Wspomnienia, których nie będą mieli.

236 9 0
                                    


  Operowałyśmy Carla robiłyśmy co w naszej mocy. Pot spływał nam z czoła. Przez okno widziałam jak ludzie wychodzą na ulicę i dołączają do Ricka i reszty. Kolejny raz udowadniają nam,że jesteśmy jednością. Kiedy skończyłyśmy Dennis powiedziała mi, żebym szła pomóc w walce i tak też zrobiłam.

Wybiegłam i dołączyłam do najbliżej grupy, która walczyła. Trzymaliśmy szyk i mordowaliśmy intruzów. Całe szczęście,że oni nie potrafili myśleć. Gdyby tak było mielibyśmy o wiele trudniej. Usłyszeliśmy wybuch i zobaczyliśmy wielkie płomienie. Większość sztywnych ruszyła właśnie w tamtym kierunku.Nie, którzy z maruderów próbowali ugryźć kogoś z nas.

Rick z innymi mężczyznami podbiegł do powalonej części ogrodzenia i zabezpieczyli go tak, żeby sztywni nie mogli już tutaj wejść. Trzeba będzie to podeprzeć, ale na razie wystarczy.

Z pomocą przyszło nam Królestwo, a ja obiecałam sobie, że już nie będę się śmiała, z tego, że Ezekiel każe nazywać się królem. Pomogli odciągnąć sztywnych, zabezpieczyć Alexandrię i oczyścić ją. Przyjechali do nas z wieściami, o tym,że ich zwiadowcy znaleźli kilka miejsc z broniami i pokazali Rickowi kilka.
Dwigt musiał wrócić do Zbawców, żeby Negan niczego nie podejrzewał. Obiecał nam, że będzie nas informować o jego zamiarach i opóźniać wszystko na tyle na ile mu się to uda. Dyskusja była naprawdę zawzięta, bo Daryl twierdził, że nie można mu ufać, ale skoro był z nami nikogo nie zabił i chciał nam pomóc myślałam, że nie będzie chciał nam zaszkodzić. Prawdę powiedziawszy nie mamy innych możliwości informator u Zbawców da nam większą przewagę.

Jakiś czas później

Oka nie dało się uratować, ale Carl żył,a to było najważniejsze. Dwight jak obiecał tak zrobił. Informował nas o tym, co się dzieje w Sanktuarium. Rick wspólnie z Michonne zdobyli więcej broni, podobno układ ze złomiarzami znów funkcjonuje. Jak dla mnie to bardzo duże ryzyko, bo może znów dogadali się ze Zbawcami. Nie rozumiem, dlaczego szeryf dał im kolejną szansę.

Dzisiaj mieliśmy za zadanie „opancerzyć" auta. Zdobyliśmy blachy od ludzi ze złomu i przymocowywaliśmy je do aut. Zjechało się do nas również Wzgórze. Jesus powiedział, że ludzie obstają za Maggie i Glennem i właściwie już nikt nie słucha Gregory'ego,który swoją drogą zniknął gdzieś. Podejrzewaliśmy, że pobiegł na skargę do Negana. Ten gość już tak ma chce za wszelką cenę utrzymać stołek, ale nie walczyć, bo się do tego nie nadaje. Przecież to nie on ochraniał ludzi a ludzie jego.

Przymocowywałam kolejną blachę do samochodu, kiedy podszedł do mnie Rick.

-Laura ty nie jedziesz.-Oznajmił poważnym tonem.

-Dlaczego?-Przerwałam pracę i spojrzałam na szeryfa. Trochę mnie to zdziwiło nie widziałam żadnych przeciw wskazań żeby nie jechać.

-Zrobiłaś wystarczająco dużo.Wstajesz najwcześniej kładziesz się najpóźniej. Musisz odpocząć, zebrać siły, pilnować wszystkiego. Po ostatnich wydarzeniach uważamy, że powinnaś zostać tutaj.

-Uważamy?-Skrzyżowałam ręce na piersi.

-Daryl i Ja. Zostań tutaj z Carlem trzymajcie to miejsce w ryzach my zrobimy co swoje i wrócimy. Zajmij się Judith.- Gliniarz nigdy z niego nie wyjdzie. Widać to w jego ruchach i słowach.Nawet, teraz kiedy mówił mi, że mam zostać to był to rozkaz, któremu nie wolno się sprzeciwić. Coś na zasadzie „ albo tu zostaniesz, albo cię aresztuje"

-Jeśli wam się nie przydam to zostanę.-Wzruszyłam ramionami.

Rick kiwnął tylko głową i odszedł. Ja skończyłam to, co miałam do zrobienia i udałam się do Carla po wcześniejszym życzeniu pozostałym szczęścia. Nakarmiłam Judith i położyłam ją spać. Młodego coś gryzło i to od dłuższego czasu.

-Enid?- Usadowiłam się obok chłopaka.

- Ona mnie chyba nienawidzi.

-Nienawiść to mocne uczucie. Ja nie przypominam sobie, żebyś zrobił jej coś, aż tak potwornego, żeby miała cię nienawidzić.

-Przez mnie zginął Ron.

-Ron? Przez Ciebie? Strzelił do Ciebie.

-A Daryl do niego.

-No właśnie. Jeśli to jest powód, żeby ona cię nienawidziła to daj sobie z nią spokój.

-Znajdzie kogoś na Wzgórzu albo w Królestwie. Kto chciałby chłopaka bez oka.

-Ja. Jakbym była parę lat młodsza. Carl nie przesadzaj to tylko wygląd. Ważne, że żyjesz.

-Dzięki Tobie i Dennis.

-Właśnie. Więc nie masz prawa się przejmować swoim wyglądem. Uwierz mi, że dziewczyny się będą do ciebie w kolejce ustawiać.

-Czasami się zastanawiam jakby to było, gdyby nie ta zaraza.-Zrobiło mi się strasznie szkoda Carla. Ten świat odebrał mu dzieciństwo zmuszając do szybkiego dorośnięcia. Nie pozwolił mu przeżyć tego, co przeżywają nastolatkowie w jego wieku. Ma jakieś wspomnienia na pewno,a Judith? Ona nie będzie miała żadnych normalnych wspomnień. Ani ona, ani żadne dziecko, które przyszło na świat podczas apokalipsy. Kiedy będziemy im opowiadać o tym, jak kiedyś życie wyglądało to będzie brzmieć jak jakaś wymyślona bajka.

-Pewnie chodziłbyś do szkoły. Napewno byś narzekał na wczesne wstawanie. Poznałbyś masę dziewczyn, bił się o nie z chłopakami. W weekendy zapewne chodziłbyś na imprezy i grał w butelkę.

-W co?-Carl spojrzał na mnie jakbym opowiadała o jakieś skomplikowanej grze.

-W butelkę. Graliśmy w to na imprezach. Siadasz ze znajomymi w kółku i kręcicie butelką na kogo wypadnie ten robi jakieś zadania.

-Jakie na przykład?- Chłopak spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach zaciekawienie. Wsłuchiwał się w moje słowa jakbym opowiadała o latającym smoku.

-Tylko nie graj w to z Enid.-Uśmiechnęłam się.-Całujesz się z kimś, zdejmujesz jakąś część garderoby albo jakieś inne głupie rzeczy. Imprezy bywają szalone.

-Opowiedz co jeszcze się na nich działo.-Chłopak słuchał z zainteresowaniem.

-Po co?- Byłam lekko zdziwniona. Świat się kończy, a my rozmawiamy o czymś takim... normalnym.

-Chciałbym wiedzieć jakby to było.

-Dobra, ale nie mów ojcu. I nie idź w moje ślady.-Roześmiałam się.-Każdy całował się z każdym.

-Co?!

-No tak. Dziewczyny z dziewczynami, jeden chłopak z dwoma dziewczynami. Różnie bywało. Marihuana, ekstazy i inne używki. A później twój tata miał masę roboty.

-Zgarnął cię kiedyś?

-Mnie? Nie. Nie zdajesz sobie sprawy ile razy ratował mi tyłek. Shane za to wlepiałby mi mandaty za wszystko.

-Kiedyś chciałem być policjantem. Nie wlepiałbym ci mandatów.

-Właściwie to jesteś.-Spojrzałam na jego kapelusz.-Biorąc pod uwagę, że siedzisz tu ze mną i pilnujesz Alexandrii.

-Mogę Cię o coś zapytać?-Carl spoważniał.

-Jasne.

-Kiedy byłaś w Sanktuarium.. Co tam się działo?

-Chcesz wiedzieć?

-Widziałem te jego żony. One były przerażone.

-A kto, będąc tam nie bał się Negana? Nawet ja się bałam. Praca żołnierza była normalna. Jeśli pominę fakt, że kazał zabijać ludzi z osad. Nie wszystkich, ale prawie przy każdym odbiorze daniny ktoś ginął.

-Nie opowiadasz o tym, co tam się działo. Dlaczego?

-Chyba chciałabym zapomnieć.

-Jeśli nie chcesz o czymś mówić to ja zrozumiem.

-Mogę mówić. Jako żony miałyśmy masę jedzenia. Co sobie wymyśliłam to miałam. Chodziłyśmy najczęściej w sukienkach, bo Neganowi się to podobało. Wybierał sobie żonę, z którą chce spędzić noc. Możesz się domyślić co się wtedy działo.

-Ciebie też to spotkało?

-Też.

-Daryl wie?

-Nie powiedziałam mu. Wydaje mi się,że on się domyśla. On nie pyta, ja nie mówię.

-Może nie wie jak o to zapytać?

-Może.-Powiedziałam cichszym tonem.

-Hej .-Carl objął mnie ramieniem.-Nie przejmuj się. Teraz jesteś z nami. Jesteś jedną z nas nie pozwolimy, żeby coś złego cię spotkało.

-Dzięki.

Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, a później wróciłam do Judith. Carl powiedział,żebym została u nich na noc. Będziemy wstawiać na zmianę i wtedy oboje będziemy tak samo niewyspani.

Zajęłam miejsce na dole na kanapie. Spałam dobrze byłam spokojna wiedziałam, że nasi sobie poradzą. Poczułam jak coś albo ktoś unosi mnie do góry, mało myśląc trzasnęłam istotę w twarz.

-No Kurwa.-Usłyszałam głos Daryla.

-O. Przepraszam.-Powiedziałam zaspanym głosem.

-Ja wracam, chcę cię zabrać do domu, a ty mnie bijesz.-Usłyszałam śmiechy zza jego pleców to był Rick i Michonne.

-Jak poszło?

-Właściwie dobrze. Gregory odwalił scenkę, że wielki z niego władca i, że jego ludzie mają się poddać. Nie zrobili tego, postrzelaliśmy trochę.

-Złomiarze zwiali.-Wtrąciła Michonne.

-Znowu? Po co ciągle ich w to wplątujemy?

-W każdym razie Sanktuarium otoczone jest przez sztywnych.

-Nie wydostaną się?

-Nie wydaje mi się. Chociaż Daryl twierdzi, że trzeba ustawić kilku snajperów.

-Chcecie ich zagłodzić?

-Porozmawiamy jutro.-Dixon zabrał mnie do domu. Zadawałam miliard pytań, ale zamiast konkretnych odpowiedzi słyszałam „ idź spać" „jutro wszystko ci opowiem". W końcu dałam za wygraną i zasnęłam.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz