Klucz

235 10 0
                                    

Minęło bardzo dużo czasu od kiedy trafiliśmy do niewoli. Nie wiem ile dokładnie bo przestałam liczyć.Leżeliśmy na zimnej podłodze i czekaliśmy co przyniesie dzień. Bawiłam się naszymi dłońmi po prostu stykałam nasze palce razem,a później cofałam rękę.
-Powiedz mi coś o Alexandrii.
-Opowiadałem ci już. Więcej nie ma co opowiadać.Zamieszkasz tam to zobaczysz.
-Naprawdę będę mogła wybrać dom?
-Na prawdę.-To wszystko brzmiało tak nie realnie. Zazwyczaj spałam tam, gdzie było trochę miejsca i chociaż trochę bezpiecznie. Teraz mam wybrać sobie dom? Nie mogę tego pojąć,czuję się tak jakby opowiadał mi jakąś bajkę.-Będziesz mogła mieć jedno piętrowy albo dwupiętrowy, wielki salon i jeszcze większa sypialnia.
-A każdy mieszka sam?
-Nie.Mieszkasz z kim chcesz.
-Fajnie.-Uśmiechnęłam się pod nosem.-Powiesz mi coś o sobie?-Na to pytanie Daryl poderwał się do góry.-Ty wiesz o mnie wiele, a ja o tobie nic.
-Ty miałaś fajne życie. Tego się miło słucha, a ja? Ja nie mam nic do powiedzenia o sobie.
-No ale miałeś jakąś dziewczynę kiedyś? Albo czym się zajmowałeś przed apokalipsą?
-A jakie to ma teraz znaczenie?
-Każdy był kimś przed końcem świata. Warto o tym pamiętać.
-Nie każdy był kimś.-Jego ton zmienił się na oschły.-I nie zawsze warto o tym pamiętać.
-Nie da się z ciebie nic wyciągnąć.-Stwierdziłam z grymasem.-Może byłeś jakimś tajnym agentem?
-Zgadłaś.
-Pracowałeś dla FBI? - Zapytałam lekko zaskoczona. Kusznik umiał kłamać.
-Dokładnie tak. - Na jego buzi pojawił się lekki uśmiech. Dał mi tym do zrozumienia, że właśnie dałam się zrobić w balona.

-Oszukujesz.

-mhm.

Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale drzwi się otworzyły. Jeden ze zbawców zabrał mnie i powiedział, że po Daryla przyjdzie zaraz ktoś inny, bo w Sanktuarium pojawił się gość. Sądziłam, że znów zostanę zaprowadzona do gabinetu i będę musiała opatrywać Zbawców. Zrozumiałam, że plany są inne, gdy skręciliśmy w przeciwną stronę niż gabinet. Wysoki postawny mężczyzna rozejrzał się i popchnął mnie z całej siły na ścianę.
-Zabawimy się.-Stwierdził i jak obłąkany rzucił się na mnie, przyciskając mnie swoim cielskiem. Próbowałam go kopnąć, wyrwać się, ale był ode mnie silniejszy. Czułam jego przyspieszony oddech i obleśne pocałunki na szyi. Jedną ręką objął moje nadgarstki i podniósł moje ręce do góry, w drugiej trzymał nóż, którym szybko rozciął moją bluzkę.
-Puszczaj mnie!
-Zamknij się albo utnę ci język.-Rzucił mną na ziemię. W jego oczach było jakieś szaleństwo jakby postradał zmysły. Szybkim ruchem zdjął moje spodnie. Bałam się, ale nie chciałam tego pokazać.Wiedziałam co zaraz się stanie. Zacisnęłam zęby,zamknęłam oczy.Wyłączyłam się chciałam przypomnieć sobie jakieś miłe chwile. Czułam jego dłonie mocno ściskające moje piersi, a zaraz jego dłonie na moich udach.
-Oj nie ładnie, nie ładnie.-Na głos dobiegający zza jego pleców mężczyzna zszedł ze mnie bardzo szybko. Wiedziałam, że to Negan.-Nie pozwoliłem Ci jej zabrać. Dobrze, że Arat Cię widziała. Co chciałeś zrobić?-Zerwałam się na równe nogi, próbując się zasłonić.
-Sama tego chciała. Poprosiła mnie.
-Poprosiła Cię i dlatego ma podarte ubranie?-Daryl próbował wyszarpać się jednemu ze Zbawców.
-Powiedziała,że tak lubi.
-Puść go.-Rozkazał Negan, a Daryl podszedł do mnie.-Nie powinieneś mnie okłamywać, nie toleruję gwałtów. Jeśli dziewczyna nie chce, a wiem, że ona nie chciała to się jej kurwa nie rusza!
-Więcej nie będę.-Głos mężczyzny zmienił się diametralnie złagodniał. Powiedziałabym nawet,że się bał.
-A jaką mam mieć pewność, że za jakiś czas nie zaatakujesz innej dziewczyny?
-Na pewno. To pomyłka.
-Wiesz co było pomyłką? Trzymanie cię kurwa przy życiu.-Negan wbił ostrze noża w szyję zbawcy. Ten stał jeszcze ułamek sekundy po czym upadł na ziemię. Przywódca wyjął nóż, a to spowodowało, że się wykrwawił.-Weź go, niech dołączy do innych.
-Nic ci nie zrobił?-Daryl spojrzał na mnie z takim.. Ciepłem w oczach. Kiwnęłam głową,że nie.Dixon szarpnął ciało i wraz z pilnującym go kolesiem wyszedł. Wiedziałam, że mój napastnik skończy przywiązany do płotu.
Negan pozwolił mi się ubrać, bo uznał, że nie mogę zaprezentować się tak komuś, kto nas odwiedził. Weszliśmy do dużego pomieszczenia gdzie były wszystkie jego żony. Mój wzrok od razu napotkał wzrok Sherry,która poruszyła ustami mówiąc coś niezrozumiałego.
-Patrz kogo tu mamy. Skurwiel rozjebał mi ludzi. Dobry jest co?-Moim oczom ukazał się Carl.
-Co on tutaj robi?
-Przyszedł.
-Nie masz prawa go ruszyć.
-Nic mu nie zrobię. Powiem Ci, że ma całkiem pokaźne jaja. Wjechał tu na pace i jeb, jeb, jeb rozstrzelał ludzi. Chciałem, żeby popatrzył na cycki, ale on nie chce. Za młody jeszcze co?
-Laura.-Carl chciał do mnie podejść, ale Negan stanowczo mu zabronił. Po jakimś czasie w pokoju zjawił się również Daryl tym razem w towarzystwie Dwight'a. Nasze zadania były proste mieliśmy usługiwać Neganowi i Carlowi przynosić jedzenie, piwo,sok. I tak calusieńki dzień. Bardzo bałam się o życie młodego Grimsa. Nie wiedziałam co chce zrobić przywódca Sanktuarium. Pod wieczór stwierdził, że odwiezie gościa do domu, a przy okazji sprawdzi co tam w Alexandri. Odprowadziliśmy ich do samochodu wtedy Darylowi puściły nerwy.
-Zajebie Cię jak coś mu zrobisz!-Krzyczał na Negana, który miał w dupie te groźby. Z Uśmieszkiem na ustach uznał,że powinniśmy wracać do celi,Wsiadł do auta pokazał nam środkowy palec i odjechał.
-Musiałeś?-Siadłam w rogu.
-Musiałem. Mam dość siedzenia tutaj. Powinienem rozpierdolić tylu ilu się da i zwiewać. Nie potrzebnie mnie powstrzymałaś.-Zbliżyłam się do Daryla, a ten odsunął się ode mnie. Szarpnęłam go za rękaw.
-Sherry coś planuje. Mówiła coś do mnie,ale nie zrozumiałam.-Wyszeptałam.
-Ta? -Spojrzał się na mnie jakbym powiedziała, że mam jednorożca.-W tym właśnie tkwi problem.Czekamy chuj wie na co.
-Daryl nie możesz się tak pieklić. Pośpiech tutaj nie pomoże.
-A co pomoże? Siedzenie w tej celi? Mnie będą co drugi dzień obijać mordę, a ciebie gwałcić? Taki mamy plan?
-Sądzisz, że jak wyskoczysz na zbawców ze skalpelem w ręku to będzie lepiej?
-Zdobyłbym broń.
-Jesteś uparty jak osioł.
-A ty naiw.. - Nie dokończył, bo zauważyliśmy karteczkę, wsuniętą pod drzwiami.
-Powodzenia.-Wyszeptała. Sherry nie zdążyłam odpowiedzieć, bo słyszałam jak szybko odchodzi.
Daryl podniósł karteczkę, taśmą przyklejony był do niej kluczyk. Skrzyżowałam ręce na piersi, uniosłam brew do góry,a na mojej buzi pojawił się triumfalny uśmiech.
-Uciekajcie.-Przeczytał Mężczyzna, a jego mina mówiła „ następnym razem to ja będę miał rację"
Powoli otworzył drzwi.Rozejrzeliśmy się było pusto. Po cichu, ale dość szybko przemierzaliśmy korytarze.
-Wyruchałbym kogoś.-Usłyszeliśmy męski głos.
-Ręka Ci nie wystarcza?-Chciałam się wychylić, ale Daryl pociągnął mnie za bluzkę. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Znajdowała się tak kusza Daryla, kilka sztuk broni, jakieś drewniane figurki. Mężczyzna zdjął „ więzienny" strój i założył koszulę oraz spodnie. Rozejrzałam się i znalazłam damskie szorty. Rękę dałabym sobie uciąć, że Sherry miała je na sobie, były zniszczone, ale lepsze to niż nic. Wyciągnęłam z szafy jakąś koszulę, była na mnie za duża więc urwałam rękawy,a na dole zawiązałam supeł. Upewniliśmy się, że nikt nie stoi nam na drodze i wybiegliśmy najpierw z pokoju, później z Sanktuarium.

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz