Po czyjej stronie jesteś?

214 8 1
                                    


  Zwyciężyliśmy, rządy Negana raz na zawsze dobiegły końca. Rick wygrał z nim walkę wręcz i to on zadecydował, żeby przywódca Zbawców żył. Został wtrącony do więzienia w Alexandri, które wcześniej wybudował Morgan. Osada była powoli odbudowywana. Królestwo tętniło życiem, Wzgórze również. Ja i Mia zostałyśmy umieszczone w Sanktuarium. Rick stwierdził, że to my powinnyśmy pilnować Zbawców. Rzeczywistość była jednak inna. Przyjeżdżali tu ludzie z innych osad i tak naprawdę nas pilnowali. Szeryf się bał, że wtargniemy do Alexandri i zabijemy Negana. Zjawiał się tutaj też Daryl. Nie po to, żeby nas pilnować, ale po to, żeby się z nami spotkać. Czułam, że Rick nie wie o tym, że Dixon składa nam wizytę. Widziałam jak kusznik wchodzi tutaj tak, żeby nikt kto akurat nas pilnuje go nie zauważył.

Nie lubiłam tego miejsca, ale doskonale wiedziałam, że w żadnej osadzie nie będzie dobrze. Doskonale zdawałam sobie sprawę jakby to wyglądało. Ciągle by ktoś za nami łaził i pilnował. Tutaj przyjeżdżają z Królestwa i Wzgórza, ale przynajmniej udają, że sprawdzają, czy wszystko gra. Dziwnym trafem jak wychodzą to zjawiają się następni.

Przyglądałam się Kusznikowi, który i tej nocy postanowił nas odwiedzić. Milczeliśmy, ale to nie była przyjemna cisza. Usiadłam obok niego i oparłam głowę na jego ramieniu.

-Co tam w osadach?- Zaczęłam niepewnie.

-Przecież możesz stąd wyjść.

-Przestań. Nie udawaj.

-Nie udaję. O co chodzi?- Mężczyzna zmienił ton.

-Daryl.-Odsunęłam się od niego.- Dobrze wiesz, że nie wyjdziemy stąd bez ogona. Nawet ty robisz wszystko, żeby Rick nie dowiedział się, że przychodzisz tutaj.

-To nie do końca tak. Nie chcę mu mówić, bo gadałby, że jestem tam potrzebny.

-Ta.. Inni też są tam potrzebni. Wszyscy są potrzebni albo w Alexandri, albo na Wzgórzu, albo w Królestwie. Tylko ja i Mia jesteśmy potrzebne tutaj. Rick rozkazał, żeby ktoś nas pilnował i nie mów mi, że o tym nie wiedziałeś.

-Rick boi się, że będziecie próbować zabić Negana.

-Bo tak powinno być. Widzisz nie zginął nikt z was. Dlatego tamten żyje. To nie był nikt bliski więc Rick mógł sobie pozwolić na zostawienie go przy życiu. Taka prawda.

-Ty jesteś jedną z nas.

-Ja?- Parsknęłam śmiechem.- Dobre. Wiesz? Przez to wszystko uświadomiłam sobie, że nigdy nie byłam jedną z was. Gdyby tak było mogłabym uśmiercić Negana.

-Porozmawiam z nim.

-I co mu powiesz? Rick weź daj Laurze zabić przywódcę Zbawców? Weź uwolnij je z Sanktuarium?

-Przecież możecie stąd wyjść.

-Oczywiście, że możemy. Wiesz co się wtedy stanie? Zostaniemy zawrócone z powrotem albo jacyś „towarzysze" będą za nami leźli. Już próbowałyśmy.

Oczami Daryla.

Bardzo wcześnie rano opuściłem Sanktuarium. Po drodze do Alexandri dużo rozmyślałem o tym, co powiedziała mi Laura. Nie wiem, czy moje słowo jeszcze coś znaczy dla Ricka, ale czuję, że muszę spróbować. Inaczej wyobrażałem sobie koniec wojny ze Zbawcami. Sądziłem, że wszystkie osady zbliżą się do siebie. Nasza grupa jeszcze bardziej się zżyje. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Wszyscy się rozproszyli, żyjemy po prostu obok siebie. To już nie jest życie razem jak kiedyś.

-Mów mi, że opuszczasz osadę.- Usłyszałem głos Grimsa.- Byłeś mi potrzebny i nikt nie wiedział gdzie jesteś. Michonne znalazła muzeum. Musimy się tam udać.

-Po co?

-Mają eksponaty ze średniowiecza. Dorożki i inne wozy. Przydadzą się nam. Maggie mówi, że ma w osadzie kogoś, kto będzie umiał zrobić ich więcej.

-Maggie idzie z nami?

-Oczywiście. Dużo osób idzie. Przecież we dwoje nie dalibyśmy rady.

-Laura i Mia też idą?

-Nie. One są w Sanktuarium.

-Więc kiedy będą tu?

-Daryl. Jest mnóstwo rzeczy do zrobienia. Wystarczy, że pilnujemy Negana.

-I nie chcesz tracić ludzi, żeby pilnowali dziewczyn? Przecież ja mógłbym to zrobić.

-Oboje wiemy, że pozwoliłbyś im zabić naszego więźnia.

-Rick to nie w porządku. Co one ci zawiniły? Laura nie jednokrotnie ryzykowała własnym życiem dla nas. I teraz co? Jest wrogiem?

-Nie jest wrogiem.

-Więc dlaczego uwięziłeś je w Sanktuarium?

-Byłeś tam prawda?- Po minie rozmówcy widziałem, że nie jest zadowolony.

-Byłem. Wysyłasz ludzi, żeby ich tam pilnowali. Dlaczego nie mogą pilnować ich tutaj? Wiem dlaczego. Bo tutaj byłyby niebezpiecznie blisko Negana tak?

-Wiesz, że jeśli go zabiją rozpętają wojnę?

-Jaką wojnę? Ze Zbawcami, którzy nie mają broni?

-Daryl. Ktoś zawsze go pilnuje. Dobrze wiesz, że żaden ze strażników nie wpuściłby ich dobrowolnie. Rozumiesz teraz?

-Sądzisz, że Laura albo Mia zabiłyby któregoś z naszych? Grubo się mylisz. Nie są takie. Może nie znam Mii zbyt dobrze, ale Laurę tak.

-Zmieniła się po wojnie. Nie widziałeś, z jaką nienawiścią na nas patrzyła?

-Na nas? Prędzej na Ciebie. Rick on robił jej straszne rzeczy, zabił Toma. Ty zostawiasz go przy życiu tak po prostu. A gdyby zabił Carla, Michonne, Glenna albo mnie też darowałbyś mu życie?

-Przecież żyjecie.

-Owszem. Dzięki niej. To ona uratowała Glenna przed spotkaniem z Lucille. Wygnałeś je. Wszyscy macie je gdzieś, Pomogły wygrać i dowidzenia. Tak to wygląda.

-Więc czego ode mnie oczekujesz. Powiedz.

-Chcę, żeby mieszkały tutaj.

-Nie mogę się na to zgodzić.

-Więc ja wynoszę się do Sanktuarium.

-Rick! -Rozmowę przerwała Michonne.

-Co się dzieje?

-Ktoś znowu ukradł strzały i kilka kołczanów.

-Strażnicy kogoś widzieli?

-Ktoś ich ogłuszył. - Udaliśmy się w tamto miejsce. Dwóch gości trzymało się za głowy. Mamrotali jeden przez drugiego, że nie wiedzą kto to był.

-Komu potrzebne są strzały? Ktoś się zbroi bez naszej wiedzy. O co tutaj chodzi.

-Pilnowaliśmy jak zawsze. Nikogo tu nie było, nagle poczułem uderzenie w głowę.

-Ja to samo. Michonne nas ocuciła. Zginęło sporo strzał.

-Kto jest w Sanktuarium?

-Teraz powinien być ktoś ze Wzgórza.

-Chyba nie myślicie, że to dziewczyny.-Patrzyłem na tą dwójkę jakby postradali zmysły.- Byłem tam. Kiedy wychodziłem Laura spała.

-Jesteś pewny, że tam była? Nie użyła jakiejś swojej sztuczki?

-O przepraszam bardzo. Chyba wiem z kim śpię tak?

-Jadę tam.

-Jadę z nią.

-Nie Daryl. Jeśli to one i wtargnął tutaj to możesz być jedyną osobą, której posłuchają.

Nie byłem w stanie tego znieść. Rick zabrał ze sobą Michonne, kilkoro ludzi i broń. Wiedziałem, że nie mogę tu zostać. Musiałem dotrzeć do Sanktuarium przed albo w tym samym czasie co oni. Obawiałem się najgorszego i szczerze nie mogłem zrozumieć, dlaczego Rick tak traktuje dziewczyny.

Dotarło do mnie, że to wszystko zabrnęło za daleko. Tego nie da się powstrzymać, a ja będę musiał wybrać, po której stronie jestem.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz