Edward

301 13 0
                                    


Słońce,bezchmurne niebo, szum fal. Popijam drinka, którego przyniósł miTom. Wraz z paczką znajomych jesteśmy na słonecznej Florydzie adokładniej w Miami. To nasze wakacje czekaliśmy na nie tyle czasu iw końcu tu jesteśmy. Chłopaki muszą się popisywać przeddziewczynami i prężą swoje muskuły. Nie wiem, dlaczego przypominami to zawody kogutów albo gęsi. Napój jest chłodny, ale przezzawarty w nim alkohol czuję lekkie ciepło przechodzące przez mójprzełyk. Nie pijam dużo, ale na wakacjach można złamać kilkareguł i zapomnieć o dobrym wychowaniu.Patrzę na naszą paczkęjesteśmy w różnym wieku. Jedni to znajomi Toma innych znam ja. Tonasz ostatni wyjazd w takim składzie. Ja będę pracować wszpitalu, znajomi Toma rozjadą się do prestiżowych szkół,którewybrali im rodzice. Szkoda, że nie będziemy się już tak częstowidywać. Długo musiałam przekonywać ciotkę i wujka, że ich synnie zrobi w międzyczasie niczego głupiego. Miewał naprawdę durnepomysły, obawiali się, że poniosą go emocję i wróci do domuoznajmiając im, że będą dziadkami. Dla mnie zawsze będzie małymzasmarkanym, łażącym po drzewach dzieciakiem pomimo tego,że jestjuż dorosły. Nie mam pojęcia co dziewczyny w nim widzą być możedlatego, że to mój brat i ja nie umiałabym spojrzeć na niegoinaczej. Jedno wiem na pewno raczej nie prędko się ustatkuje. Lubitowarzystwo dziewczyn, ale traktuje je raczej jako koleżanki. Miałtaką jedną miała na imię Olivia spotykali się naprawdę długojeszcze jak studiowałam. Niby szczeniacka miłość, ale rękę bymdała uciąć, że to ona zostanie jego żoną. Rzecz jasna byłabymteraz bez ręki, bo dziewczyna go zdradziła, a on już nigdy późniejnie utrzymał związku dłużej niż dwa miesiące. Wiem, że jestmłody i znajdzie jeszcze taką, która go nie skrzywdzi. Przeżywałto wtedy bardzo,starał się tego nie pokazywać, ale ja widziałam.Jego ciemnobrązowe oczy straciły ten blask, który miał będąc zOlivią. Nigdy później przy żadnej dziewczynie tak niebłyszczały....

  Powoli otworzyłam oczy. Obraz mi się mazał i nie zamierzał się wyostrzyć dlatego musiałam kilka razy pomrugać. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, gdy dotarło do mnie, że każde drzewo,źdźbło trawy i każdy sztywny przesuwa się. Wyciągnęłam rękę i zrozumiałam, że jadę samochodem. Niestety nie była to słoneczna Floryda,a postapokaliptyczny,gnijący świat. Byłam skołowana jedyne co jeszcze stwierdziłam to to, że nie kieruje. Powoli spojrzałam na kierowcę. Nie wiedziałam co się dzieje i nie chciałam, żeby za szybko się zorientował, że nie śpię. Wiózł mnie krótko ostrzyżony blondyn..ciemny blondyn, miał na sobie T-shirt w jakimś jasnoszarym kolorze i tylko tyle udało mi się ustalić. Jego twarz była znajoma nie do końca wiedziałam skąd go znam, ale uznałam oczywiście po poprzednim sprawdzeniu, że nie jestem związana, moje usta nie są zakneblowane więc to nieporwanie.

-Co tu się dzieje?-Wymamrotałam, a kierowca zatrzymał auto i podał mi wodę. Usta miałam wysuszone więc nie protestowałam.

-Wiem, że jesteś zmieszana, ale nie zrobię ci krzywdy.

-Domyśliłam się inaczej byłabym związana pewnie w bagażniku. Gdzie jedziemy? Co się stało?

-Nie znasz mnie pewnie, ale..-Skojarzyłam go, kiedy dostrzegłam szramę idącą od łuku brwiowego poprzez polik,aż do brody. Wiedziałam ,że był u nas w więzieniu.

-Znam. Byłeś w więzieniu.

-Dokładnie.

-Co się stało? Dlaczego jadę z tobą? I w ogóle, dlaczego jedziemy?

-Więzienie zostało zaatakowane. Gubernator znalazł sobie nowych koleżków.

-Dlaczego jedziemy ? Powinniśmy wrócić i pomóc im.

-Spokojnie. Zaraz ci wszystko opowiem.-Mężczyzna powoli ruszył autem.-Mieli niby się dogadać, ale w efekcie i tak zaczęli strzelać. Pomagałem ewakuować ludzi do autobusu nie wiem kto kierował, ale musiał spanikować, bo odjechali, zanim zdążyłem wszystkich zapakować.Zapanował chaos wszyscy gdzieś biegali wróciłem do cel zobaczyć czy nikogo tam nie zostawili. Wiesz jak ludzie zobaczyli,że autokar odjechał wpadli w jakiś trans nie patrzyli na nikogo poza sobą. W każdym razie wszedłem na blok i zobaczyłem ,że leżysz na łóżku, próbowałem cię obudzić udało mi się na chwilę. Pomogłem ci wstać ,wyszliśmy z budynku,wszędzie świstały kule. Zobaczyłem,że ktoś od gubernatora próbuje odjechać..strzeliłem i tak mamy auto. Próbowałem znaleźć Ricka albo tego kusznika.

-Daryla

-Właśnie.Próbowałem, ale nie udało mi się rzucali granatami obraz jak na wojnie. Ruszyłem..i tak to wyglądało.

-To wszystko jakieś dziwne..wróciłeś i wziąłeś mnie? Mogłeś mnie zostawić.

-Laura wiem kim jesteś.

-Kim?

-Pewnie mnie nie pamiętasz, ale byłem jednym z chorych.Uratowałaś życie wielu osobom wchodząc na blok i pomagając dr. Es pomimo tego,że mogłaś zachorować i umrzeć.

-Dlatego mnie zabrałeś?

-Ty nie pozwoliłaś umrzeć mi ja nie pozwoliłem umrzeć tobie. Edward jestem.-Spojrzałam na niego widziałam ,że dziwnie oszczędza prawą rękę.

-Dostałeś kulkę?

-Chciałbym.

-Co się stało? Zatrzymaj auto.

-Już już. Nie panikuj.-Zrobił to, o co prosiłam, po czym pokazał lewe ramię.

-Ugryźli cię? Jak po mnie wracałeś?

-Nie coś ty. Dziabnęli mnie, zanim wsiadłem do samochodu. Nie zauważyłem ich i teraz jest jak jest. Dlatego spokojnie zmyje się nie długo.

-Musimy zamienić się miejscami. Ja prowadzę.-Zrobił to, co powiedziałam. Kiedy się przesiadaliśmy zobaczyłam jeszcze jeden krwisty ślad na jego boku. Wiedziałam,że nie ma ratunku i czułam się z tym bardzo źle. Obcy mi chłopak wraca po mnie, chociaż wcale nie musi i przypłaca za to ugryzieniem.

-Większość sztywnych zainteresowała się więzieniem dlatego pomyślałem,że trzeba odjechać jak najdalej.

-Ktoś..przeżył?

-Widziałem twoją koleżankę tę blondynkę jak biegła gdzieś z Shashą. Niestety nie wiem, czy żyją i nie wiem gdzie są wszyscy. Bałem się,że nie zdążysz się obudzić, zanim..

-Nie myśl o tym. Zostanę przy tobie..do końca.

-Przestań. Musisz szukać przyjaciół.

-Spokojnie znajdę ich. Poza tym po tym, co zrobiłeś również jesteś moim przyjacielem.

-Życie jest pokręcone.Widziałem cię w więzieniu mijaliśmy się i nigdy nie zagadałem,a teraz jak umieram spełniło się moje marzenie. W normalnych warunkach zaprosiłbym cię na kawę, ale..kawa nie długo nie będzie w moim menu.

-Żarty się ciebie trzymają..

-Bo to piękny dzień. W końcu rozmawiam z tobą nie tylko w myślach.-Poczułam się zawstydzona nie sądziłam,że ktokolwiek z więzienia zwraca na mnie uwagę.

-Mogłeś śmiało podejść i porozmawiać.

- I mieć bełt w tyłku? O nie nie nie ja dziękuję. Słyszałem od Glenna,że Daryl strzelił jednemu w dupsko.

-To było dawno temu. I nie strzelił dlatego,że ktoś ze mną rozmawiał. Powiedz mi coś o sobie.

-Nazywam się Edward Fox mam 35 lat jestem kawalerem wiem ,że to dziwnie brzmi, ale tak jest. Wychowałem się w domu dziecka i chyba jestem jedynakiem,przed apokalipsą byłem kurierem. Nic ciekawego zwykły szary człowiek.

-Wcale nie..to jest ciekawe.-Zauważyłam,że mężczyzna zaczyna się pocić. Jechaliśmy jakąś drogą i nie miałam wyjścia musiałam tu zatrzymać auto, w którym i tak zaczęło brakować paliwa.

-Idź już..wiem co mnie czeka i jak to wygląda. Z tyłu jest twój łuk i kołczan,tu masz broń i nóż. A i mam jeszcze to.-Wyjął z kieszeni spodni Bandamę Daryla.

-Nie pójdę. Nikt nie powinien być sam.

-Kiedy to..się stanie..wiem,że nie mam prawa prosić, ale czy mogłabyś..-Gestem ręki wskazał na nóż.

-Uratowałeś mi życie masz prawo prosić, o co chcesz.

-Jestem pewny,że ich znajdziesz. Przepraszam,że nie będę mógł ci towarzyszyć-Ścisnęlam jego dłoń. Zrobiło mi się naprawdę przykro i chociaż nie znałam go za dobrze łzy cisnęły mi się do oczu.-A zapomniałbym. Samochodem nie mogłem, ale po prawej stronie,jak wejdziesz głębiej w las znajdziesz tory. Trzymaj się ich myślę,że twoi znajomi powinni obrać taki sam cel. I nie zapytałaś, dlaczego jestem kawalerem.

-Dlaczego ?

-Miałem narzeczoną, ale byłem dupkiem. Rozstaliśmy się pół roku przed końcem świata. Przypominasz mi ją. Ona też była taka zawzięta jak ty. Widziałem to w więzieniu. Nie rozdzielajcie się już..ten kusznik cię kocha.

-Przestań..masz gorączkę.

-Owszem, ale wiem co widziałem. Każdy to widział, gdy szłaś do ogrodzenia odprowadzał cię wzrokiem..za każdym razem patrzył czy nic ci nie grozi. Gdyby ktoś spróbował cię skrzywdzić zabiłby go bez mrugnięcia okiem. Powinienem być taki sam..ale nie byłem i straciłem narzeczoną. Nie marnujcie tego uczucia, nawet jeśli w tym świecie wydaje ci się to bezsensowne. Kiedy go znajdziesz powiedz mu co do niego czujesz.chwyć go za rękę i nigdy nie puszczaj. I nie zmieniaj się dalej pomagaj ludziom. Jesteś jak anioł, gdy zjawiałaś się w celach z lekarstwami każdemu dawałaś nadzieję,że z tego wyjdzie. Siły do walki z chorobą od razu wracały. Wiem jak było ze mną źle,a ty? Kazałaś mi się wziąć w garść zjeść leki i wierzyć ,że będzie dobrze.Wiesz co zrobiłem? Uwierzyłem. Byłem takim dupkiem mam nadzieję, że chociaż w jednym procencie zadość uczyniłem.

-Uratowałeś dziewczynę,której nie znałeś. Dupki tak nie robią.Powiedz co cię dręczy.

-Byliśmy razem pięć lat.Poznałem ją w domu dziecka, ale ją adoptowali. Miała z nimi dobrze, ale zmarła jej przyrodnia matka,a ojciec został alkoholikiem. Nasze drogi się zeszły, bo pracowała na świetlicy gdzie często uczyłem dzieciaki tańczyć hip-hop. To było hobby poza robotą. Byliśmy razem szczęśliwi do czasu kiedy zachorowała. Usłyszeć,że tak młoda osoba ma raka? To jak strzał w serce. Na leczenie nie było nas stać a ja chciałem ją ratować za wszelką cenę.Odezwałem się do kilku kumpli z bidula zacząłem rozprowadzać prochy. Najpierw moimi klientami byli bogaci goście z korpo co to muszą pracować 24 godziny 7 dni w tygodniu, bo wiecznie za mało im kasy.Szło dobrze z czasem grono zainteresowanych zaczęło się powiększać. Ana..bo tak miała na imię nie wiedziała czym się zajmuję. Ściemniłem jej ,że kumpel załatwił mi dodatkową robotę w warsztacie samochodowym. Gdyby wiedziała jak próbuję uzbierać na jej leczenie kazałaby oddać te pieniądze na jakąś fundację. Taka właśnie była..biedny zmarznięty piesek ona go przygarnia,chory kotek ona leci z nim do weterynarza. Mieliśmy w domu cały zwierzyniec. Wracając to policja przymknęła kilku gości,bogaci się wystraszyli zmienili źródło zaopatrzeń,a ja zacząłem sprzedawać dzieciakom. Kasa była o wiele mniejsza, ale nadal była. Nie obchodziło mnie,że mają przed sobą całe życie,sprzedawałem heroinistką w ciąży,chłopaczkom ,który chcą wciągnąć amfetaminę na zabawie zawsze to miał być jeden raz, ale przychodzili po więcej. Tłumaczyłem sobie,że to ich wybór ,a Ana choroby nie wybierała. Wszystko wydało się, kiedy dzieciak.. Jerry tak miał na imię. Oboje go znaliśmy. Jego ojciec to degenerat matka prostytutka przychodził na świetlice,tańczył. Wiesz jak jest nie miał wzorca,ja przestałem prowadzić zajęcia to i on się stoczył. Nie wiedziałem,że bierze nie wiedziałem,że akurat ta działka trafi do niego..nie wiedziałem ,że tej nocy wziął więcej. Znaleźli go w Boże Narodzenie przy jednej z galerii. Pewnie czekał,aż ją otworzą ,żeby się ogrzać albo był tak naćpany,że nie wiedział gdzie jest. Nie umiałem sobie z tym poradzić..zacząłem brać. Najpierw była to marihuana ,zamulała mnie,zagłuszała myśli z czasem przestała działać i tak przez amfetaminę,aż do heroiny,którą wstrzykiwałem w żyły. Pieniądze zamiast na leczenie szły na narkotyki z czasem ich zabrakło. Ta blizna to po spotkaniu z jednym ,któremu wisiałem kasę. Wziął nóż i ciach. Wtedy też wszystko się wydało Ana dowiedziała..przyznałem się, bo w szpitalu wyszło,że jestem naćpany.

Widziałam jak Edward coraz bardziej się poci,jego ciało drży i mówić było mu coraz gorzej.Trzymałam jego dłoń nie zamierzałam puścić. Ściskało mnie w gardle. To mogłam być ja, to mógł być Daryl. Co ja by,m wtedy zrobiła?

-Kiedy dostałem wypis ona nie przyjechała. Wróciłem do domu..dotoczyłem sie, bo byłem na głodzie. Myślałem co zrobić, żeby zdobyć kasę. Widziałem,że pakowała ubrania,płakała, ale ja miałem w głowie już to, że sprzedam telewizor. Powiedziała tylko ,że to koniec i zamknęła drzwi. Tej nocy sprzedałem z domu większość sprzętu i naćpałem się.Siedziałem jak dniami i nocami w końcu straciłem dom i skończyłem na dnie. Siedziałem naćpany w tym miejscu, gdzie znaleźli ciało Jerry'ego i dotarło do mnie jakim życiowym śmieciem jestem..poszedłem na odwyk tam dowiedziałem się,że Ana zmarła tydzień po wyprowadzce ode mnie. Postanowiłem,że się zmienię dla niej ,żeby uczcić jej pamięć. Na złość mi musiała wybuchnąć apokalipsa żywych trupów..uratowałem cię, bo..dałaś nadzieję i pomagałaś wszystkim nie obchodziło cię czy ktoś wcześniej pracował w korporacji, czy był zwykłym menelem....

Oczy Edwarda zamknęły się. Robił tak co chwile i zaraz je otwierał, ale nie tym razem. Jego dłoń już nie ściskała mojej. Wiedziałam ,że odszedł.

-Ona cię kochała..dlatego odeszła. Zaraz się z nią zobaczysz.-Przebiłam nożem jego głowę. Nie miałam łopaty,żeby go zakopać więc wyciągnęłam go z auta i przykryłam pokrowcami,którymi były okryte siedzenia samochodu.Przytrzasnęłam je kamieniami,ucałowałam go i..odeszłam. Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach i obiecałam sobie,że nigdy o nim nie zapomnę.Stał się moim bohaterem dał mi szansę na odnalezienie Daryla. Edward nie dostał takiej szansy. Wierzę, że jego ukochana czeka na niego gdzieś tam na górze. Pewnie jest już w jej ramionach, są pogodzeni i szczęśliwi. Nie cierpią, nie muszą patrzeć na to, co dzieje się tutaj. Nie walczą już o przetrwanie, nie mają zmartwień. Zostaną razem już na zawsze.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz