A,B,C,D

327 16 0
                                    


Ludziska ! Dziękuję wszystkim ,którzy czytają moje wypociny. Jest mi na prawdę bardzo miło ,że komukolwiek chce się to czytać ;) Jestem bardzo wdzięczna ,za każdy komentarz czy gwiazdkę .Dzięki temu wiem,że mam dla kogo pisać i bardzo mnie to motywuje ;) 


Krytyka oraz pomysły na to co mogłoby się stać w opowiadaniu mile widziane:)




Dni leciały i już już każdy wiedział gdzie i z kim spędzałam noce. Musiałam się nasłuchać z ust towarzyszy o tym, jak to cudownie wyglądaliśmy, że spaliśmy jak aniołki bla bla bla. Oczywiście Amber i Carol znalazły sobie powód do podśmiewania się, ale było to miłe. Usłyszałam z ust tej drugiej, że jako starsza koleżanka podpowie mi, że wybrałam poprawnie, ponieważ łóżka skrzypią, a sam materac nie. Wszyscy mieli dobre humory i w takich też ruszyliśmy do pracy.Trzeba było zająć się ogrodzeniem i zabezpieczeniem placu pomogliśmy sobie wrakami samochodów. Amber i T-Dog palili zwłoki przyszłam im z pomocom, a do nas dołączyła całą reszta.


-Ktoś mi powie gdzie jest Glenn i Maggie?-Zapytała Carol ocierając pot z czoła.
-Oni są w wierzy.-Amber wskazała palcem tak jakbyśmy nie wiedzieli gdzie to się znajduje.
-Glenn! Maggie!-Krzyknął Daryl. Koreańczyk wyszedł zapinając spodnie, na co wybuchnęliśmy śmiechem.
-Co się dzieje?
-Idziecie?
-Zaraz będziemy !
Wszyscy uśmiechnęliśmy się i wróciliśmy do swoich zajęć.
-Spójrzcie.-T-Dog wskazał na ogrodzenie przy, którym stali więźniowie. Mina szeryfa z uśmiechniętej momentalnie zmieniła się na wściekłą. Ruszyliśmy za nim.
-Dość tego. Mówiłem wam przecież..mieliśmy umowę..
-Pamiętamy.-Zaczął Axel zrobiło mi się go nawet żal.-Zrozumcie nas. Musicie nas zrozumieć. Nie wytrzymamy tam dłużej.
-Te wszystkie ciała, mnóstwo krwi, mózgi.-Wtórował Oscar.
-I duchy-Na te słowa Amber parsknęła śmiechem,a ja szturchnęłam ją łokciem.
-Przecież mówiliśmy wam, żebyście spalili ciała.-Starałam się brzmieć poważnie.
-Dlaczego tego nie zrobiliście?-Daryl przybrał ton jakby tłumaczył coś małym dzieciom.
-Bo w ogrodzeniu jest dziura.-Axel zaczął gestykulować rękami.-Kiedy wynosimy ciała pojawiają się te świry.
-Właśnie! Wyrzucamy ciała i zwiewamy.
-Ani ja, ani Oscar.-Wskazał na stojącego obok siebie przedmówce.-Nie mieliśmy nic wspólnego z Thomasem i Andrewem.-Chciałeś coś udowodnić?-Axel zwrócił się do Ricka.-Udało Ci się. Zrobimy wszystko naprawdę wszystko, żebyście nas przyjęli. Nie każcie nam tam mieszkać.
-Umowa nie podlega negocjacji. Zostaniecie na bloku albo odejdziecie.
-Mówiłem ci to strata czasu. Mówiłem Ci Axel oni są tacy sami jak ci którzy zabili naszych przyjaciół.
-Wiecie ilu przyjaciół wynieśliśmy ? To byli dobrzy ludzie,którzy chronili nas przed takimi jak Thomas i Andrew. Nie trafiliśmy tu za nic, ale spłaciliśmy swoje długi.
-Wolimy się wynieść niż wracać do tej dziury.
Spojrzałam na nich i na Daryla, a ten tylko przecząco pokręcił głową. Rick odwrócił się na pięcie dając nam do zrozumienia,żebyśmy udali się za nim. Stanęliśmy obok jednego z aut.
-Chcecie mieć ich obok siebie ? Pewnie tylko czekają, żeby zabrać nam broń. Chcecie znowu spać z otwartymi oczami? -Rick spojrzeniem objął każdego z nas.
-Ja cały czas tak śpię.-T-Dog oparł się o auto.-Zamiast wysyłać ich w drogę od razu możemy ich rozwalić.
-Sami widzieliście co się działo. Oni sobie nie radzą i nie poradzą sobie za zewnątrz.
-Niby T-Dog i Laura mają rację, ale dla mnie to ten Axel jest trochę stuknięty.-Dodał Glenn.
-Ja bym powiedziała, że ten Oscar ma bardziej nie równo pod sufitem.-Amber ukradkiem spojrzała na stojących w tym samym miejscu więźniów. Chociaż..znowu powtarza się historia. Baliśmy się Randalla,który właściwie i tak nic złego nie zrobił nie?
-A jeśli zechcą nam odebrać wszystko, co mamy?-Wtrąciła Carol.
-I co im to da? Zabiją nas we dwoje? Później co? Wezmą wszystko, co mieliśmy?-Zapytałam ironicznie.
-Tak a koniec końców i tak sobie nie poradzą i skończą jako truposze.-Wtórowała Amber..-Poza tym widać,że oni są przerażeni..
-Mimo wszystko to oby i głupio bym się czuła, gdyby się kręcili obok nas.-Dodała Maggie.
-Wy nas przyjęliście.
-Tak T-Dog, ale mieliście rannego chłopca,a my nie mieliśmy innego wyjścia.
-Oni mogą mieć mniej krwi na rękach niż my wszyscy razem wzięci.
-Rozumiem ich. Wychowałem się wśród takich jak oni. To degeneraci, ale nie psychole. Sam mogłem być na ich miejscu.-Rzekł Daryl.
-Zgadzasz się?-Zapytał T-Dog
-Nie. Niech spróbują szczęścia a drodze jak my.
-Serio?-Nie wiem, dlaczego to powiedziałam chyba zdziwiło mnie to.
-Kiedyś aresztowałem dziewiętnastolatka za zabicie dziewczyny. Płakał jak dziecko podczas przesłuchań i procesu. Nabrał przysięgłych i uniewinnili go. Dwa tygodnie później zastrzelił kolejną dziewczynę. Za dużo przeszliśmy lepiej trzymajmy się umowy.
Tak zakończyła się cała narada było jasne albo trzymają się z daleka, albo mają odejść co jest równoznaczne z tym, że zginął.
Razem z Amber zajęłyśmy się ogrodzeniem.
-Dobra to, co jest między tobą a Darylem co?
-Nic..
-Jak nic? Spicie razem to coś znaczy nie? A nie wierzę w to, że chrapie co noc.. Wiesz najpierw jest punk a później punkt b później c a następnie D.
-Co ty pleciesz?-Zaśmiałam się.-Upał ci szkodzi? Co to za punkty?
-Nic mi nie zaszkodziło. A to ranka b trzymanie za rękę c buzi buzi a d...dupczenie.-Jej słowa mnie rozbawiły.-A u was to niby jest punk d, ale nie do końca. Śpicie razem i nic nie ma? Nic nie było? Weź błagam nie całowałaś się?
-Nie nie całowaliśmy się..Słuchaj może powinnaś się rozejrzeć za kimś i po spełniać te punkty?
-Za kim?
-T-Dog jest wolny.
-No tak, ale on to bardziej kumpel..szeryf zajęty Glenn zajęty..Hershel no wiekowy zajęłaś najlepsze ciacho..przecież nie będziemy żyć w trójkącie..
-Głupia.-Szturchnęłam ją.-Nikogo nie zajęłam.
-Brakuje mi Shane'a..był, jaki był..i rozumiem,że Rick musiał to zrobić..
-Ej! Patrzcie!-Glenn zwrócił naszą uwagę.Beth Lori oraz Carl prowadzili Hershela. Na naszych twarzach pojawił się uśmiech.
-Pomyślę nad poznaniem bliżej T-Doga.-Wyrzekła Amber.-Może to jakiś zna... Sztywni!!!!!-Dziewczyna krzyknęła tak głośno, że usłyszał to każdy. Miły widok spacerującego Hershela zamienił się w horror za nimi wyrosło stado zombie. Ruszyłyśmy z pomocą. Widziałam jak T-Dog próbuje zamknąć bramę, a w jego ramię wgryzł się sztywny. Z głośników dobiegał jakiś alarm wiem, że Rick wypuścił więźniów, sztywni odcięli nas od pozostałych znalazłyśmy się w kropce. Cofałyśmy się,aż poczułam na plecach chłód.Były to drzwi zabiłam jeszcze dwóch może trzech i weszłyśmy w środku nie było ciekawiej musiałyśmy poradzić sobie z zombie,biegłyśmy korytarzami krętymi korytarzami w końcu Amber zobaczyła jakieś drzwi otworzyłyśmy je z impetem. Szybko rozejrzałyśmy się w środku to był jakiś..gabinet? Stało tu biurko fotel i jakieś graty. Biurkiem zabarykadowałyśmy drzwi. I opadłyśmy zmęczone na ziemię.
-Chyba wiem co to za pokój.-Wymamrotała moja towarzyszka, a ja spojrzałam na nią pytająco.-Wiesz..czasami więźniowie mają przywileje spotkani z dziewczynami..
-Świetnie.-Na prawdę? Na całe więzienie musiałyśmy trafić do takiego pokoju? Jeden plus, że nie było tu sztywnych.-T-Dog...
-Widziałam.-Chwyciłam dziewczynę za rękę.-Przykro mi..-Pozwoliłyśmy sobie na te kilka łez nie trwało to długo, bo musiałyśmy jakoś się stąd wydostać.
-Nie wrócimy tą samą drogą nie?
-Nie bardzo raczej wejdziemy na sztywnych, ale te wszystkie korytarze są jakoś ze sobą połączone pójdziemy przed siebie i jakoś wyjdziemy..chyba..-Wstałam i zaczęłam szukać jakiejś latarki, czegokolwiek co pozwoli nam oświetlić drogę w końcu w tych korytarzach było ciemno jak cholera.
-Mam tylko taką.-Amber pokazała mi maleńką latarkę. Niestety musiało nam to wystarczyć. Nasłuchiwałyśmy tak długo, aż zrobiło się cicho. Odsunęłyśmy meble i powoli otworzyłyśmy drzwi. Sztywnych było jeszcze słychać byli jednak daleko. Tak jak myślałam kręcą się przy drzwiach,którymi tu weszłyśmy. Panował smród i zaduch było strasznie gorąco momentami brakowało nam tchu, szłyśmy noga za nogą ostatkami sił przemierzałyśmy korytarze nawet nie wiedziałam, czy dobrze idziemy i czy gdziekolwiek dojdziemy. Nogi zaczęły nas boleć co świadczyło o tym, że długo szłyśmy. Co jakiś czas musiałyśmy zabijać sztywnych.
-To więzienie czy jakiś pierdolony labirynt?
-Musimy iść.-Trzymałam Amber za rękę. Wydawało mi się, że stąd nie ma wyjścia. Wtedy zauważyłam sztywnego miał wbity nóż. Powaliłam go i zobaczyłam,że nóż należał do Carol. Moja towarzyszka wskazała mi na coś w oddali. Na ziemi leżało rozerwane ciało T-Doga.-Nie patrz.-Usłyszałyśmy walenie w drzwi,byłam wściekła otworzyłam je i byłam gotowa zabić to coś, co jest w środku. Moim oczom ukazała się wyczerpana Carol. Pomogłyśmy jej wstać i ruszyłyśmy przed siebie.. W końcu nam się udało wyszłyśmy słońce raziło nas w oczy... Carol stawała się dla mnie co raz cięższa w końcu nogi odmówiły mi posłuszeństwa...

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz