Niemówienie wszystkiego to też kłamstwo ?

252 11 0
                                    


  W kolejnych tygodniach zbieraliśmy siły i obmyślaliśmy plan co zrobić ze Zbawcami. Jednocześnie Rick udawał , że nadal służy Neganowi. Z tego, co wiem ludzie na Wzgórzu nie są już bierni, postanowili pójść za Glennem i Maggie chcą walczyć. Uczą się, ale nadal broni jest za mało. Przydałaby się jakaś osada, która ją posiada,a już najlepiej byłoby, gdyby też chciała walczyć. Takowej właśnie szuka Tara. Podobno wyszły jakieś problemy z Gregorym. Abraham obił mu gębę tylko nie wiem za co. Pewnie nie chce walczyć albo walnął niefajny tekst. Co do Królestwa to ciężki temat.Ezekiel jest namawiany przez Ricka, Carol i Daryla i ciężko to idzie. Myślę, że on potrzebuje jakiegoś „zapalnika" czegoś, co sprawi, że chwyci za broń i poprowadzi swoich ludzi. Trochę się pozmieniało, bo nie wszyscy siedzimy w Alexandrii ja i Daryl z przyczyn oczywistych. Carol zamieszkała tutaj,Morgan również. Mały Henry zafascynowany jest walką kijem i ubłagał Morgana, żeby go nauczył. Dołączyła do nas Rosita,która najwidoczniej nadal przeżywa rozstanie z Fordem i nie chce się przyglądać jak on i Shasha sobie „ćwierkają".

Ja stałam się farmerką, lekarką oraz weterynarką. W duchu dziękuje Hershelowi,że nauczył mnie tak wielu rzeczy. Dzięki umiejętności leczenia zwierząt poznałam Davida. Stało się to kiedy jego klacz stanęła na kolec i nie dawała się dosiadać. Opatrzyłam zwierzę i obiecałam jej doglądać. Mężczyźnie bardzo zależało na tym,żeby wyzdrowiała. Mówił, że ona nie boi się sztywnych i nie płoszy się, kiedy ich widzi. Co do samego Davida to miły z niego gość. Jest wysoki, wysportowany ma duże niebieskie oczy, które podkreśla śniada cera i kruczoczarne włosy. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że mieszkał w Nowym Jorku jego mama z pochodzenia jest Hiszpanką, a ojciec pochodzi z Teksasu.

Dzisiaj dzień jak co dzień zaglądam do Lajli tak nazywa się klacz. Opatrunek założyłam kilka dni temu więc dzisiaj powinna być już znaczna poprawa. Zaopatrzona w bandaże i maść weszłam do stajni.

-Apetyt jej wrócił.-Usłyszałam jego niski głos.

-To super. Zdrowieje, a przecież na tym nam zależało prawda?.-Zauważyłam, że David schował coś pod szarym kocem. Nie sądziłam, że to coś ważnego więc zabrałam się za opatrzenie konia.-Kopyto prawie zagojone, myślę,że już nie potrzebuje opatrunku.

-Kiedy będę mógł na niej jeździć?

-Myślę, że za dwa góra trzy dni możesz spróbować. Nie wyjeżdżaj na razie zbyt daleko, niech nie obciąża kopyta.

-Jasna sprawa. Dobrze, że tu trafiłaś inaczej musiałbym ją...no wiesz.

-Wiem. Powinniście pomyśleć o pokryciu klaczy. Macie kilka ogierów, są zdrowe,a nowe konie na pewno się przydadzą.

-To racja.

-Moja praca tutaj zakończona, idę zobaczyć czy ktoś inny nie potrzebuje pomocy.

-Laura poczekaj.

-Tak? -Odwróciłam się w kierunku chłopaka.

-Chciałem jakoś podziękować za opiekę nad Lajlą- David wyjął spod koca łuk.-Wiem,że umiesz strzelać, a twój został w Sanktuarium więc proszę.

-Nie trzeba było.-Uśmiechnęłam się szeroko.

-Jason zrobił specjalnie dla ciebie. Tu masz jeszcze kołczan i strzały. Gdyby zabrakło idź do niego na pewno zrobi więcej.

-Nie sądziłam,że,aż tak tęskniłam za tą bronią.-W podziękowaniu za prezent przytuliłam chłopaka i wyszłam ze stajni. Zostawiłam łuk w pokoju, gdyż teraz tylko by mi przeszkadzał. W końcu nie jest mi potrzebny do podlewania roślin.

Wzięłam wiadro, napełniłam je wodą,zauważyłam Daryla rozmawiał o czymś z Morganem. Ostatnio zaczął się dziwnie zachowywać jakby obraził się na cały świat, a na mnie to już w zupełności. Postanowiłam do nich podejść.

-Jak idzie szkolenie Henrego?

-Dobrze. Mądry chłopak szybko łapie. Czasami chce tylko za dużo i za szybko i wtedy się gubi.-Na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech.-Muszę do niego iść.

-A ty co tak siedzisz? Rick przyjdzie?

-Bo mi się tak podoba. Nie wiem.-W głosie Daryla słyszałam coś na wzór pogardy.

-Czy ja ci coś zrobiłam?

-Po prostu mnie irytujesz

-Dlaczego?

-Bo tak.-Dixon minął mnie i poszedł w stronę Carol.

-Gorzej niż z dzieckiem.-Odwróciłam się nie zauważając Rosity i wpadłam na nią.-Przepraszam.

-Nic nie szkodzi. Moja wina nie powinnam się tak skradać. Pomóc ci? -Przytaknęłam i obie zajęłyśmy się podlewaniem.

-Powiesz mi, dlaczego masz taką minę?

-Jaką?

-Wymuszasz uśmiech, udajesz dobry humor. Widać to od razu.

-A.. Daryl mnie wkurza.

-Co zrobił?

-Zachowuje się jakbym nie wiadomo co mu zrobiła. Może mu przejdzie jak wyjadę.

-Wyjeżdżasz?-Dziewczyna wytarła pot z głowy.

-Tak. Walka z Neganem to jedno, ale ja muszę odnaleźć Amber. Nikt nie wie gdzie jest, a ja nie zostawię jej samej.-Na te słowa Rosita parsknęła śmiechem, a ja spojrzałam na nią pytającą.

-Oj Laura, Laura ja nie wiem czy ty masz,aż takie dobre serce czy jesteś, aż taka naiwna.

-Wiem, że być może ona nie żyje,a ja będę szukać trupa, ale nie umiem tak.

-Ja myślę, że takie jak ona przeżyją.

-Chyba nie rozumiem. Zrobiła Ci coś? Nie lubiłyście się?

-Mi nic nie zrobiła. Zastanawiam się tylko jak ty po tym wszystkim możesz chcieć jej szukać.

-Po czym? -Odstawiłam wiadro i usiadłam na trawie wpatrując się w kobietę, która z dziwnym wyrazem twarzy siadła obok mnie. Odkręciła butelkę z wodą,wzięła dość duży łyk i podała ją mi.

-Laura czasami jest tak, że ludzie wypierają niewygodne wspomnienia . Ja całkowicie to rozumiem, ale nie powinnaś ryzykować własnym życiem dla kogoś takiego jak Amber.

-Ale co ja wyparłam? Rosita ja nie wiem, o co Ci chodzi. O czym mówisz?

-Zaraz. Daryl nic ci nie powiedział?.-Zapytała zdziwiona.

-O czym? Jak miał mi powiedzieć cokolwiek skoro albo gada,że przeszłość nie jest ważna albo chodzi obrażony.

-Faceci. Nie powinnaś słyszeć tego ode mnie. Powiem Ci dlatego, że nie chcę, żebyś ryzykowała własnym życiem. I nie życzę ci, żebyś obudziła się z ręką w kiblu tak jak ja przez Abrahama. Od razu muszę cię ostrzec,że to, co powiem będzie bolało jak cholera.

Patrzyłam na nią zmieszana nie rozumiejąc co takiego ma mi do powiedzenia.

-Powiem to jak najmniej boleśnie chociaż wiem, że to będzie trudne.-Widziałam jak kobieta próbuje dobrać odpowiednie słowa.

-Wal prosto z mostu nie jestem dzieckiem.

-Po Azylu trafiliśmy do Alexandrii. Jakiś czas później Daryl i Aaron znaleźli Amber i przyprowadzili ją tam.-Rosita wzięła głęboki oddech.- Dixon zaopiekował się nią bardziej niż powinien.

-Co masz na myśli?

-Daryl i Amber byli ze sobą.-Miała racje to zabolało.Poczułam się jakby właśnie walnęła mnie czymś w głowę. Nie rozumiałam, dlaczego ta wiadomość wywołała u mnie złość,a jednocześnie taki smutek, że miałam ochotę usiąść i wyć jak małe dziecko.

-To nie wszystko. Amber powiedziała nam, że ty nie żyjesz. W jej wersji to sztywni rozerwali Cię na kawałki w Azylu.

-Co? Dlaczego?

-Nie wiem. Dla mnie to ona była szurnięta. Nawet włosy przefarbowała na taki kolor, jaki ty masz. Na początku myśleliśmy, że tak sobie radzi z twoją śmiercią, ale gdy teraz o tym pomyśle to wydaje mi się, że chciała być tobą.

-Mną?

-Mieć twoje życie. Myślałam, że o wszystkim wiesz. Przepraszam, że to ja ci to powiedziałam. Rozumiem jak się czujesz dlatego ja dokończę podlewanie, a ty przemyśl to wszystko.-Kiwnęłam tylko głową i odeszłam od Rosity. Szłam szybko, nie zwracając uwagi na nic. Chciałam się po prostu ukryć i to mi się udało. W królestwie było sporo zakamarków. Moją kryjówką stało się pomieszczenie gdzie trzymali siano dla koni.

Łzy spływały mi ciurkiem czułam się oszukana. Sama nie wiem co bardziej zabolało. To, że Daryl był z Amber? Nie wiem nie widzę powodów, dla których miałoby mnie to zaboleć. W końcu jest dorosły nie byliśmy razem nikt nikomu niczego nie obiecywał. A może trafiło mnie to, że nic mi nie powiedział? Chociaż nie miał takiego obowiązku. Czułam się naprawdę dziwnie jakby ktoś powoli odrywał części mojego serca i rzucał je w kąt. Tak można czuć się po zdradzie prawda? Właśnie tak się czułam. Amber miała mnie gdzieś ,a ja głupia znosiłam Negana i jego rządy. Przez to wszystko Tom nie żyje.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz