Zostałam zupełnie sama

292 17 2
                                    


  Ruszyłam w głąb lasu,znalazłam tory.Szłam tak jak mówił Edward. W lesie było cicho jakby sztywni się rozpłynęli prawie wszyscy trafił się jeden maruder,który postanowił dotrzymać mi towarzystwa. Lazł za mną i charczał działając mi tym na nerwy. Chociaż może to nie on dział mi na nerwy,a ta cała sytuacja. Więzienie miało być naszym domem,lepszym początkiem i co? Wystarczył żyjący Gubernator i wszystko trafił szlag. Dotarło do mnie,że od kiedy zaczęła się apokalipsa nigdy nie byłam sama.Znaczy bywałam jak siedziałam w celi albo na warcie, ale nie musiałam wędrować sama. Nie doceniałam tego i teraz to do mnie dotarło. Nie mam przy sobie nikogo poza charczącym „znajomym" . Najgorsze jest to,że nie wiem, czy jeszcze będę miała okazję do kogoś otworzyć gębę ,a to wszystko wina tego zasrańca z jednym okiem. Szkoda,że Michonne od razu nie ucięła mu łba. W tym świecie i tak ciężko jest przeżyć,znaleźć jakiekolwiek miejsce, w którym można by było żyć, dlaczego nie mógł odpuścić? Nie wchodzilibyśmy sobie w drogę. Oczywiście nie mogł, bo musiał zrujnować wszystko. Zawsze się odnajdywaliśmy w tym pokręconym świecie tylko,że fart kiedyś się skończy i co jeśli skończył się akurat teraz?. Jeśli już nigdy nie zobaczę moich przyjaciół?. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo się z nimi zżyłam i jak mi ich brakuje. Chciałabym ,żeby to był sen ,a ja wstanę rano i usłyszę od Ricka „Laura wstawaj już późno" a okaże się ,że jest coś koło 5:00. Pewnie bym wstała i usłyszała od Carla ,że komiksów jest za mało. Zbiłabym piątkę z Glennem,przytuliła Judith ,zamieniła kilka słów z Beth o jakimś chłopaku,który się przy niej kręci. Pewnie Carol razem z Amber żartowałby z tego,że spędziłam kolejną noc w objęciach Daryla.Michonne szykowałaby się na jakiś wypad i mówiła „załatwię Carlowi komiksy" ja upierałabym się,że chce jechać,a wtedy pan Dixon wymyśliłby mi jakiś bezsensowny powód ,żebym została. W końcu nastąpiłaby jakaś chwila,w której powiedziałabym mu co czuje..nawet jeśli byłaby to głupia i nieodpowiednia chwila.

-Będziesz tak za mną lazł co? Zostaliśmy sami. Moi przyjaciele przepadli,a twoi zostawili cię i sami poszli na żer. Nazwę cię Sherman dobra? Nie masz wyjścia.jesteś Sherman i już.-Sztywny spoglądał na mnie śnieżnobiałymi oczami,powoli szedł za mną i próbował złapać. Jego lewa noga ledwo się trzymała co znacznie go spowalniało.-Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię? Pewnie nie. Myślisz jak to zrobić,żeby zatopić we mnie swoje kły. Źle wybrałeś trzeba było iść z kolegami ja się nie dam zjeść.-Spojrzałam na niego ubrany był w coś, co kiedyś przypominało garnitur z kieszeni wystawała paczka papierosów ,a na kołnierzu widniał znaczek D&G.-Dolce Gabbana.. Musiałeś pracować w jakiejś korporacji. Ewentualnie byłeś adwokatem. Chociaż bardziej skłaniam się do korpo. Kiedyś było lepiej? Czy teraz?

W odpowiedzi dostałam dobrze mi znane charczenie.

-Już sobie wyobrażam. Miałeś wielorny dom,pewnie z basenem oczywiście pod hipotekę. Nie masz się czego wstydzić Sherman.Większość ludzi mieszkających w bogatych dzielnicach miało kredyt. Mój wujek nie bo dom odziedziczył po rodzicach, ale ty na pewno nie miałeś takiego szczęścia. Tak więc wielki dom,najnowszy Mercedes po to,żeby wszyscy widzieli jak ci się powodzi. Podejrzewam ,że miałeś dwójkę dzieci dziewczynkę i pewnie chłopca.Widziałeś ich przyszłość jak mają mnóstwo kasy i są tacy jak ty i twoja żona. Pewnie przewalała większość twoich pieniędzy na botoks i inne zabiegi oraz operacje plastyczne. Myślisz,że jej się to podobało? Nie sądzę. Robiła to, bo kochała ciebie i w waszym towarzystwie kobiety miały być wiecznie młode. Twoje życie mamy w miarę ogarnięte,a zapomniałabym o wszystkich twoich kochankach. Obiecywałeś młodym,głupim dziewczynom,że dzięki tobie zrobią zawrotną karierę nie? Pisałeś do żony „nie wrócę na kolację. Mam dużo pracy" kiedy jedna z nich ci obciągała?. Po wszystkim wracałeś do domu ,brałeś szybki prysznic zmywając z siebie jej zapach i kładłeś się obok tej ,której obiecywałeś miłość,wierność i uczciwość małżeńską.

Zauważyłam,że na jego palcu widnieje obrączka.

-Zdejmowałeś ją nie?-Podeszłam do stwora,wywróciłam go wyjęłam z jego kieszeni papierosy i zapalniczkę. Odskoczyłam od niego i poczekałam ,aż znów będzie za mną lazł.-Marlboro..ciekawie,zapalniczki też nie mogłeś mieć zwykłej? Po co wydałeś kasę,żeby wygrawerowali tu jakiś szajs?. A i przepraszam,że nie zapytałam, czy mogę, ale chyba już nie palisz prawda?
Zresztą nie odpowiadaj-Machnęłam ręką i zaciągnęłam się papierosem.-Ustaliliśmy,że pracowałeś w korpo,miałeś dużo hajsu i zdradzałeś żone,która urodziła ci dwójkę dzieci. Nie zły gagatek byłeś. Znałam takich jak ty, pewnie miałeś sprzątaczkę i traktowałeś ją jak gówno nie? W twoim mniemaniu powinna się cieszyć,że ktoś taki jak ty dał pracę komuś takiemu jak ona. Sądziłeś,że jesteś taki cwany ,a pieniędzmi załatwisz wszystko. Ta sprzątaczka,którą tak traktowałeś pewnie nie mogła się uczyć, ale co cię to obchodziło? Nie mogłeś pomyśleć ,że może musiała zajmować się schorowanymi rodzicami albo rzucić szkołę, bo klepali biedę? Miałeś to głęboko w swojej dupie,którą podcierałeś pewnie jakimś prestiżowym papierem. Twoja żona wiedziała o twoich zdradach. Nie rozwiodła się z tobą, bo nie dałbyś jej ani grosza i pewnie zrobiłbyś wszystko żeby więcej nie zobaczyła dzieci. Wydawało ci się, że jesteś dla niej za cwany, ale ona wiedziała.Wiesz komu się wypłakiwała? Pewnie sprzątaczce, gościowi,który w soboty czyścił wam basen komukolwiek, ale nie twoim znajomym i zakłamanym ludziom z twojego otoczenia. A Teraz najlepsza część. Jesteś w biurze między jednym a drugim numerkiem ze stażystką albo sekretarką i buuum!. Wszystko się wali zmarli wstają. I co wtedy zrobiłeś? Wyjąłeś plik z pieniędzmi,żeby ratować swoją dupę. Na początku pomogło co? Ktoś powiedział komuś,że wie gdzie jest bezpiecznie nie?Myślałeś o żonie? Dzieciach? Pewnie nie. Jako wdowiec i ten, któremu dzieci zmarły miałbyś jeszcze większe szanse na rozkręcenie biznesu. Tak,że dajesz w łapę jednemu,drugiemu. Wszyscy mydlą ci oczy ,że będziesz bezpieczny. Tracisz mnóstwo kasy,aż okazuje się,że nie ma bezpiecznego miejsca,a ty skończyłeś z dyndającą nogą ,porozrywanymi ciuchami i do tego jesteś gnijący.-Zaczęłam się śmiać i nie mogłam przestać.

-Straciłeś taki szmal..i po co?!-oparłam ręce o kolana i próbowałam przestać.-Prawda jest taka,że zatruwałeś ludziom życie kiedyś i teraz też.-Skoczyłam tak,żeby znaleźć się po drugiej stronie torów.-Dawaj krok i prawie wleziesz. Chociaż może nie wleziesz, bo ci noga zaraz odpadnie. Wiesz,że coś mam ciężką tą torbę.-Naprawdę była ciężkawa,wzięłam ją z samochodu Edwarda. Wsadziłam rękę i szybko okazało się,że moim obciążeniem była butelka rumu-Patrz co mam. Chluśniemy sobie co?-Podeszłam do sztywnego i kopnęłam go sprawiając ,że jego dyndająca noga odpadła. Stwór stracił równowagę i zaczął się za mną czołgać. Otworzyłam butelkę i wzięłam łyk,skrzywiłam się i ruszyłam dalej.-Podzieliłabym się, ale nie potrzebujesz.

Spojrzałam na stwora był dość daleko.-Dawaj stary rusz się! Lewa pr..a nie masz jednej nogi.-Machnęłam ręką.-Normalnie bym na ciebie poczekała, ale wiesz idę się gdzieś upić i pomyśleć do dalej. Trzymaj się!

W dalszą drogę ruszyłam bez gnijącego towarzysza..  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz