Zatrzymany oddech

296 14 14
                                    



Oczami Daryla

Nie mogłem znaleźć miejsca. Kręciłem się bez sensu po placu przed więzieniem. Wszystko działało mi na nerwy. Sztywni przy płocie, każdy z moich towarzyszy. Chociaż nie robili nic złego. Mówiłem jej, żeby tam nie właziła, ale oczywiście Laura dobra dusza musiała to zrobić. Jedynym plusem było to, że udało nam się przywieźć leki.

-D..Daryl! Herseeel!! Ktokolwiek!-Odwróciłem się i zobaczyłem ledwo idącą Shashę. Podbiegłem do niej, zapytałem się co się stało.

-Dlaczego wyszłaś?- Przytrzymałem ją za rozpalone ramię, bo bardzo się chwiała. Miałem wrażenie, że zaraz upadnie.

-L.. Laura...przestała oddychać.-Dziewczyna machnęła ręką w powietrzu.

-Hershel ! Rick!-Widziałem jak zmierzają w moją stronę. Rick przyspieszył,złapał Shashę, a ja wbiegłem na blok. Zobaczyłem ludzi wyglądali z cel. Patrzyli w jedno miejsce. Na brudną podłogę na,której leżała Laura. Wyglądała jakby spała, odgarnąłem włosy z jej twarzy. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce o mal nie wyskoczyło z klatki piersiowej.

-Trzeba ją reanimować.- Hershel staną za mną. Musiał iść bardzo szybko, bo ledwo łapał oddech.

-Co mam robić?

-30 ucisków dwa wdechy.Daryl możesz się zarazić.-Green spoglądał raz na mnie raz na leżącą dziewczynę.-Gdzie dr. Es?

-Nie mogłam go dobudzić. Zamknęłam celę nie wiem nawet, czy on żyje.-Rick wzniósł Shashę na rękach. Dziewczyna była bardzo słaba. Dobrze, że znalazła w sobie siłę, żeby do nas wyjść.

Przystąpiłem do reanimacji z każdym wtłaczaniem powietrza do jej płuc miałem nadzieję, że zaraz tchnę w nią życie. Jej ciało było bezwładne. Była blada jak ściana, a ja czułem się bez silny.

-Laura wracaj do nas-Wyszeptałem. Poczułem uścisk w gardle. Ostatni raz czułem to, kiedy znalazłem Merle'a. Wiedziałem, że łzy chcą znaleźć ujście, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Teraz najważniejsze było przywrócenie jej oddechu. Musiała żyć, była nam potrzebna.

-Shasha co się stało, zanim ona przestała oddychać?

-Majaczyła. Mówiła coś o szpitalu, że musi tam wrócić. O jakimś Tomie, że on pewnie nie żyje, albo żyje i potrzebuje pomocy. Próbowałam się dowiedzieć, o co jej chodzi. Wtedy ona zaczęła drżeć, powiedziała, że nie może oddychać i upadła. Myślałam, że zemdlała wiec chciałam ją ocucić. Klepałam ją po policzku, a kiedy się schyliłam zobaczyłam, że nie oddycha.

-Stój stój.-Hershel złapał mnie za ramię. Przerwałem reanimację, a on przyłożył dwa palce do jej szyi.-Jest puls. Musimy ją przenieść.

Ułożyliśmy dziewczynę w jednej z cel, okryłem ją kocem i czekałem na to, co zdiagnozuje pan Green. Nie byłem wierzący, nie umiałem się modlić i w tym momencie bardzo tego żałowałem.

-Źrenice powiększone, ale nie ma wybroczyn.- Stwierdził po poświeceniu jej maleńką latarką w oczy.

-To dobrze?

-Dziwne. Wygląda, że zwalczyła chorobę, ale nie...Wzięła to?-Hershel wskazał na opakowanie po tabletkach.

-Nie wiem. Nie widziałam tutaj tego.

-To by się zgadzało te źrenice i zapaść. Przedawkowała.

-Jak przedawkowała lekomanką jest czy co?

-Może Dr Es przez pomyłkę kazał jej wziąć większą dawkę?

-Albo to ta sama osoba, która zabiła Karen i Davida.-Tyresse pojawił się tak nagle jakby wyrósł spod ziemi.-Mamy tu jakiegoś mordercę a ty nic z tym nie robisz!

-Uspokój się mamy wielu chorych nie potrzebujemy awantur. Najlepiej będzie jak stąd wyjdziecie. Ja potrzebuje spokoju muszę podać jej kroplówkę i odpowiednie płyny jak będziecie się drzeć nikomu nie wyjdzie to na dobre.

Pozwoliłem Herschelowi pracować. Opuściliśmy blok wraz z Rickiem i Tyreesem, który wściekły wziął jakiś łom i pobiegł pod siatkę wybijając sztywnych.

-W naszych szeregach jest morderca?-Wiedziałem już, że Rick wygnał Carol i, że to ona zabiła Davida i Karen.

-Laura ma jakichś wrogów? Kogoś, komu podobasz się ty?

-Wątpię. Może na prawdę dr. Es podał jej za dużą dawkę.

-A tobie przychodzi ktoś na myśl?

-Jakiś czas temu Laura chciała mi coś powiedzieć.Gadała coś na zasadzie jakby Merle powiedział mi o czymś to czy powiedziałbym to wam..

-Wiesz o kogo chodziło?

-Nie dokończyła, bo przylazła Amber.

-Amber coś zrobiła?

-Trzyma się Laury jak rzep wątpię,żeby chciała ją skrzywdzić. Dla mnie to ona jest zagubiona, trochę pokraczna i bez niej nie miałaby żadnych szans na przeżycie. Na moje oko to dziewczyna, którą mógł mieć każdy. Pewnie szkolna gwiazda, biła się na zasadzie wyrywania kudłów, ale nie sądzę, żeby umiała zaplanować pozbycie się kogokolwiek. Jak dla mnie inteligencją to ona nie grzeszy.

-Daryl.-Rick położył rękę na moim ramieniu.-Ona z tego wyjdzie. Twarda z niej sztuka. Idź do niej będzie jej miło, kiedy otworzy oczy i zobaczy twoją twarz.

Udałem się do Laury. Dowiedziałem się, że z tego wyjdzie, a to było najważniejsze. Musiała zebrać siły i wypocząć, a ja postawiłem sobie za cel, że dowiem się kto chciał ją uśmiercić. Jeśli okaże się,że to Dr. Es to będę wścieły, ale zrozumiem w końcu sam jest chory i przemęczony. Jeżeli wyjdzie, że to ktoś inny to wtedy zapłaci za to. Szkoda tylko, że nikt nie przychodzi mi do głowy.

-Żyje?-Do celi wpadła Amber. Zdyszana i roztrzęsiona.

-Żyje.

-Matko...Lauruś..-Dziewczyna pogłaskała po policzku przyjaciółkę, wzięła krzesło i usiadła obok mnie.-Rick mi powiedział od razu przybiegłam. Byłam na patrolu zobaczyć jak ogrodzenie. Co jej się stało?

-Przedawkowała leki.

-Chciała się zabić?

-Skąd ten pomysł?

-A..nie powinnam mówić w końcu to moja przyjaciółka.

-Jeśli coś wiesz to powiedz mi.

-Ona nie ma siły już żyć na tym świecie. Powiedziała mi o tym.

-Dlaczego?

-Tęskni za kimś...

-Za tym Tomem tak?

-Nie..nie wiem, czy powinnam Ci mówić.Czuję się tak jakbym ją zdradzała.

-Musisz mi powiedzieć. Myśleliśmy z Rickiem, że ktoś chciał ją zabić.

-Nie powiedziała mi w prost, ale wydaje mi się, że to jakaś jej miłość. Do tego cały ten świat i wszystko, co się dzieje. Przytłoczyło ją i takie są tego efektu.

-Miłość?

-Ona na pewno coś do Ciebie poczuła, żebyś nie pomyślał o niej źle. Po prostu czasami ludziom odechciewa się żyć i ona tak wybrała. Mówiła, że bezpieczniejsza będę z Tobą.-Poczułem jej dłoń na mojej.

-Dobra.-Powiedziałem zabierając rękę.-To wszystko bez ładu i składu. Pomogę ci przeżyć, ale nie oczekuj, że będę dla Ciebie kimś więcej.Zresztą jak ona się obudzi to wszystko mi wyjaśni.

Poczułem dziwne ukłucie w sercu i narastającą we mnie złość. Po co było to wszystko? Pozwoliłem jej się zbliżyć,wydawało mi się, że coś z tego wyjdzie, a teraz co? Ona ot, tak chciała się zabić, bo przypomniała sobie o jakiejś miłości?

ApokalipsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz