów jest mniej. Nie oznacza to, że nie mamy co robić. Owszem mamy. Ja, Aaron, Spencer i kilkoro innych mężczyzn ścinamy choinki. Deanna powiedziała, że jutro jest Wigilia i to wszystko musi jakoś wyglądać. Dla mnie to był durny pomysł, po co ubierać drzewa? Później zobaczyłem, że dzieciaki się cieszą i postanowiłem pomóc.

-Daaryl! Daaaryl!- Odwróciłem się w stronę, z której dochodził odgłos. Zobaczyłem Carol, która żwawo idzie w moim kierunku. Przez to, że był mróz to śnieg pod jej nogami chrzęszczał.

-Ja już nie idę po żadną choinkę. Poproś kogoś innego-Spojrzałem w stronę Abrahama, który lepił bałwana razem z dzieciakami.

-Nie chodzi o choinkę.

-Więc?

-Amber przystroiła wasz dom.

-Co zrobiła? Mówiłem, że nie chce.-Chciałem odejść, pójść do domu i ochrzanić ją, Carol jednak złapała mnie za nadgarstek.

-Pozwól jej. Kiedy byliście po choinki, rozmawiałam z nią. Opowiadała, że Laura lubiła święta, że razem stroiły dom, piekły ciasta, ubierały drzewka. To jej może pomóc z poradzeniem sobie ze stratą. Nie krzycz na nią, wiem, że to nie twoja bajka, ale bądź wyrozumiały. Powinieneś to zaakceptować.

-Gdyby to nie chodziło wiesz o kogo nie zrobiłbym tego.-Odszedłem w stronę domu. Śnieg zaczął prószyć, a mróz wdzierał się do moich nozdrzy. Z daleka widziałem jakieś bałwany na szybach. Pewnie zrobiła je ze sztucznego śniegu, który znalazł Glenn. Jego chyba też za bardzo poniosło z tymi świętami. Dom był przystrojiny jakimiś świecidełkami jak większość w osadzie. Cała Alexandria była wystrojona jak dziwka na targu.

Wszedłem na ganek, otrzepałem buty. Normalnie bym tego nie robił, ale Amber zaraz by marudziła, że sprzątnęła, a ja naniosłem błota. To jest plus mieszkania z dziewczyną, gdyby nie to, że ona sprząta pewnie tonąłbym w syfie. Nacisnąłem na klamkę, wszedłem do domu, od progu poczułem zapach jakiegoś ciasta. To było takie.. Normalne? W moim domu nie było świąt, kiedy babcia żyła ja i Merle chodziliśmy do niej. Gdy jej zabrakło zapomniałem o tym, że tak to powinno wyglądać. Teraz czuję się dziwnie, bo z jednej strony w tym całym złym świecie dobrze jest zaznać trochę normalności. Tylko że ja nie wiem jak mam się zachować. Czasami mam wrażenie, że zdradzam Laurę, chociaż wiem, że tego nie robie. Staram się wmawiać sobie, że jej już nie ma, a ja mam zasrany obowiązek pomóc Amber. To nie zdrada i powinna się cieszyć, że wyciągnąłem pomocną dłoń do jej przyjaciółki. Nie zostawiłem jej samej sobie, przyjąłem pod swój dach. Sama Amber stała się jakby bardziej dorosła? Chyba tak mogę to określić. Nawet nauczyłem ją strzelać z kuszy, bo bardzo mnie o to prosiła.

Dotarło do mnie, że stoję oparty o futrynę i patrzę na nią. Ubrana była w obcisłą czerwoną sukienkę, a jej brązowe teraz włosy poruszały się raz w prawo raz w lewo, kiedy próbowała zaczepić coś na czubku choinki. Właśnie poza charakterem zmienił się też jej kolor włosów. Nie wiem skąd miała farbę, wiem,że farbowała ją Jessie. Mówiły, że przy blondzie jest problem z odrostami czy czymś takim. Nie znam się na tym więc nie wnikam. Kiedy stała odwrócona do mnie tyłem widziałem w niej Laurę. Tak jakby to właśnie ona ubierała choinkę.

-Jesteś.- Z Zamyśleń wyrwał mnie głos Amber.

-Mhhm.

-Ja.. Przepraszam.-Głos dziewczyny zaczął się łamać.- Wiem, że nie chciałeś tego wszystkiego, ale ja to zrobiłam, bo.. Laura .. No .. Bo.-Przytuliłem ją, kiedy się rozpłakała.

-Już dobrze. Postarałaś się. Doceniam.

-Daryl ja wiem, że wszyscy woleliby, żeby to mnie rozszarpały trupy. Sama, gdybym mogła cofnąć czas i zamienić się z nią miejscami zrobiłabym to.

-Przestań. Dlaczego tak mówisz? Ktoś ci coś powiedział?

-Widzę jak na mnie patrzą.

-Kto?

- Rosita albo Shasha. Nie lubią mnie.

-Lubią cię. Każdy chce sobie jakoś poradzić z tym wszystkim. Pamiętaj one ci zawsze pomogą. Nie martw się już, pomogę ci zawiesić to coś na czubku.

-Gwiazdę.-Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła. Pomogłem jej zawiesić świecidło. Później dowiedziałem się, że Deanna na drugi dzień robi świąteczną kolację, Amber ubłagała mnie, żebyśmy poszli, a ja się zgodziłem. Pobiegłem na górę do łazienki. Wskoczyłem pod prysznic, ciepła woda uświadomiła mi jak strasznie zmarłem. Wcześniej tego nie czułem. Nie miałem ochoty iść na tą całą kolację, ale chcę, żeby Amber się tutaj odnalazła. Myślę, że dziewczyny w końcu ją zaakceptują. Wmawiam jej, że ją lubią, ale sam widzę jakie spojrzenia jej rzucają.  


ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz