Sprzedana przyjaźń

256 13 0
                                    


  Oczami Amber.

Całe szczęście Daryl wrócił cały i zdrowy z wyprawy. Niestety wieści o Laurze roznosiły się coraz głośniejszym echem. Wiedziałam,że muszę działać dlatego też spokojnie poczekałam, aż mieszkańcy zasnął. Oczywiście niektórym w tym pomogłam. Znalazłam u Dennis leki nasenne. Podałam je Darylowi w herbacie i komuś, kto pilnował broni. Ta dwójka nie mogła się obudzić. O pozostałych się nie martwiłam, bo wrócili wycieńczeni z wyprawy. Wszyscy inni i tak spali. Deanna wystawiła strażników, dwóch pijaczków. Zakoszenie broni było całkiem proste. Cieszę się, że nikt nie słuchał Ricka, kiedy mówił, że powinni stawiać na obronę. Próbował przemówić do rozsądku kobiecie, która tu rządzi, ale ona stwierdziła, że płot jest wystarczającą obroną. Jestem wściekła na Negana. Mieliśmy umowę,a on nie potrafi zrobić jednej prostej rzeczy. Faktycznie miałam mu powiedzieć, gdybym znalazła osadę. Nie zrobiłam tego. Szybko udało mi się trafić na Zbawców. Zostałam zaprowadzona do Sanktuarium.

-Co Cię do mnie sprowadza? Mam nie wiele czasu i to nie odpowiednia pora na wizytę.

-Mieliśmy umowę.

-Coś się zmieniło?

-Przywiozłam broń. Dużo broni i nie było cię łatwo znaleźć więc chcę dodać coś do umowy.

-Co takiego?-Mężczyzna poprosił swoich ludzi o przyniesienie broni, a oni to zrobili. Zabrałam większość z Alexandrii więc mieli co znosić.

-Chodzi o Laurę. Miała być twoim żołnierzem i żoną.

-Tak czy coś uległo zmianie? Chcesz ją zastąpić?

-Ktoś ją rozpoznał. Nie tak miało być.

-Miałaś znaleźć swoich przyjaciół, ona miała tu zostać tak było. Sądziłaś, że będę ją tutaj więził? Zajebisty z niej żołnierz nie mogłem pozwolić, żeby siedziała tutaj. Nie wielu moich ludzi posługuje się łukiem czy kuszami, a taka umiejętność jest na wagę złota. I przypominam Ci, że miałaś powiedzieć o osadzie jakbyś jakąś znalazła.

-Masz tu broń. I nie pozwalaj jej szlajać się po osadach. Splądrowałam jedną z osad. Nie warto się tam szlajać. Ludzi za mało, żeby dla ciebie pracowali poza tym i tak zaraz zdechnął-Negan ze znudzeniem zerknął na arsenał, jaki przywiozłam.

-Dobra. A teraz muszę Cię przeprosić, bo mam problem do rozwiązania.-Potraktował mnie jak natrętnego dzieciaka i dosłownie wywalił. Powinien być chociaż trochę wdzięczny za to, że przywiozłam mu broń. Plan oczywiście już obmyśliłam, pokiereszuje się trochę, bramę w Alexandrii zostawiłam otwartą więc pomyślą, że ktoś się włamał.  

  Oczami Laury.

Zatrzymałyśmy się na chwilę, żeby złapać oddech. Oparłyśmy dłonie na kolanach i próbowałyśmy uspokoić oddech. Pot ściekał nam po twarzach i wyglądałyśmy jak karpie, które usilnie chcą wrócić do wody. Tom pomógł mi uciec, ale trasę to wybrał zajebiście długą.

-Ktoś mi wyjaśni co on wyprawia?-Usłyszałam głosy. Wiedziałam, że to ludzie Negana. Przykucnęłyśmy w krzakach. Nie chciałyśmy, żeby nas zobaczyli to byłoby jedno znaczne z tym, że leżałybyśmy już martwe.

-Kazał się zatrzymać to się zatrzymaliśmy. Podobno ktoś złożył mu wizytę.

-Dajcie spokój. Szukamy jakieś dziewczyny,która prawdopodobnie leży martwa. Po co Negan chce ją znaleźć?

-Tak sądzisz? A mi się wydaje, że ona dała nogę. Nie ufałem jej.-Widziałam jak kilkoro zbawców stoi przy aucie. Tom miał rację ruszyli za mną w pościg. Najwidoczniej przywódca Sanktuarium nie uwierzył, że nie żyje. Może coś poszło nie tak i ktoś mu doniósł,że zwiałam. Mam nadzieję, że mój wybawca jest cały i nic mu nie będzie.

-Negan kazał czekać to czekamy.

-Wiecie, jaki to gość?

-Grupa B znalazła kogoś, kto chciał z nim gadać. Mamy czekać na informację co dalej robić.

  -Grupa D zgłoście się.-Usłyszałyśmy dobrze znany nam głos dochodzący z walkie talkie.

-Grupa D zgłaszamy się.-Przyglądałyśmy się Zbawcą. Oni z zainteresowaniem słuchali tego, co ma do powiedzenia Arat. Ten głos poznam wszędzie. Nie lubiłam jej tak samo, jak sztywnych albo i bardziej.

-Wróćcie się na główną drogę. Poczekajcie tam na nas.Jedziemy za jedną dziewczyną zobaczyć gdzie ma obóz. Nie dajcie się zauważyć.

-A co z tą drugą?

-Negan kazał jechać za tą.. Ruszcie dupska.

-Ja muszę się odlać.

-Ben zbieramy się.

-Jak zeszczę się w gacie pomyślą, że jestem menelem, a nie Zbawcą.

-Bo jesteś.

-Zamknij się.

-Dobra niech idzie.

Ben- Gruby koleś, lubiący zaglądać do kieliszka. Wlazł w krzaki blisko nas. Zastanawiałam się co zrobić. Spojrzałam na Mię, a ona na mnie. Wiedziałam już, że obie myślimy o tym samym. Musimy zmienić plany. Wzgórze może poczekać. Powinnyśmy pomóc osadzie do, której zamierzają dotrzeć Zbawcy.

Grubas stanął tyłem do nas, załatwiał swoją potrzebę. Wyjęłam nóż zza paska, zakradłam się do niego i szybkim ruchem poderznęłam jego tłuste gardło. Upadł na ziemię. Mia przebiła jego czaszkę, powstrzymując przemianę.

-Szczysz jeszcze?!-Odezwał się jeden ze zbawców. Bez Bena było ich jeszcze troje. Powinnyśmy dać sobie radę.-Idę po niego, bo w życiu tam nie dojedziemy.

Czekałyśmy cierpliwie,aż następna osoba wejdzie w krzaki. Była to Lena.

-Co tu się..-Nie dokończyła. Mia rzuciła w nią nożem,a jego ostrze przebiło jej głowę. Lena padła na ziemię obok Bena.

-Coś jest nie tak. Gdzie oni są? -Wybiegłyśmy z krzaków tak, żeby nas zauważyli.

-O patrzcie kogo tu mamy.- Wskazali w naszym kierunku.

-Ile można was szukać?

-Widziałaś Bena? Albo Lenę?

-Trzeba zgłosić, że się znalazła.-Jedną osłoną od nich było auto.

-Nie nie trzeba.-Wyszeptałam i strzeliłam w tors Zbawcy, którego imienia nie znałam. Padł na ziemie ten drugi obok niego wycelował we mnie, zanim zdążył strzelić Mia zabiła go serią z karabinu maszynowego.

Wsiadłyśmy do samochodu, na pace było kilka sztuk dynamitów i broń automatyczna. Arat podała współrzędne gdzie są, podobno byli blisko osady. Musiałyśmy się spieszyć. Wiedząc już gdzie mamy jechać rozwaliłam walkie talkie. Nie wiem, czy uda mi się uratować wszystkich, ale miałam nadzieję, że chociaż kilka osób przeżyje.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz