W imię przyjaźni

264 15 0
                                    


  Nadszedł dzień, w którym moje bandaże zostały ściągnięte. Odzyskałam wzrok, prawie wszystko było dobrze. Czułam się rewelacyjnie, po ciągłym odpoczywaniu i dobrym żywieniu nabrałam sił. Cały czar tego miejsca prysł, kiedy odzyskałam wzrok. Zobaczyłam Negana, który z miłego pomocnego kolesia stał się tyranem. Co prawda nie dla mnie. Mnie nie zrobił nic złego, ale to, co robił z tymi ludźmi przekraczało wszystkie granice. Pewien gość imieniem Dwigth uciekł razem z żoną i jej siostrą. Przywódca Zbawców posłał za nimi ludźmi w tym Toma. Przyprowadzili ich, ale tylko dwójkę. Mężczyznę spotkała kara, myślalam, że go wygna ewentualnie trochę obije. Niestety tego nie zrobił. Zwołał ludzi , było ich ze 300 i przypalił uciekinierowi twarz żelazkiem. Jego żona musiała na to patrzeć i to ja musiałam ją trzymać. Kazał mi trzymać jej twarz, żeby nie mogła odwrócić wzroku. Musiałam spełniać rozkazy. Nie chciałam się sprzeciwiać, bo nie wiedziałam co jeszcze jest w stanie zrobić. Amber też została tutaj przywieziona,a ja wiedziałam, że ona nie da rady. Dziewczyna była przerażona tym wszystkim. Znalazła się w tym położeniu przeze mnie i musiałam za wszelką cenę ją wyciągnąć. Od Sherry, bo tak miała na imię żona Dwighta dowiedziałam się, że spotkali kusznika. Opisała mi go i okazało się, że mówiła o Darylu. Wiedziałam, że on żyje i była szansa, że Amber go gdzieś odnajdzie. Nawet jeśli nie ona to on na pewno trafi na jej ślad.

-Oni żyją. Ja nie chcę tu być.- Amber siedziała na łóżku. Uprosiłam Negana , żebyśmy miały pokój razem, a on się zgodził.-Ucieknijmy stąd.

-Wiesz, że któraś z nas musi zostać.Daryl żyje ,a ty musisz go odnaleźć.

-Ja?

-Mam pomysł. Muszę tylko porozmawiać z Neganem.-Uścisnęłam przyjaciółkę, wzięłam głęboki wdech i poszłam w stronę „ biura"przywódcy. Zapukałam i weszłam. Mężczyzna jak zwykle siedział wyluzowany, obok niego leżał kij baseballowy, owinięty drutem nazywał to Lucille.

-Co Cię tu sprowadza?

-Interesy.

-To ciekawe.- Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Ten koleś prawie zawsze szczerzył zęby. Siadaj.- Usiadłam naprzeciwko niego, wyprostowałam się. Musiałam wyglądać na pewną siebie.

-Chodzi o Amber.- Spojrzałam na przywódcę,a on pokiwał głową.- Bardzo długo byłyśmy same, ona się tutaj nie odnajdzie. Sam chyba zdarzyłeś zauważyć. Nie rozumie zasad, nie chcę się przyłączyć. Lepiej byłoby, gdyby odeszła.

-Mam ją wypuścić? Co dostane w zamian?- Kolejny raz szeroko się uśmiechnął. Zawsze, gdy z nim rozmawiałam odnosiłam wrażenie, że on wie co chce powiedzieć.

-Mnie.- Ręką przeczesałam włosy.- Będę twoim żołnierzem, mogę też być lekarzem, znam się na tym.

-Do tego zostaniesz moją zoną.- Te słowa wbiły mnie w ziemię.

-Żoną?

-Tak jak Sherry i pozostałe. Mam ich kilka, a ty jesteś taka śliczna, że idealnie się tam wpasujesz.- Na jego twarzy ujrzałam szeroki i przebiegły uśmiech.

-Zgadzam się. Dacie jej auto i broń, i będę mogła ją odeskortować.

-Czekaj czekaj. Nie tak szybko, w boju jesteś zaprawiona, ale skąd mam wiedzieć, że umiesz leczyć?

-Powiedz mi kto potrzebuje pomocy,a ja pokażę ci, co potrafię.

-Chodź.-Poszłam z Neganem do lecznicy, w której urzędował Dr Carson. Wytłumaczyliśmy mu, o co chodzi, obawiałam się jego reakcji. Okazało się, że niepotrzebnie , uśmiechnął się szeroko jakbym zdjęła z niego jakiś ciężar.

-Jak chcesz ją sprawdzić?.- Przywódca usiadł na biurku i uważnie się nam przyglądał.

-Mamy akurat pacjenta. -Carson odsłonił kurtynę, która zakrywała łóżko. Ujrzałam kobietę, miała ranę postrzałową barku. Opowiedziała, że szkoliła jakichś nowych i wyszło jak zawsze. Teoretycznie wiedziałam co mam robić, ale stresowałam się, bo Negan gapił się na moje ręce. Jeden fałszywy ruch, a Amber mogłaby nie zostać wypuszczona. Dodatkowo moje myśli krążyły wokół tego, że mam być jego żoną. Niby jak? Ubierze mnie w białą suknię, ktoś odprawi msze? Czy tak po prostu stwierdził, że jesteśmy małżeństwem i koniec? Pocisk wyszedł na wylot,założyłam rękawiczki, oczyściłam ranę i założyłam szwy. Nic trudnego. Spojrzałam na Negana i czekałam na jego reakcję.

-Szybko, sprawnie. Wiesz co robisz. Tylko czy doktorek chciałby mieć pomocnice?

-Oczywiście, że tak. Samemu czasem ciężko ogarnąć. Nawet jak czegoś nie będzie umiała to jej przypomnę.-Carson uśmiechnął się delikatnie.

-Dasz radę być żołnierzem, lekarzem i żoną? Musi ci bardzo zależeć na przyjaciółce skoro bierzesz na siebie tyle obowiązków.

-Poradzę sobie. Jestem wytrzymała,zwiałam z Azylu od ludzi, którzy próbowali mnie zjeść.

-Umowa stoi.-Podaliśmy sobie ręce,miałam zacząć od pojutrza. Do pokoju wpadłam jak głupia, z szerokim uśmiechem na ustach. Amber siedziała na łóżku i patrzyła na mnie jakbym zmysły postradała. Właściwie tak wyglądałam biorąc pod uwagę, że moje ubranie zdobiło kilka kropel krwi, ja dyszałam i cieszyłam się jak szczerbaty na suchary.

-Ćpałaś coś?

-Nie. Ale tak się czuje. Jakbym wypaliła skręta.-Mój uśmiech był tak szeroki, że czułam jak rany po poparzeniach się naciągają.

-Mów, z czego się tak cieszysz?

-Puści Cię!-Amber podskoczyła do mnie z piskiem,obie cieszyłyśmy się tak jakbyśmy wygrały milion na loterii.

-Kiedy?

-Jutro. Dadzą ci auto, pewnie broń i będę mogła Cię odeskortować!

-Matko tak się cieszę! Ale co z tobą?

-Ja zostaję, ale nie przejmuj się. Jest tu Tom , poradzę sobie. Kiedyś mnie stąd wypuści i wtedy się spotkamy jestem tego pewna. Posłuchaj mnie uważnie. Z tego, co wiem gdzieś są jakieś osady. Ludzie Negana przywożą jakieś rzeczy i wątpię żeby sami je znajdowali. Musisz je tylko znaleźć. Pewnie w którejś z nich znajdziesz Daryla i resztę. Powiedz im gdzie jestem i przekaż , że muszą być ostrożni. Nie wiemy jak zabierają to żarcie i broń. Jasne?

-Jasne. Może Cię odbijemy?

-Poradzę sobie. Muszę zdobyć jego zaufanie wtedy pewnie i ja dam nogę. Najważniejsze, że ty nie będziesz musiała już na to wszystko patrzeć.

-Jak ty to zrobiłaś?

-Będę jego żołnierzem, żoną i lekarzem.

-Żoną?

-Sam tego zażądał. Przecież nikt nam na papierze tego nie da. Poradzę sobie, a ty masz spełnić swoje zadanie.

-Laura ja dziękuję. Nigdy Ci tego nie zapomnę.-Dziewczyna uścisnęła mnie mocno.

Zjadłyśmy kolację, umyłyśmy się i szczęśliwe poszłyśmy spać. Szczerze się radowałam, że udało mi się przekonać Negana. Jest tutaj Tom on pomoże mi to wszystko przetrwać. Być może wymyślimy coś żeby stąd zwiać. Z niezrozumiałych przyczyn byłam spokojna, a nie powinnam. Przecież ona odjedzie stąd samiusieńka i będzie musiała sobie poradzić. Ja natomiast zgodziłam się na wszystko, czego chciał Negan i nie do końca zdawałam sobie sprawę, w co się pakuje.  

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz