"Dlaczego tutaj wszyscy się ich boją?"

797 99 11
                                    

Wróciłem do domu po dłuższym czasie, bo wlokłem się do niego niemiłosiernie przez ponad pół godziny.
Musiałem przemyśleć sobie parę spraw, a głównie tego co dzieje się aktualnie w moim życiu.
Doszedłem do wniosku, że wiem czego chcę i cieszę się z przebiegu wydarzeń jaki obecnie następuje.
Miałem ogromną nadzieję, że do Emily poczuję coś więcej i może...
Ehhh...
Nie potrafię tak o tym myśleć, ale wiążę ogromne nadzieje co do mojej relacji z brunetką.
Czułem, że to właśnie ona może być lekiem na wszystko co mnie w życiu spotyka.
Byłaby kimś, kto mógłby naprawić moje życie i poukładać je w spójną całość.

Wszedłem do domu, który o dziwo okazał się otwarty.
Skierowałem się do kuchni, po cichu chichocząc, przy muzyce, która zagłuszała wszystkie dźwięki, które wydawałem.

No kiedyś okradną tą kobietę.

Wszedłem di kuchni, nawet nie powiem, że starałem się być cicho.
W kuchni tyłem do mnie tańczyła sobie moja rodzicielka.
Na widok, który zastałem mimowolnie się uśmiechnąłem.

Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem się do niej.
Moja mama odskoczyła jak poparzona.

- Andrew! Czy ty chcesz żebym na zawał zeszła?!- wrzasnęła, a ja wybuchnąłem śmiechem

- Też miło Cię widzieć, mamo.- uśmiechnąłem się do niej uroczo, na co trochę zmiękła

- Myj ręce i siadaj do stołu.- powiedziała, nakładając jedzenie na talerze

- Andrew umyj ręce...- przedrzeźniałem ją po cichu, starając się przyjmować odpowiednią intonację głosu- Andrew zjedz obiadek...- dostałem szmatką po głowie

- Andrew siedź już cicho...- powiedziała moja mama, tak samo dziwnym głosem, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Szedłem do szkoły w wyjątkowo dobrym humorze.

Nawet świadomość, że pierwszą lekcją miał być WF, nie popsuła mi nastroju.
Nienawidziłem WF, zawsze miałem problemy z kondycją i jeszcze astma, która jeszcze bardziej utrudniała mi życie.
Nie byłem dobry w gry zespołowe, ani jakieś zadania indywidualne.
Nie potrafiłem w sport i już.

W szatni nikogo nie było.
Szczerze nawet byłem psychicznie  przygotowany na kolejny "psychologiczny wpierdol", ale widocznie wykazanie się nie było mi dzisiaj dane.
Szybkim ruchem otworzyłem szafkę odskakując na bok.
Przewidywałem jakąś ukrytą akcję, ale o dziwo nic we mnie nie wystrzeliło, ani nie dostałem farbą w twarz czy coś w tym stylu.

Wrzuciłem do środka kurtkę i skierowałem się do wyjścia.
To dziwne, ale w sumie tak właśnie się czułem.
Dziwnie.
Wciąż nie potrafiłem się przyzwyczajić do tego, że tutaj, za każdym rogiem nie czeka na mnie fala wyzwisk, czy ciosów ze strony innych.

Podszedłem do znajomych z klasy i poprostu dołączyłem się do rozmowy.
Głównie trzymałem z Mikeyem, Jackiem i oczywiście z Brookiem, ale reszta też była spoko.

Po chwili, w czasie rozmowy chłopaki odsunęli się lekko na bok.
Brooklyn chwycił mnie za bluzę i także lekko odciągnął.
Popatrzyłem się na nich z niezrozumieniem, ale podąrzając za ich spojrzeniem obróciłem głowę w prawą stronę.

No i czego się można było spodziewać?

Środkiem korytarza szła sobie elita, jak Mojżesz przez Morze Czerwone. Wszyscy się odsuwali, żeby liderzy mieli przejście.
Żałosne.
Cofnąłem się na swoje poprzednie miejsce na co Jack ponowił czynność Brooka gromiąc mnie błagalnym spojrzeniem.

Dlaczego tutaj wszyscy się ich boją?

Wszyscy byli ubrani w takie same bomberki, jak przystało na gości z drużyny.
Na czele szedł oczywiście Ryan Beaumont.
Wszyscy, jak zawsze żywo o czymś rozmawiali co chwilę śmiejąc się i popychając żartobliwie.
Koło Beaumonta szła farbowana blondynka i...
Trzymali się za ręce.
Dziewczyna była prawdopodobnie z mojego rocznika.
Szła przytulona do kapitana żywo o czymś piszcząc.
Wciąż zastanawiałem się co oni widzą w tych... Nie ważne.
Na pół twarzy blondyny rozciągał się uśmiech.
No cóż nie każdy może się szczycić dawaniem dupy kapitanowi drużyny footballowej.
Chociaż...
Ja tam nie wiem jak wysoko brunet się ceni.
Gdy przechodzili obok nas, poczułem na sobie spojrzenie brązowookiego.
Chłopak chwycił blondynkę w pasie i przyciągnął ją do siebie, na co laska zachichotała piskliwie, co wywołało ciche westchnienia ze strony innych dziewczyn na korytarzu.
No ludzie, co z wami?!
Dopiero teraz zorientowałem się, że zagapiłem się, więc szybko doprowadziłem się do porządku, licząc po cichu, że nikt tego nie zauważył.

Co mnie to obchodzi?

Niech se posuwa co se chce.

Uśmiechnąłem się na swoje stwierdzenie i odwróciłem wzrok, ale ten widok został mi gdzieś z tyłu głowy i jakoś nie potrafiłem się od niego uwolnić.

Na stołówce wciąż przyłapywałem się na tym, że patrzę się na "stolik VIPów".
Miałem cichą bekę z zachowania blondyny.
Ja to bym chyba nie wytrzymał z takim przenośnym zestawem małego tynkarza, który wydaje odgłosy starych zawiasów, ale wiadomo- co, kto lubi.

Wytrwałem jakoś do końca lekcji, ciesząc się wreszcie ubłaganym weekendem.

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz