Uwięzione

295 15 0
                                    


  Oczami Daryla.

Odparliśmy atak Gubernatora, a to wszystko dzięki mojemu bratu, który dał nam czas, żeby się przygotować. Niestety zapłacił za to życiem. Jednooki zjawił się tutaj, ale byliśmy przygotowani. Odstawiliśmy przedstawienie, że zwialiśmy z więzienia. On i jego ludzie przeszukiwali korytarze, wtedy ich zaskoczyliśmy. Uciekali gdzie pieprz rośnie i wyglądało to śmiesznie, ponieważ weszli tutaj pewni siebie, a uciekali jak myszy przed kotem. Rick wysłał mnie na polowanie musieliśmy jeść przecież coś poza warzywami. Biorąc pod uwagę, że więzienie stało się miejscem dla wielu ludzi. Nie jestem przyzwyczajony do takiego tłumu, ale nie mogliśmy ich tak po prostu zostawić.

-Wróciły?-Zapytałem Carol, a ta zaprzeczyła kręcąc głową. Sytuacja wyglądała nie fajnie, ponieważ ani Laura, ani Amber nie wróciły z wyprawy. Później zaatakował nas Gubernator, Merle zginął. Ruszyliśmy za przywódcą Woodburry i okazało się, że pozabijał swoich ludzi. Powiedziała nam jedna taka..była wtedy w samochodzie. Koniec końców zabraliśmy jego ludzi i teraz są jednymi z nas.-Idę do Ricka, to za długo trwa muszę je znaleźć.

-Nie musisz.-zza pleców wyłonił się Grimes.-Shasha, Tyreese,Glenn i Michonne pojechali kilka godzin temu.

-Dlaczego nikt mi nic nie powiedział?- Nie podobało mi się to, że ktoś zadecydował za mnie. Nie jestem małym dzieckiem i wcale nie powinienem się ich słuchać. Zamiast latać, za zwierzyną mogłem ruszyć na poszukiwanie dziewczyn. Teoretycznie niby mnie nie obchodziły były częścią grupy, ale jak wpakowały się w jakieś kłopoty to powinny sobie radzić. W praktyce wyglądało to inaczej. Martwiłem się o Laurę, nie chciałem, żeby coś złego jej się przytrafiło.

-Daryl jesteś mi potrzebny tutaj.Sasha obiecała, że nie wróci tutaj bez nich. Spokojnie znajdą je.- Rick poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Musiałem zająć się dziczyzną, którą upolowałem.

Chciałem jechać za nimi, ale biorąc pod uwagę kilkugodzinną różnicę w drodze istniało duże prawdopodobieństwo, że się miniemy, a kiedy Laura się dowie, że mnie tu nie ma na pewno ruszy za mną. Zostałem zmuszony tutaj zostać.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oczami Laury

Wszystko szło nie tak nasze noże były coraz mniej ostre na domiar złego Amber stanęła na noc i poważnie skaleczyła się w nogę, nasze dłonie były jednymi wielkimi ranami. Po trzech dniach spędzonych tutaj przestałam liczyć i naprawdę nie wiem ile czasu tu spędziłyśmy. Coraz bardziej dochodziło do mnie, że jedyne wyjście jest górą. Niestety same nie byłyśmy w stanie dźwignąć części zawalonej podłogi. Coś musiało na niej stać, coś ciężkiego.

-Może uratuje nas.. Gubernator...to byłoby dziwne nie? Myślisz, że nas zapamiętał?

-Tego nie wiem. Już to widzę siedzimy tu wyglądamy idiotycznie, a nagle zjawia się Gubernator i nas ratuje, my udajemy wdzięczne i rach-ciach pozbywamy się go..

-O ile.. Laura myślisz, że więzienie jest całe?

-Na pewno. Rick Michonne i Carl znaleźli pewnie mnóstwo broni i wystrzelali jego ludzi jak kaczki. Pewnie jego też.

-Albo oddali go w ręce Maggie i Glenna, a oni już zrobili z nim co trzeba. Co jednocześnie wiążę się z tym, że nas nie uratuje.

-Może chodzi jako sztywny i wlezie tu. Wpadnie na to coś, co blokuje nam wyjście i nas uratuje?

-Zostawiłabym go tu.-To było dziwne, ale obie zaczęłyśmy się śmiać.

-Albo wyobraź sobie to..będziemy tu tkwić jakoś przeżyjemy i nagle zjawi się wojsko. Wyciągnął nas stąd wszędzie będą kamery..okaże się, że już po apokalipsie. Wszędzie nagłówki w gazetach, że uratowali dwie zmokłe kury.

-Mogłoby tak być. Tylko te kamery nie brzmią przekonująco.

-Sama obiecuje, że już nigdy nie będę marudzić, że jestem brudna, śmierdzę i nie mam się gdzie umyć. Przysięgam, że cały brud już ze mnie zlazł. Trochę za nim tęsknie.

-Za brudem?-Uśmiechnęłam się delikatnie.

-Yhm..i za portalami społecznościowymi, telefonem, SMS-ami..płytkie to co?

-Wcale nie. Jakby to działało zrobiłybyśmy sobie selfie i wrzuciłybyśmy na Instagram.

-Najpierw bym je przerobiła wiesz..wyglądamy paskudnie..przynajmniej ty.

-Odezwała się ta, co wygląda jak milion dolarów.

-Dobra jak milion nie wyglądam, ale jak jeden cent na pewno.

-Jeden złamany cent.

-Jeden złamany i drugi złamany to już jakaś suma. O ..chcesz?-Amber wygrzebała z kieszeni swoich spodni batona. Podzieliła się ze mną. Był przeterminowany, ale przyznam, że nigdy żaden baton nie smakował tak dobrze.-Może bycie sztywnym nie będzie takie złe?

-Chcesz chodzić i gnić?

-Słuchaj może jakoś byśmy wtedy stąd wylazły i zjadły jakiegoś gościa. Chociaż to gnicie mnie nie przekonuje.

-Amber przepraszam. Powinnyśmy bardziej uważać.

-Aaa przestań.-Dziewczyna machnęła ręką, ochlapując mnie przy tym.-Wróciłybyśmy z bronią, a rannych opatrywały czym? Zapasy leków i opatrunków się wyczerpały także chciałyśmy dobrze a wyszło jak zawsze. Mamy czas pogadać więc jest to coś dobrego.

-Gdyby woda trochę opadła.-Woda miała gdzieś ujście niestety opadała w mozolnym tempie.-Mogłybyśmy ustawić te graty.-Wskazałam palcem na skrzynki.-Stanęłybyśmy na nie i może udałoby nam się podważyć tę ścianę czymś. Tylko nie bardzo jest czym..chyba.

-Zobacz woda jest brudna nic nie widać, ale gdyby opadła to może udałoby się znaleźć jakiś łom, pręt albo cokolwiek.

-A jakbyśmy zaczęły wylewać tę wodę?-Między powaloną podłogą a nami była szczelina co prawda nie wielka, ale mogłyśmy wsadzić tam rękę.

-To jest plan..bandaże są nasiąknięte możemy tak pozbyć się wody. Potrwa to całe wieki, ale nie będziemy siedzieć bezczynnie.

Ten plan nie miał większego sensu, ale innego nie było. Może za milion lat uda nam się pozbyć wody. Ewidentnie brakowało mi pomysłów na to, jak mogłybyśmy stąd wyjść.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz